Bez choroby ani rusz

"Chory z urojenia" - reż. T. Man - Teatr Miejski im. W. Gombrowicza w Gdyni

Czy komedia sprzed kilkuset lat może brzmieć aktualnie? Może, jeśli dotyczy tematu, który nigdy się nie wyczerpie, a do takich należy służba zdrowia. Prościutki, banalny, ale niepozbawiony uroku spektakl Teatru Miejskiego może być niezłą okazją do odreagowania przygód z lekarzami.

"Chorego z urojenia" po raz pierwszy zagrano 440 lat temu. Wtedy to Jean-Baptiste Poquelin, czyli Molier wystawił satyrę na lekarzy - "Chory z urojenia", w której sam wystąpił w tytułowej roli. Szybko podupadł jednak na zdrowiu, ale obrażeni lekarze nie kwapili się by mu pomagać. Umarł w domu, nie otrzymawszy pomocy lekarskiej. W ten sposób życie dopisało ironiczny epilog do ostatniego dzieła Moliera, w którym bezwzględnie rozprawia się z lekarzami, medykami i farmaceutami, uważanych przez dramatopisarza za hochsztaplerów i naciągaczy.

Tytułowy "chory" - Argan - jest hipochondrykiem, któremu dolega wszystko, o czym wspomni któryś z jego medycznych opiekunów. A tych ma sporo, bo chory wierny i zamożny klient to dla budżetu medyka prawdziwy skarb... Cierpliwość do niego traci już nawet gosposia Antosia, która dzielnie biega za gospodarzem z nocnikiem na lewatywy. Sam Argan wpada na pomysł, by wydać córkę za lekarza i mieć tym samym nieograniczony dostęp do lekarstw i porad lekarskich. Oczywiście córka Aniela ma swoje własne plany matrymonialne i ani myśli słuchać ojca. Z kolei żona Argana, Belina, snuje własną intrygę, w której jej mąż, zwany przez nią "syneczkiem" odgrywa główną rolę.

Reżyser Tomasz Man w Teatrze Miejskim w Gdyni jest częstym gościem. Realizował tu w ostatnim czasie "Kolację dla głupca" i "Boga mordu", a kilka lat temu m.in. pokazywane w Miejskim do dzisiaj "Dzień świra" i "Związek otwarty". "Chory z urojenia" najbardziej przypomina tę ostatnią farsę. To przedstawienie z jawnie "puszczonym okiem" do widza, który ogląda spektakl komediowy, całkowicie pozbawiony ambicji innych niż dobra zabawa. Reżyserowi udaje się do bezpretensjonalnej gry przekonać zespół aktorski.

Bardzo energiczna gosposia Antosia (wszechstronna Monika Babicka) to dobry duch domu. Od razu pragnie pomóc Anieli (udana rola Agaty Moszumańskiej) w doprowadzeniu do szczęśliwego finału jej znajomości z Kleantem (ciekawy pomysł na umuzykalnionego kochanka w wykonaniu Macieja Wiznera, przypominającego jego bohatera z innej produkcji Miejskiego - "Miki Mister DJ"). Zdecydowanie najlepszym epizodem jest wizyta w domu Argana Pana Biegunki (Dariusz Szymaniak) z synem Tomaszem (Szymon Sędrowski), przeznaczonym już przez ojca do żeniaczki z Anielą. Brawurowa i zarazem przezabawna scena to popis Sędrowskiego, który z Tomasza czyni ograniczonego intelektualnie, fajtłapowatego półgłówka. W konwencji spektaklu odnajduje się również Olga Barbara Długońska jako fałszywa do szpiku kości żona Argana, Belina.

Przeciętnie wypada za to główny bohater sztuki, grany przez Bogdana Smagackiego. Aktor obdarzony wielką vis comica tym razem miewa różne momenty. Szczególnie brakuje pomysłu na pokazanie wymyślonych dolegliwości Argana, bo podczas interakcji z innymi bohaterami Smagacki jak zwykle radzi sobie bardzo dobrze. Na tle nieźle prezentującego się zespołu, wyraźnie odstają drewniany Mariusz Żarnecki jako Pan Wiara oraz przerysowany, wyjęty z zupełnie innego spektaklu Maciej Sykała (Pan Wonny).

Od jakości spektaklu ważniejsza jest jednak zabawa, m.in. tekstem czy konwencją, czego w gdyńskiej produkcji nie brakuje. Prościutka scenografia Anetty Piekarskiej-Man (białe ściany z kolorowymi parawanami, w kolorach kostiumów aktorów) dobrze wpisuje się charakter przedstawienia, które zbudowane jest na zasadzie fantazji sennej głównego bohatera. Wielbicieli groteskowych komedii, na których można się zrelaksować, nie używając do tego szarych komórek, ta mimo wszystko przeciętna produkcja Miejskiego powinna zadowolić. Innych niekoniecznie.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
26 marca 2013
Portrety
Tomasz Man

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia