Bea, czyli radość życia
Rozmowa z Andrzejem BubieniemTo historia o radości życia. Życia, które może być czasem trudne i bolesne, ale ma swój urok, smak i zapach. To opowieść o tym, że warto uczyć się doceniać życie jako wartość samą w sobie, umieć się tym życiem cieszyć i korzystać z niego najpełniej, jak tylko potrafimy. Czasem może być ono bowiem za krótkie; czasem kończy się szybciej, niż moglibyśmy sobie to zaplanować.
Z Andrzejem Bubieniem, reżyserem spektaklu „Bea" w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu - rozmawia Patrycja Małek.
Patrycja Małek: - Kim tak właściwie jest Bea?
Andrzej Bubień: Zależy jak na to spojrzeć. W slangu angielskim Bea to ktoś pełen radości, urody, wdzięku i energii. Z drugiej strony to Beatrycze, czyli bohaterka historii o miłości, wielkich marzeniach, lecz także – wielkich, niespełnionych oczekiwaniach od życia.
Jak blisko tekstu Micka Gordona jest „Bea" w Pana reżyserii?
- „Bea" to bardzo dobrze napisany tekst. Gordon jest Irlandczykiem, a Irlandczycy umieją o rzeczach trudnych i bolesnych; o sprawach takich, które my często zamiatamy pod dywan, opowiadać w sposób bardzo przezroczysty, dowcipny, czy wręcz nawet – lekki. W spektaklu my się tym tekstem bawimy i na wielu poziomach znaczeniowych ten tekst czytamy.
To nie jest tekst znany polskiemu czytelnikowi.
- Nie jest znany, bo nie był w Polsce dotychczas ani drukowany, ani grany. To będzie pierwsze spotkanie z „Beą" w kraju.
Co ostatecznie skłoniło Pana do sięgnięcia właśnie po ten tekst?
- Po serii bardzo dużych, trudnych przedstawień chciałem zrobić coś, co byłoby taką kameralną, intymną rozmową z widzem. Wysłany przez teatr oraz tłumaczkę tekst Gordona tak mi się spodobał, że postanowiłem się za niego zabrać.
O czym jest więc „Bea"?
- To historia o radości życia. Życia, które może być czasem trudne i bolesne, ale ma swój urok, smak i zapach. To opowieść o tym, że warto uczyć się doceniać życie jako wartość samą w sobie, umieć się tym życiem cieszyć i korzystać z niego najpełniej, jak tylko potrafimy. Czasem może być ono bowiem za krótkie; czasem kończy się szybciej, niż moglibyśmy sobie to zaplanować.
Tekst Gordona jest dość uniwersalny, bo dotyczy nieuniknionych ludziom problemów, takich jak śmierć, choroba czy niezrozumienie, z którymi w różnym wieku i na różnych etapach swojego życia się zderzamy. Często nie umiemy o tych sprawach rozmawiać i „Bea" tego uczy.
Na co widz powinien się nastawić przychodząc na „Beę"?
- Ja jestem zwolennikiem emocji w teatrze. Jako reżyser nie przepadam za teatrem, który jest wyłącznie formalny i jest taką chłodną zabawą z widzem. To spektakl dla ludzi, którzy szukają w teatrze nie tylko rozrywki, ale i emocji. Nie chcę powiedzieć wzruszeń, bo to brzmi sentymentalnie, a to nie jest spektakl sentymentalny. On jest miejscami bardzo okrutny, stawiający bardzo okrutną diagnozę, jeśli chodzi o człowieka dzisiaj. Może więc widza poruszać, denerwować, a nawet w pewnym stopniu bawić; na pewno nie pozostawia go jednak obojętnym, co jak sądzę, jest we współczesnym świecie, a więc i w teatrze, bardzo ważne.
Jakie są Pana plany artystyczne na najbliższą przyszłość?
- W tej chwili jestem pochłonięty premierą „Bei", ale za chwilę zaczynam pracę ze studentami Akademii Teatralnej w Petersburgu, z którymi będziemy robić spektakl dyplomowy według jednego z największych pisarzy rosyjskich, Leonida Andriejewa. Następnie, w Teatrze Narodowym w Budapeszcie, zaczynam realizację „Płatonowa" Antoniego Czechowa. Pracy jest dużo.
Zapraszamy na spektakl Bea w reżyserii Andrzeja Bubienia w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Premiera odbędzie się już 3 lutego 2019 roku na Scenie Kameralnej teatru.
___
Andrzej Bubień - tłumacz, reżyser - absolwent filologii polskiej Uniwersytetu Warszawskiego (1988), w 1993 roku ukończył z wyróżnieniem Wydział Reżyserii Dramatu Państwowego Instytutu Teatru Muzyki i Kinematografii w Sankt Petersburgu (obecnie Akademia Sztuki Teatralnej). Swoje pierwsze spektakle zrealizował w teatrach Petersburga. Od kilku lat jest dyrektorem artystycznym Teatru na Wasijewskiej w Sankt Petersburgu. W tym roku (2010) Andrzej Bubień otrzymał nagrodę National Theatre Festival w Pécs na Węgrzech oraz nominację do Złotej Maski, nazywanej też rosyjskim teatralnym Oscarem.