Bezceremonialnie o rzeczywistości

"Ceremonie" - reż. Grzegorz Wiśniewski - Teatr Studyjny PWSFTv i T w Łodzi

Grzegorz Wiśniewski zrealizował ze studentami PWSFTviT spektakl, który zachwyca prostotą użytych środków i siłą aktorskiego wyrazu - doświadczony reżyser wycisnął młodych ludzi jak cytryny, czego efektem są "Ceremonie", czyli przedstawienie o rytuałach codzienności stosowanych, by uciec przez bezsensem świata oraz niedogodnym położeniem. Jedyna broń, jaką dysponujemy, to marzenia, zmyślenia, imaginacje - czasem pozwalają przeżyć, innym razem podsuwają zgubne tropy.

Przedstawienie zbudowane jest z dwóch jednoaktówek - to „Pokojówki” Jeana Geneta i „Prezydentki” Wernera Schwaba, zatem teksty wielokrotnie inscenizowane w polskich teatrach. Zestawienie obu tworzy historię o naszych codziennych mistyfikacjach, które pozwalają na chwilę zagłuszyć niezgodę na świat, brak akceptacji zastanego porządku. Ucieczka w marzenie to zemsta na rzeczywistości, która nie potrafi mu dorównać. To także coś, co łączy widzów, którzy zjawili się tego dnia w teatrze. Odbywamy zbiorowy eskapistyczny seans, wstrzymujemy rytm codzienności, unieruchamiamy wskazówki zegara. Jak pokojówki, zdesperowane siostry Claire (Michał Napiątek) i Solange (Paweł Paczesny), czy jak sfrustrowane, podstarzałe przyjaciółki Erna (Iwona Karlicka), Greta (Magdalena Łaska) i Maryjka (Katarzyna Dałek). Nie jesteśmy od nich lepsi. Przyszliśmy zanurzyć się w zmyśleniu, by zapomnieć.

Pierwsza część spektaklu to historia pokojówek, które pod nieobecność swojej pracodawczyni odgrywają na zmianę rolę Jaśnie Pani i jej służącej. Skromna scenografia, na którą składa się fotel, sofa, lustro oraz stolik, utrzymana jest w czarnej tonacji. Ściany i podłoga także są czarne. W tym świcie wszystko jest umowne, co dodatkowo podkreśla, dubluje ułudę i fikcyjność zawartą w tekście Geneta - na scenie widzimy Claire, która ubiera się w czerwoną suknię (strój w rzeczywistości jest czarny, co czyni absurdalnym spór sióstr o to, czy włożyć kreację białą czy czerwoną), patrzymy, jak odgrywająca rolę Pani służąca wkłada kolię (którą udaje czarny kabel), w poszukiwaniu biżuterii zanurza ręce w szkatułce (czyli wielkiej puszce po farbie), by po chwili podnieść słuchawkę telefonu (za którą służy jej tubka kremu). Umowna jest także płeć pokojówek, ich rolę grają bowiem mężczyźni. Grzegorz Wiśniewski wciąga widza w grę, układa kolejne światy, które na zasadzie teatru w teatrze tworzą coś w rodzaju tunelu fikcji - rzeczywistość, jak rosyjska matrioszka, pozbawiana jest kolejnych warstw, jednak po odrzuceniu jednej ukazuje się kolejna, także oparta na grze pozorów. Dotarcie do prawdy okazuje się niemożliwe.

Świat Grety, Erny i Maryjki jest nieco bardziej kolorowy, meble (czyli stół i krzesła) są białe, w opozycji do czarnej scenografii poprzedniej części spektaklu, dużo tu także jaskrawych barw, pełnych życia kolorów, żółci, zieleni (takie kolory widzimy w odważnym stroju Grety oraz na pokrywającej stół ceracie). Jednak to tylko pozory, fasada, za którą ukrywa się niespełnienie, brak perspektyw, totalne rozczarowanie rzeczywistością. Kobiety siedzą w kuchni, dyskutują przy stole, a w miarę upływu czasu okazuje się, że choć każda prowadzi inny tryb życia, wiele je łączy. Wyuzdana, pełna seksualnej energii Greta wciąż myśli o Fredku, który się jej oświadczy (oczywiście wyłącznie w jej wyimaginowanym świecie), dewotka Erna zatraca się w marzeniach o właścicielu sklepu mięsnego, religijnym sprzedawcy przecenionej wątrobianki, z którym mogłaby pojechać do Rzymu, gdzie odbyłyby się ich zaręczyny, natomiast lekko upośledzona umysłowo bogobojna Maryjka snuje absurdalne opowieści o przepychaniu toalet, gdyż właśnie w tym się specjalizuje. Niewinne rozmowy przeradzają się w przerażająco trafną diagnozę rzeczywistości. Maryjka, która nie pozwalała przyjaciółkom na zatracenie się w opowiadaniu historii ze szczęśliwym zakończeniem, przedstawiała bowiem alternatywne rozwiązania, została przez kobiety zamordowana - poderżnęły jej gardło. Była inna, zbyt twardo stąpała po ziemi, niszczyła ich wymyślone szczęście. A największą zbrodnią jest zabijanie marzeń, bo oprócz nich nic już nie zostało.

Zarówno walczące o dominację, uwikłane w sieć wzajemnych zniewag i psychicznych tortur pokojówki, jak i zanurzone w przerażającej beznadziei przyjaciółki to postaci zagrane z wielkim zaangażowaniem, dopracowane i niezwykle wyraziste. Obie historie wciągają od samego początku. Na pierwszy plan wysuwa się aktorstwo, co powinno stanowić istotę przedstawienia dyplomowego, zatem na szczególną pochwałę zasługuje reżyser, który pozwolił młodym ludziom pokazać wypracowany warsztat. Zmusił ich także do intensywnej pracy, w wyniku której powstało mocne aktorsko przedstawienie. Ciekawe pomysły doświadczonego reżysera nadały spektaklowi spójność, bowiem tekstami dwóch wybitnych dramatopisarzy opowiedział on o niespełnieniu, uwięzieniu w kolejnych społecznych rolach, rozczarowaniu życiem.

Przychodzimy do teatru z wielu powodów, choć przede wszystkim po to, by oderwać się od codzienności. Spektakle takie jak ten sprawiają - paradoksalnie - że powracamy do naszych problemów, odnajdujemy siebie w wypowiadanych kwestiach, odgrywanych rolach. Jednak stajemy się bogatsi o doświadczenia postaci, mądrzejsi dzięki ich błędom. Pozwalamy się dotknąć i wypatroszyć mentalnie za cenę usłyszenia prawdy. Dotykamy istoty rzeczywistości, którą obnażyć można tylko poprzez ukazanie struktury marzenia.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
14 grudnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia