Bladaczkom ku przestrodze

SPACER z KULTURĄ

"Historia ludzkości zaczęła się od obrazków (rysunki naskalne w Australii, w Altamirze, w Lascaux, na Saharze) i kończy się na obrazkach (telewizja, internet) - "Lapidarium III" Ryszard Kapuściński.

"(...) obdarzona wolnym wyborem przytłaczająca większość istot ludzkich w systemie wolnorynkowym przedłoży "Park jurajski" nad Ajschylosa, (...) ilustrowany magazyn czy komiks nad Rembrandta" - George Steiner, cyt. za: Maria Janion "Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś".

Za każdym razem, kiedy słyszę takie teksty, zastanawiam się: dlaczego?. Dlaczego ludzie wybierają rzeczy najprostsze, najłatwiejsze i najprzyjemniejsze. Chociaż z tym ostatnim bym dyskutowała, bo z przyjemnością w obcowaniu z czymś łatwym i prostym w sztuce różnie bywa. W obcowaniu z czymś łatwym i prostym w życiu bywa jeszcze różniej.

Ale wracając do pytania: dlaczego? Czy to kwestia kiepskich edukatorów? Czy braku dostępu do kultury wysokiej? Czy ograniczonych umysłów ludzkich? Ostatnią tezę bym odrzuciła. Jeśli ktoś ma ograniczony umysł, to zazwyczaj na własne życzenie. I nie jest to kwestia wykształcenia czy inteligencji. Można być wykształconym i inteligentnym i mieć ograniczony umysł, a można być kiepsko wykształconym i mieć umysł otwarty.

Dlatego wcale mnie nie zdziwiło, kiedy pewna osoba po pierwszej wizycie w filharmonii na koncercie laureata Konkursu Chopinowskiego wychodziła z niego zachwycona.

Nie zdziwiło mnie, kiedy inna osoba po dwóch wizytach w operze uznała, że trudny i mroczny spektakl „The Turn of the Screw. (Dokręcanie śruby)" Benjamina Brittena jest lepszy od popularnej "Traviaty" Verdiego, wystawionej w tej samej operze.Nie dziwi mnie, kiedy kameralne zespoły muzyki klasycznej latem objeżdżają nadmorskie miejscowości i mają lepszą frekwencję, u przypadkowej przecież publiczności, niż kiepskiej jakości kabarety czy gwiazdy popowe.

Podczas wszelkich wakacji i ferii spędzanych na wsi wielokrotnie obserwowałam, jak osoby z pokolenia wojennego, mającego spore braki w wykształceniu, z radością zasiadały przed telewizorem w oczekiwaniu na Teatr Telewizji czy seriale nakręcone na podstawie literatury pięknej. Ktoś może powiedzieć, że to dlatego, że w ówczesnej telewizji były tylko dwa kanały i nie mieli wyboru. Ale to nieprawda. Zawsze była alternatywa w postaci wyskoczenia do sąsiada na karty albo kielicha. Ludzie się wtedy spotykali towarzysko naprawdę często. A jednak zbierali się przed telewizorami, bywało, że w towarzystwie sąsiadów, i z przejęciem oglądali to, co serwowała telewizja. A w radiu słuchali aktorów czytających książki. Oczywiście nie wszyscy, ale wielu.

Jeśli ktoś ma otwarty umysł, dostrzega piękno i emocje, które nie zawsze są proste, ale zawsze poruszają. Od zamkniętych umysłów się odbiją. Sztuka polega więc na tym, żeby te zamknięte umysły otworzyć, a nie każdy to potrafi.

U Gombrowicza Słowacki uczniów "nie porusza", bo profesor Bladaczka nie potrafił wyjaśnić uczniom dlaczego „Słowacki wielkim poetą był". Takich profesorów mamy mnóstwo. I nie tylko profesorów, ale wszystkich, którzy roszczą sobie prawa do kształtowania naszych gustów. Pytanie tylko, czy oni naprawdę chcą cokolwiek kształtować, czy iść na łatwiznę? Telewizja, która powinna realizować misję w kwestii krzewienia i popularyzowania kultury wysokiej, spopularyzowała wiele lat temu muzykę biesiadną, a obecnie popularyzuje najpopularniejszego przedstawiciela najpopularniejszego gatunku muzycznego. Programów edukacyjnych tam nie uświadczysz, a jeśli są, to w znikomych ilościach.

Profesor Bladaczka i inni żałości edukatorzy mają duże zasługi w zamykaniu umysłów. W profilowaniu ich na kiepskość i nijakość.

Pisarka Klementyna Tańska już na początku XIX wieku była zdecydowanie przeciwna romansom książkowym, ponieważ "opisując ludzki doskonałych, mężczyzn wiernych, czułych, na miłości zasadzając całe szczęście kobiety, koniecznie się młodej kobiecie podobać muszą, ale jakże jest nieszczęśliwa ta, co w nie wierzy, która sobie wystawia świat i ludzi takimi, jak one ich malują" - cyt. za: "W cieniu koronkowej parasolki" Joanna Dobkowska, Joanna Wasilewska.

Ale te romanse dawały i dają do dzisiaj kobietom szansę ucieczki i przeżycia niespotykanych emocji, jakich nie zaznają w życiu. Tym paniom z początku XIX wieku podsuwano właśnie takie książki, bo lepiej, żeby "uciekały" niż myślały. Przez 200 lat niewiele się w tej kwestii zmieniło. Rzucić ludowi coś prostego i łatwego, niech nie myśli.

Życie jednak pokazuje, że ostatecznie to sztuka zwycięża, a każdy Bladaczka, prędzej czy później, odchodzi w zapomnienie i wcale nie w chwale.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
23 lipca 2022

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...