Basta ! Bez napisów i bez Hamleta, czyli kuriozum

16. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

Tradycją Festiwalu Szekspirowskiego staje się powoli inaugurowanie przeglądu głównego najsłabszym przedstawieniem. Tym razem tego wątpliwego zaszczytu dostąpił Teatro del Lemming, włoska formacja z pięknego miasta Rovigo założona przez reżysera i kompozytora Massimo Munaro oraz reżysera Martino Ferrariego w roku 1987. Na swe 25-lecie teatr z Wenecji Eugenejskiej przywiózł do Danzica(Polonia) premierowanego w 2010 roku "Hamleta" w reżyserii i z muzyką Massimo Munaro.

Bardzo ważny dla wenecjańskich aktorów jest kontakt z publicznością. Stąd też przyjazne przyjęcie, szampan (świetny i wart powielenia pomysł na duchotę panującą) oraz ciasteczka dla wybranych widzów, potem częste wędrówki aktorów wśród publiczności. Ośmioro wykonawców przez godzinę, w ciągu wielu scen luźno lub w ogóle ze sobą niepowiązanych próbuje przekonać nas, że sami powinniśmy stać się Hamletem i odpowiedzieć na wszystkie pytania zawarte w utworze. To także dlatego i po to reżyser zdecydował się na dość oryginalny pomysł, którym jest pozbawienie "Hamleta" tytułowej postaci. Według recenzentki z Rovigo "Spektakl Teatro del Lemming, poprzez kompletne odwrócenie ról [...], wydobywa istotę dramatu, zmuszając widzów do emocjonalnej, sennej podróży, i odkrycia prawdziwego znaczenia "przeżywania" teatralnego doświadczenia". Abstrahując od banału i neofickiego patosu przytoczonego fragmentu, należy stwierdzić, że główną, narastającą emocją podczas spotkania z "Amleto" jest irytacja. Włosi uparli się, by mimo zapewnień organizatorów, nie wyświetlać napisów w języku polskim i angielskim, dali jedynie części widzów "schemat spektaklu" (zamieszczamy pod artykułem). Powstał ostatecznie happening, nowa prezentacja ludowego przysłowia "Gadał dziad do obrazu...". Widzowie-poligloci ożywiali się przy bardziej znanych słowach jak np. "prego", a najbardziej "basta". Szkoda, że nie mieliśmy szansy uczestniczyć w przedstawieniu, które pod względem technicznym prezentowało się co najmniej poprawnie, części widzów podobały się wybrane, wysmakowane plastycznie sceny. Przez brak tłumaczenia nie można było również sprawdzić poziomu inteligencji realizatorów według kryteriów dyrektora Festiwalu prof. Jerzego Limona ("Gdy czasem widzę, jak półanalfabeci biorą się za dopisywanie tekstu Szekspirowi, to ogarnia mnie groza"), choć po zakończeniu spektaklu znany z jednoznacznych opinii szekspirolog był blady jak po "Pile", co jednak bardziej tłumaczyć należy trudnymi warunkami klimatycznymi w Malarni Teatru Wybrzeże. 

Ostatecznie pozostają w pamięci: infantylne odkrycia w rodzaju "Hamlet" jest metatetralny i wszyscy jesteśmy Hamletami, nachalne, niedomyślane wykorzystywanie środków wyrazu - choćby jako intro długie i bardzo głośne King Crimson - na "Zamku Karmazynowego Króla" można zrozumieć jako oryginalne wprowadzenie do Elsynoru, ale "Starless"(In Bible Black) już mniej, chyba że głównym kryterium doboru środków jest fajność, bo "Starless", zamykający "Red", ostatnią płytę z pierwszego okresu formacji Roberta Frippa, rzeczywiście jest fajne. Zostaje, już na plus, tytułowa piosenka, za co druga gwiazdka. "Amleto" to doświadczenie kuriozalne i niepotrzebne. Przy wyjątkowo wysokim poziomie szekspirowskiego sezonu w polskich teatrach można było dodać jeszcze jeden spektakl znad Wisły, a Włochów przesunąć do offu.

Piotr Wyszomirski
www.portkultury.pl
4 sierpnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia