Aż trudno uwierzyć

"Mokradełko" - reż. Mikołaj Grabowski - Teatr Nowy w Poznaniu

Dawno nie wyszłam z teatru tak wzruszona, z poczuciem, że opowiedziano mi ważną, prawdziwą historię, która dotyka istotnego problemu społecznego. Adaptacja sceniczna reportażu Katarzyny Surmiak-Domańskiej ,,Mokradełko" okazała się ożywcza dla tekstu literackiego, uruchomiła w nim duży ładunek emocjonalny.

Spektakl w reżyserii Mikołaja Grabowskiego uderza dosłownością, dosadnością, prostotą. Nie epatuje widza nadmierną ilością środków teatralnego przekazu. Scenografia składa się ze ścian pomalowanych do połowy farbą olejną, przeszklonymi drzwiami na klatkę schodową zwykłego wielopiętrowego bloku mieszkalnego. Na scenę w miarę potrzeby wnoszone i wynoszone są peerelowskie meble – kanapa, fotel, ława. Jakby przestrzeń gry stanowiła czystą formalnie strukturę, odzwierciedlała pewien porządek sąsiedzki – społeczny, bo to właśnie w społeczeństwie wydarzyła się tragiczna historia Halszki Opfer, nie na peryferiach, ale gdzieś w zwyczajnej codzienności, obok nas.

Sednem problemu, wokół którego oscyluje problematyka książki ,,Kato-Tato. Nie-Pamiętnik", następnie reportaż pt. ,,Mokradełko" oraz najnowsza premiera Teatru Nowego, to kwestia molestowania i wykorzystywania seksualnego córki przez ojca. Spektakl wykorzystuje prawie cały tekst Surmiak-Domańskiej (z nielicznymi skrótami) i ukazuje świat skupiony wokół głównej bohaterki – Halszki (Edyta Łukaszewska), w momencie gdy od wydania jej wspomnień upływa parę lat. Do rodzinnej wsi autorki ,,Nie-Pamiętnika" przyjeżdża dziennikarka (Marta Szumieł), która bada co zmieniło się w życiu Halszki, w jej relacjach z najbliższymi od momentu publikacji. Podobnie jak w reportażu, jest na scenie bardzo silnie obecna, pełni funkcję narratorki, powierniczki (w stosunku do głównej bohaterki). Stale obecna, chwilami przeprowadza wręcz wizję lokalną. Co ciekawe, charakterystyka Halszki w tekście ,,Mokradełka" wcale nie jest jednoznaczna, trudno nawet jej współczuć, bowiem nie wydaje się stereotypową ofiarą; zahukaną, zamkniętą w sobie, smutną czy zgorzkniałą. Opfer to raczej typ otwartej, wesołej, głośnej kobiety w średnim wieku i w związku z tym, historia i trauma, którą w sobie nosi mocno kontrastuje z jej osobowością. Z resztą, jest to główny zarzut, który wysuwają na pierwszy plan osoby wypowiadające się w reportażu, które nie wierzą w autentyczność słów Halszki. W spektaklu postać grana przez Edytę Łukaszewską została nieco przytłumiona, wysubtelniona, przez co jej historia mocniej oddziałuje emocjonalnie na widza. Teściowa (Daniela Popławska-Przybylska) głównej bohaterki to z kolei zasadnicza, racjonalna, wyniosła, emerytowana nauczycielka matematyki. W swojej ocenie jest niezwykle jednoznaczna, uważa, że to kobieta decyduje czy będzie ofiarą czy nie. Chodź pojawia się tylko na krótką chwilę, Daniela Popławska-Przybylska zagrała ją bardzo precyzyjnie. Ciekawą postacią, całkowicie odmienną od teściowej jest matka Halszki – Karolina (Maria Rybarczyk). Zaniedbana, samotna, obarczona wspomnieniami niełatwego życia, stara się konsekwentnie wyprzeć z pamięci wszystko co zburzyłoby jej spokój. Relacja matki z główną bohaterką jest jak nieustanna gra w chowanego. Karolina stara się nie wychodzić poza banalną konwersację, natomiast córka wciąż ją prowokuje, szukając słabego punktu, który mógłby stać się początkiem prawdziwej rozmowy. To właśnie rozliczenia, uznania swojej współwiny, ale także miłości i zrozumienia oczekuje Halszka po latach od matki.

Co ciekawe to właśnie kobiety wydają się być bezlitosne w swoich ocenach, są jakby strażniczkami patriarchalnego ładu społecznego, w którym kobieta – ofiara ponosi całą winę za sytuację niemieszczącą się w normie, którą wyznacza społeczeństwo.
Klimat teatralnego świata, w którym zanurza się widz jest nieprawdopodobnie zwykły, codzienny, pozbawiony zbędnych metafor. Stąd historia, która zostaje opowiedziana ze sceny może silnie oddziaływać na odbiorcę prostymi środkami. Gdy Halszka wraca do swoich traumatycznych wspomnień, w apogeum złości i bezsilności rozbija na ścianie słoik z czerwonymi powidłami swojej matki.

Przekaz ,,Mokradełka" niezwykle silnie działa ze sceny poznańskiego teatru, bowiem koresponduje on z historiami (sprawa biskupa Petza, molestowanie chórzystów Poznańskich Słowików), które w świadomości poznaniaków funkcjonują, być może stanowiąc społeczną traumę. Spektakl w reżyserii Mikołaja Grabowskiego nie niesie za sobą jednoznacznej tezy, nie daje łatwych odpowiedzi. Umożliwia natomiast zanurzenie się w świecie, w którym sam odbiorca musi ustosunkować się do realnego problemu, uwierzyć bohaterce lub nie albo przynajmniej poddać go refleksji.

Agata Łukaszewicz
Dziennik Teatralny Poznań
24 listopada 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia