Baśń dla dorosłych

"Mały książę. Końcówka" - reż. Adam Nalepa - Teatr Muzyczny w Gdyni

«Polskie sceny stają się współcześnie areną namolnie forsowanego dramaturgicznego fermentu. Trudno nie kibicować poszukiwaniom artystycznym, estetycznym, filozoficznym, chociaż rezultaty bywają różne. Inscenizatorzy, przenosząc na deski teatralne dzieła wielkiej epiki czy baśnie poetyckie, swobodnie majstrują przy powszechnie uznanej klasyce. Usiłując nadać wybranym tekstom brzmienie nowe, własne, ingerują jednak w formę cudzą.

Bieg egzystencji

W sobotę na Scenie Kameralnej Teatru Muzycznego w Gdyni odbyła się premiera adaptacji "Małego Księcia", książki Antoine'a de Saint-Exupery'ego. Wybitny autor pisał ją jako lekturę z przeznaczeniem dla dzieci. W słowie wstępnym nawet przeprasza wszystkie dzieci za to, że tom ten poświęca odbiorcy dorosłemu. Skądinąd dobrze wiadomo, że czytająca młodzież intuicyjnie wyczuwa głębszy sens kryjący się w symbolicznej warstwie tego niepowtarzalnego dzieła. W młodym wieku, rzecz jasna, nie myśli się o schyłku życia, o widmie śmierci.

Tymczasem twórca scenicznej adaptacji "Małego Księcia", Adam Nalepa, w reżyserskiej eksplikacji zapowiedział, że zamierza swoje odczytanie książki poświęcić refleksji nad biegiem ludzkiej egzystencji, począwszy od dzieciństwa, przez dorastanie, po kres życia. Kierując się taką intencją, Nalepa rozpisał tekst "Małego Księcia" na kilka ról aktorskich i nadał swojemu eksperymentowi tytuł "Mały Książę. Końcówka". Zabieg reżysera nie okazał się dramaturgicznie nośny. Aktorskie dywagacje na temat baobabów i wygasłych wulkanów, pozbawione słynnych ilustracji wykonanych przez Saint-Exupery'ego, wypadają blado.

Licytowanie się na scenie w podawaniu wielgachnych liczb istniejących planet wręcz nawet nudzi. To może zakrawać na paradoks, ale liryczne dialogi, fascynujące w książkowym oryginale, na scenie mają wyraz orzeczeń potocznych, brzmią banalnie. Nie mają siły emocjonalnej. Niby zwykłe oświadczenie "Jestem lis, odparł lis" w czasie lektury tekstu drukowanego wywołuje uśmiech, w ustach aktora natomiast to tylko informacja, która nie robi wrażenia. Nalepa zanadto zaufał w swojej inscenizacji standardowym narzędziom teatralnej ekspresji.

Piasek na scenie

W baśni Saint-Exupery'ego spotkanie tytułowego bohatera z pilotem na pustyni opisane jest w przepięknej formie rozmowy pisarza z samym sobą. Adam Nalepa lojalnie zaznacza, że jego teatralna interpretacja nie jest przeznaczona dla widza dziecięcego. Pozwolę sobie wobec tego wtrącić, że interpretatorzy arcydzieła Saint-Exupery'ego dawno temu stwierdzali, że "Mały Książę" to - jakby przez przekorę - najbardziej dorosła książka pisarza. Reżyser zatem nie popełnia wykroczenia. Natomiast ingerując w autorski kształt baśni, odbiera mu to, co stanowi niepowtarzalne poetyckie piękno filozoficznego traktatu Saint-Exupery'ego.

Efekt wizualny sprowadza do wymiaru zgrzebnej scenografii. Pustynię ma zastąpić rozsypany na całej scenie piasek. Gwiazdy - zwisające nad sceną żarówki. Dobrze, ale co ze sceną z różą?

Otóż ową pąsową Różę, która lubi wzdychać do zachodów słońca i zadawać pytanie, do kogo należą gwiazdy, przedstawia w spektaklu aktorka Teatru Muzycznego Renia Gosławska. Z kolei postać Małego Księcia - w jego różnych fazach życia - gra w sumie trzech wykonawców. W roli tytułowej występuje dziewięciolatek Artur Blanik (syn znanego sportowca), zaś postać Pilota kreuje weteran polskiego aktorstwa Aleksander Skowroński.»

Henryk Tronowicz
Polska Dziennik Bałtycki
13 maja 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...