Bez polotu

13. Letni Ogród Teatralny Katowice

Młoda Scena Teatru Korez, czyli Hubert Bronicki i Kinga Kaczor na drugim wieczorze 13. LOTu zaprezentowali swój spektakl "Kryzysy albo historia miłosna", debiutując tym samym przed publicznością, zgromadzoną w podcieniach CKK

I szczerze mówiąc – gdyby nie życzliwość i specyficzność tej właśnie wakacyjnej publiczności to nie wiadomo czy spektakl zostałby przyjęty równie dobrze w innych okolicznościach. Główna przyczyna mej umiarkowanej sympatii do tego dzieła leży w samym tekście sztuki. „Kryzysy albo historię miłosną” napisał, niezbyt dobrze znany polskiemu czytelnikowi, rumuński pisarz Mihai Ignat, i – co tu dużo dywagować – nie jest to zbyt lotny i dowcipny tekst i w związku z tym nie pomaga wcale aktorom w rozbawianiu publiczności – a, jak sądzę, taki był zamiar tego przedstawienia. 

Sztuka opowiada o miłosnych perypetiach typowej kobiety i zwyczajnego mężczyzny. Pewnego dnia oboje budzą się nago w jednym łóżku – i tak zaczyna się ich wspólne życie: randki, potem ślub, wreszcie mieszkanie we dwójkę, no i wspólne starzenie się. Spektakl zbudowany jest na zasadzie krótkich scenek kończących się wyciemnieniem. Aktorom wystarczy tylko kilka rekwizytów: sofa, meblościanka z pudełek (runie w pewnej scenie obrazując rozpad relacji małżonków) i wycinana z kartonu lampka nocna (też będzie coś komunikować).

Najobszerniejsza część spektaklu skupia się na pokazaniu relacji partnerów już jako małżonków: wspólne chwile zaczynają kończyć się kłótniami, oboje orientują się, że w swojej relacji wykorzystują schematy nabyte we własnych domach, maja rozetki związane z uczuciem do partnera, ona z czasem robi się nieznośna i jazgocząca, ona – oklapł i nudny. Czy każdy związek niegdyś kochających się ludzi musi przechodzić takie etapy? – pytają twórcy. Tutaj, na szczęście, zakończenie jest szczęśliwe, a przynajmniej otwarte: para na nowo odnajduje uczucie i mu się poddaje. 

Myślę, że znacznie atrakcyjniej wypadliby aktorzy Młodej Sceny, gdyby przyszło im wziąć na warsztat nieco lotniejszy tekst. „Kryzysy…” bowiem rozbijają się niebezpiecznie o banalne dyskusje oraz nudne sytuacje – dobrze nam wszystkim znane. Oczywiście, że każda sztuka czerpie z życia, zwłaszcza taka, która chce opowiadać o życiu. W przypadku jednak autor sztuki ewidentnie nie miał pomysłu na zbudowanie wielu scen – dialogi stanowiły najlepszy tego przykład.

Należy jednak przyznać z całą uczciwością, że aktorzy dwoili się i troili, by ów przynudnawy dramacik podać jako dobrze skrojoną komedię. Zwłaszcza interesująco wypadły tzw. „sceny na boku”, czyli myśli głównych bohaterów wypowiadane na głos. Tutaj zostały one wyśpiewane – dość ciekawie zostały zaaranżowane i wykonane przez aktorów, w jednym z takich przerywników zabawiono się nawet konwencją karaoke, więc i publiczność się przyłączyła.

Miejmy nadzieję, że Młoda Scena Teatru Korez, która jest bardzo pomysłową inicjatywą, w przyszłości zaskoczy nas jeszcze w przyszłości może nieco ambitniejszym repertuarem.

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Katowice
15 lipca 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...