Bez celu

"Opera za trzy grosze" - reż. Paweł Szkotak - Teatr Polski w Poznaniu

Soczysty język zastosowany w tekście, interesująca warstwa muzyczna, świetnie wykonana, dzieło Brechta i Weilla jest bez wątpienia wartością samą w sobie. Tylko w jakiej sprawie można je dziś wystawić?

Poznańska ,,Opera za trzy grosze" zrealizowana została w bardzo funkcjonalnej, ciekawie ogranej przez aktorów scenografii, której dominantą jest rusztowanie i ruchoma klatka. Parokrotnie w spektaklu pojawia się przezroczysty ekran, na którym wyświetlają się projekcje nawiązujące do realiów powojennych Niemiec. Ta oszczędność zastosowania dekoracji daje zaistnieć aktorom, którzy funkcjonują w przestrzeni gry pierwszoplanowo, to na nich skupia się uwaga widzów. Ich perfekcyjne kostiumy, charakteryzacja, a przede wszystkim (często zaskakujące) możliwości wokalne są dominantą w przedstawieniu. Song Polly (Anna Sandowicz), kiedy oznajmia rodzicom, że wyszła za mąż, aktorka zaśpiewała bardzo sugestywnie, prawie płacząc. Siła tekstu Brechta momentami nadal robi wrażenie. Warto zaznaczyć, że warstwa choreograficzna ,,Opery za trzy grosze" w wykonaniu aktorów Teatru Polskiego jest także atutem, jednak gdyby wykonano ją z większą precyzją działałaby bardziej na widza. Muzyczna strona spektaklu została bardzo dopracowana, jednak pod nią ginie zupełnie warstwa inscenizacyjna.

Na scenie dzieje się niewiele, zabrakło momentów, w których uwidaczniałaby się myśl inscenizacyjna reżysera. W finale z góry zostaje spuszczona kobieta stylizowana na grecką boginię z szarfą z napisem ,,plan Marshalla", którą traktować można jako bardzo bezpośrednie podsunięcie klucza interpretacyjnego do tego widowiska. Szkoda, że zastosowano środek naiwny, nachalny, niepozostawiający pola dla samodzielnej refleksji widza. Postaci wydają się niepogłębione, tak jakby aktorów zdominował żywioł muzyczny. Ciekawy jest wątek Berlina z 1945 roku, zastosowany w sposób uzasadniony, analogia między rzeczywistością powojennych Niemiec a realiami z dramatu Brechta jest czytelna. Jednak użyta w sposób nieumiejętny, bo bezcelowy. Wielość problemów i wątków w dziele Brechta nie została wydobyta, zinterpretowana. W zasadzie trudno powiedzieć o czym traktuje to przedstawienie, kwestia degeneracji, czy słabej kondycji moralnej człowieka, braku wartości w świecie wydają się zbyt oczywiste. Siła tekstu słabnie, bo przesłanie ginie w pięknym widowisku.\

Teatr Polski wystawił dzieło Brechta i Weila rzetelnie, ale trudno powiedzieć po co. O czym dziś, dla współczesnego odbiorcy, może być ,,Opera za trzy grosze"? Zapewne pojemność tego tekstu daje duże pole do interpretacji. Szkoda, że tym razem go nie wyzyskano. Ta realizacja pozostawia miłe wrażenie estetyczne, ale nie daje widzowi możliwości wejścia w głębszą refleksję.

Agata Łukaszewicz
Dziennik Teatralny Poznań
21 maja 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia