Bez końca

16. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu - "Lustro" - reż. Leszek Mądzik - Scena Plastyczna Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego

Po raz pierwszy mam tak duży kłopot z opisaniem spektaklu. Gdyby nie tchnęło to banałem, napisałabym: musisz przeżyć to sam.

Inspiracją do przedstawienia "Lustro" jest twórczość Brunona Schulza, pisarza, plastyka, jednego z najwybitniejszych i najbardziej oryginalnych polskich artystów XX w. Realizację Sceny Plastycznej KUL mogłam zobaczyć podczas XVI Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu, który odbywał się w warszawskim Teatrze Dramatycznym.

Spektakl zaczyna się w prawdziwej ciemności, która dezorientuje widza. Wyłaniają się z niej kształty i postaci, aby po chwili zniknąć, zgasnąć. Skąd wiemy, że one pochodzą z imaginarium Brunona Schulza? Nie potrafię odpowiedzieć. To uobecnione emocje wpisane w przestrzeń. Są jak "okolice podbiegunowe, krainy niezbadane i niepewnej egzystencji" z "Ulicy Krokodyli". Jak "wielopiętrowy, wielokrotny przestwór, czarny labirynt" z "Wichury".

Nie ma dosłowności, nie ma nawet słów. Działaniom aktorów towarzyszy muzyka: liryczna i tęskna, pełna niepokoju. Muzyce akompaniuje ciepłe światło. O czym to jest? To poszukiwanie prawdy o człowieku, o jego prawdziwej naturze, o źródle jego drogi i kresu, do którego zmierza. Choć nie zawsze jest jasne, co motywuje twórcę w teatrze, to tu - paradoksalnie - wydaje się to klarowne.

"W pewnym momencie, po swoich doświadczeniach scenograficznych, nagle sam sobie zadaję pytanie - a może scenografia jest teatrem? Może sam obraz, bez słów, wystarcza? Może przeżycie nie potrzebuje anegdoty, opowiadania?" - mówił Leszek Mądzik wywiadzie dla miesięcznika "Teatr" w lutym 2016 r. To jeden z najlepszych wywiadów z ludźmi teatru, jakie czytałam. Ukazał się zapewne w związku z jubileuszem 45-lecia, jaki w zeszłym roku obchodziła Scena Plastyczna KUL, którą stworzył Mądzik. To niesamowity "multiinstrumentalista". Tkacz, malarz, fotograf, scenograf, reżyser, i... felietonista. Jego teksty można znaleźć na łamach kwartalnika "Akcent". Bohaterowie "Lustra" mają wiele twarzy. Maska pod maską. Czasami postaciom towarzyszą ich sobowtóry. Zwielokrotnione jak Witkacy na słynnym zdjęciu autoportrecie. Ich gra trwa czterdzieści minut. Widzowie spoglądają po sobie niepewnie: to już? Dezorientację pogłębiają aktorzy, którzy nie wychodzą do ukłonów. Ja również czekałam na to przez chwilę, ale potem uświadomiłam sobie, że to element rytuału. Gdyby nagle uśmiechnięci wykonawcy zastąpili swoich milczących, bohaterów "bez twarzy", byłby to rodzaj zdrady: przerwanie spektaklu, który wcale się nie skończył.

Kamila Łapicka
wSieci
6 lipca 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia