Bezkręgowce w wielkich korporacjach

"Małż" - reż: Ewa Wyskoczyl - Teatr ZL

Jak wytrzymać pracę w biurze ogromnej międzynarodowej firmy? Co zrobić, by przejść rekrutację do agencji reklamowej, a następnie się w niej utrzymać? W jaki sposób postępować z mężczyzną, który jest pracoholikiem i maminsynkiem? I czy aby na pewno trzeba tak żyć? Na te pytania musi odpowiedzieć sobie dwudziestokilkuletnia Magda - bohaterka spektaklu Teatru ZL z Tarnowskich Gór.

„Małż”, bo o nim mowa, to przedstawienie oparte na głośnej książce Marty Dzido. Powieść ta balansuje między typową „literaturą kobiecą” a młodą polską prozą, stawiającą sobie za cel m.in. rejestrowanie zmian w najnowszej polszczyźnie. Stąd też główna bohaterka nie przebiera w słowach. Jej ostre, wyraziste wypowiedzi układają się w krytyczny obraz współczesności widzianej jako przestrzeń nieustannej walki. W krzywym zwierciadle ukazany jest tu nie tylko problem bezrobocia, ale również świat kolorowych czasopism i wszechobecnej reklamy.

Reżyserka spektaklu w sposób odważny podeszła do prozy Dzido. Chociaż teksty wygłaszane przez główną bohaterkę układają się raczej w monolog, to w przedstawieniu Teatru ZL występuje trzech aktorów oraz męski chór. Sfrustrowaną kobietę nieustannie osaczają wrogie postacie: szefowie i współpracownicy uczestniczący we wszechobecnym wyścigu szczurów, nadopiekuńcza teściowa czy niedojrzały towarzysz życia. Takie ciągłe „wymienianie się” postaci, krążących wokół Magdy, pozwoliło zdynamizować akcję, stworzyć atmosferę permanentnego zagrożenia. Na bohaterkę tę czyhają bowiem wciąż nowe niebezpieczeństwa – od pracoholizmu po długotrwałe bezrobocie.

Poszczególne fragmenty spektaklu przeplatane są piosenkami, w których głos zabierają nie tylko bohaterowie, lecz również chór. Ten ostatni, w sposób oczywisty nawiązując do greckiej tradycji, komentuje wydarzenia dziejące się na scenie. Spokojny, statyczny sposób jego wypowiedzi w ciekawy sposób skontrastowany został z pełną energii grą młodych aktorów. Wykorzystanie chóru to nie jedyny interesujący pomysł Ewy Wyskoczyl. Do tego typu rozwiązań należy zaliczyć chociażby początkową scenę spektaklu, która niemal idealnie odwzorowuje atmosferę panującą w międzynarodowych korporacjach.

Twórcom widowiska nie udało się jednak uniknąć błędów. Niektóre sceny oparte są na zbyt dosłownych metaforach, inne, niepotrzebnie wydłużone bądź przesycone zbytnim dydaktyzmem, zwyczajnie nużą odbiorców. Nie da się również ukryć, że przedstawienie to charakteryzuje pewna niezborność. Przejawia się ona między innymi w braku wyraźnego zakończenia. Wiernych czytelników prozy Dzido, świadomych tego, że jej książka wyszła w dwóch (różniących się właśnie zakończeniem) wariantach, z pewnością to nie zdziwi. Nie odważyłabym się jednak postawić tezy, że było to zagranie celowe, całkowicie świadome. Nawet jeśli – to dla przeciętnego odbiorcy nieczytelne. Również warstwa muzyczna, choć miejscami idealnie dobrana do treści prezentowanych na scenie, czasem wydaje się od nich odrywać lub też nad nimi dominować. Jest to jednak raczej drobne niedociągnięcie, niż poważny zarzut.

„Małż” Marty Dzido jest tekstem bardzo współczesnym (co nie musi oznaczać „dobrym”), porusza aktualną, ważną problematykę. Jeśli za główny cel przedstawienia uznamy zwrócenie uwagi na tę ostatnią, to z pewnością się to udało. Co więcej, mimo że jest to widowisko stworzone zgodnie z autorską wizją reżysera, nie zatraca ono językowego charakteru książkowego pierwowzoru. I choć miejscami spektakl Teatru ZL nasuwa skojarzenia ze szkolną akademią, nie sposób zaprzeczyć, że w tej, amatorskiej przecież, grupie kryje się spory potencjał. Młodych aktorów występujących w „Małżu” z pewnością jeszcze nieraz zobaczymy na deskach teatru.

Barbara Englender
Dziennik Teatralny
18 sierpnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...