Bajka o depresji

Zaczka Brulion teatralny

Od bardzo dawna wiadomo, że życie jest mroczną bajką i niewiele daje szukanie własnej, osobnej, równie samotnej jak my, gdyż żadnej – nie tylko literackiej – formy nie odnajdzie się w mroku.

Taka bajka nie ma nad nikim litości, ponadto pozbawiona jest czasu gramatycznego i cienia teraźniejszości. Przychodzi z przeszłości, jednak tak, jakby nie przychodziła, a przechodziła, chodziła, tłukła się bez celu w okaleczonym zegarze, w którym zdechła kukułka lub nie było jej wcale.

Najbardziej sprawni pisarze nie umieli o depresji kłamać z morałem i rezygnowali, a ich znużenie było ogromne, bezkresne, większe od wyobraźni, nieznośne i nie do uniesienia, a czasem wstrętne, mimo że nienapisane. Niektóre dostępne słowa, wyrwane z bajki o depresji, wydarte i podarte, porwane chyba za młodu bądź wręcz dziecinne, przychodzą w nocy, ale tylko wtedy, kiedy mają na to ochotę.

Jednak nie mają do ludzi odrobiny szacunku, nie traktują ich ani ze zrozumieniem, ani jakoś szczególnie serio, w czym są do ludzi bardzo podobne, tego jednak można się tylko domyślać, bo wloką za sobą pęknięte lustra.

Byli mądrale, którzy szukali dla depresji bajki założycielskiej. Dużo gadali o ludzkiej naturze, o mięsie bezmyślnym, od razu skazanym, które nosiło w więzieniu wymyślne kostiumy i puste maski, czuło za dużo i brzydko pachniało strachem. Nic dziwnego, że taka wymęczona, przepocona, potencjalna i mimowolna narracja nie dotarła do szerokiej publiczności.

Większość gawęd o lęku na zawsze dławiła autorów, niektóre zaś stanęły jak kość w gardle i żadna nie miała nic do powiedzenia. Podobno pojawili się śmiałkowie gotowi przejść z depresją całą drogę, nawet gdyby przyszło zwiedzać labirynt. Pakowali walizki z książkami, by im nie zabrakło potrzebnych cytatów, kupowali grube czyste zeszyty, w linię lub w kratkę, ale jeśli się nie mylę, do naszych czasów nie zachował się żaden dziennik podróży.

Ktoś zmyślał, że zdarzyło się komuś dotrzeć do brzegu, że dobrze ludzie wyciągnęli nieboraka, gdy prawie tonął, ale nie mam złudzeń i jestem przekonany, iż mogli to być jedynie ludożercy, więc nierozważny miłośnik wypraw w nieznane zaniemówił ze strachu, co zdarzy się także tym, którzy popłyną jutro nie dalej niż do szkoły, biura albo osiedlowego sklepu.

Piotr Zaczkowski
Dziennik Teatralny
15 marca 2022

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia