Baśń rodem z Rosji

"Carski syn" - reż: Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska - Bałtycki Teatr Dramatyczny

Dzieci kochają baśnie. Dorośli, choć czasem wstydzą się przyznać, również. Rosyjską opowieść o przygodach młodego carewicza można od soboty oglądać na deskach BTD

Jeśli mielibyśmy wskazać rosyjską bajkę, najpewniej - większość powie "Wilk i Zając". I, jak się okazuje, wilk pojawia się często w zmyślonych rosyjskich historiach. Choć baśń "Carski syn" opowiada o przygodach carewicza Iwana, to główne skrzypce gra w niej szare wilczysko. Tym razem futrzasty zwierz jest jak najbardziej sympatyczny i pomaga człowiekowi wyjść z wielu opresji. Z carskiego ogrodu giną jabłka, najpyszniejsze, złote, owiane legendą. Dwóch starszych synów cara ma złapać sprawcę, którym okazuje się ptak o złotych piórach. Synowie to, mówiąc wprost, leniwi nieudacznicy. Jeden, zamyślony poeta, drugi, nierozgarnięty mięśniak, nie są wstanie podołać zadaniu. W świat wyrusza najmłodszy syn cara - Iwan. Dwuczęściowy spektakl to relacja z jego barwnych przygód.

Czasem niebezpiecznych, bo przyjdzie mu zmierzyć się nawet z kościotrupem Kościejem. Ale w każdej chwili może liczyć na pomoc wilka. W sobotę, podczas premiery przedstawienia, widownia Bałtyckiego Teatru Dramatycznego wypełniona była po brzegi. Największe brawa od małych widzów zebrał pełen humoru występ Babci Jagusi, w którą bezbłędnie wcielił się Wojciech Rogowski. Nie zabrakło tu interakcji z dziećmi, które Babę Jagę mogły podrapać po garbie, a to maluchom zawsze się podoba. Na wyróżnienie w spektaklu zasługują stroje aktorów. Są genialnie zaprojektowane i uszyte. Mam wrażenie, że najlepsi krawcy w Koszalinie, którzy są w stanie uszyć dosłownie wszystko, pracują właśnie w teatrze. Ciekawy jest również pomysł na scenografię, prostą, ale niebanalną. Na scenie jest druga scena - okrąg, w który wpisane są poszczególne miejsca akcji. Podczas wędrówki carewicza przesuwają się i zastępują. Beata Jasionek, która odpowiadała za kostiumy, scenografię i lalki, "Carskim synem" zasłużyła na teatralnego Oscara.

W rolę cara ze "zwielokrotnieniem" jaźni wcielił się Jacek Zdrojewski. Ponieważ car jest jedynym mieszkańcem królestwa, musi wcielać się w role kucharza, sędziego, kata, narodu i wiele innych. Jego monolog robi wrażenie i bawi. Niezależnie od wieku. Warto zwrócić też uwagę na animacje, które są dopełnieniem spektaklu. Choć mam wrażenie, że dla dzieci, wychowywanych na disneyowskich i trójwymiarowych animacjach te rysunki będą zbyt ambitne, to wcale nie oznacza, że i takiej sztuki nie trzeba im pokazywać. Szkoda tylko, że piosenki w "Carskim synu" są nieco smutne, zbyt wolne i nostalgiczne. Maluchy nie mogą w trakcie pośpiewać, poklaskać. Rekompensuje im to rewelacyjna piosenka końcowa, podczas której całą widownię ogarnęło szaleństwo zabawy. "Carskiego syna" polecam każdemu, kto chce zapewnić dziecku (od lat 5) dwie godziny z żywymi bohaterami zamiast szklanego ekranu. Każdemu, kto wierzy w opowieści z morałem. To naprawdę ciekawe widowisko. I, co ważne, bardzo udany debiut reżyserski koszalińskiej aktorki Żanetty Gruszczyńskiej-Ogonowskiej.

Joanna Krężelewska
Głos Koszaliński
10 stycznia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...