Blask sławy lub gorycz klęski

Szwoleżerowie" - reż. Grzegorz Wolf - Studium Wokalno-Aktorskie w Gdyni

Łaska kibica na pstrym koniu jeździ, podobnie jak działaczy i trenerów, którzy oczekują wyników. Za osiągnięcie sukcesu czasem trzeba zapłacić najwyższą cenę. Z tą tematyką mierzą się studenci IV roku Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni. Ich spektakl dyplomowy "Szwoleżerowie" jest przedsięwzięciem nie tylko ambitnym, ale też udanym.

Do pracy nad spektaklem dyplomowym reżyser Grzegorz Wolf wraz z 14-tką studentów IV roku Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni wybrał tekst Artura Pałygi "Szwoleżerowie" (prezentowany przez Teatr Polski w Bydgoszczy prapremierowo w 2011 roku w reżyserii Jana Klaty). To inspirowana biografiami wielu żużlowców opowieść o życiu żużlowców - gdy gasną flesze, a zawodnik odreagowuje wydarzenia na torze, sięgając po używki lub starając się prowadzić "normalne" życie.

Sportowcy przedstawiani przez media jako bohaterowie i herosi mierzą się ze sławą, popularnością i otaczającą ich zewsząd presją - ze strony działaczy, kolegów z drużyny oraz - przede wszystkim - kibiców, kochających za sukcesy, nienawidzących za porażki. Pałyga (który nie ma nic wspólnego z "czarnym sportem") wybrał trzy uniwersalne profile żużlowców (lidera drużyny, utalentowanego "młodego wilczka" oraz zawodnika, który przechodzi kryzys formy), dodając prezesa drużyny, trenera i dziewczyny zawodników. Minispołeczność żużlową uzupełniają dziewczyna z parku maszyn oraz psycholożka współpracująca z klubem.

Grzegorz Wolf podjął się karkołomnego zadania - z pierwszej części spektaklu czyni lekką komedię muzyczną, momentami z pogranicza kabaretu (najlepszym jej momentem jest piosenka pani psycholog z chórkiem żużlowców śpiewających falsetem i dyskotekową choreografią, przygotowaną przez Michała Cyrana), w drugiej zaś pozwala początkującym artystom stworzyć kameralny musical o ciemnej stronie sportu (zaniedbane rodziny sportowców, problemy małżeńskie, nieumiejętność odnalezienia się w sytuacjach pozbawionych adrenaliny i rywalizacji) z brawurową sceną finałową, gdy wszystkie emocje zamknięte zostają w świetnie wykonanej piosence Tadeusza Woźniaka "Zegarmistrz światła".

Wszystko dzieje się w umownej przestrzeni, nakreślonej kilkoma imitującymi trybuny, ustawionymi na sobie ławami, przykrytymi biało-czerwonym materiałem (również w strojach aktorów - czirliderek, prezesa i trenera, kibiców czy Sindirelli z parku maszyn - jest wiele aluzji do padającego z ust prezesa stwierdzenia, że żużel to nasz sport narodowy). W centrum sceny znajduje się motocykl żużlowy, na którego wsiadają w toku akcji właściwie wszyscy bohaterowie spektaklu.

Spektakle szkolne mają swoje prawa, więc nie zawsze udaje się pogodzić dyscyplinę aktorską z potrzebą pokazania się (co widać szczególnie w przypadku części damskiej obsady), na czym traci widowisko. Najsłabszy fragment przedstawienia, nie licząc wątku rapującego Podprowadzającego, to piosenka z początku drugiego aktu. Najlepiej wypadają Ci, którzy na scenie nie szarżują, przez co wydaje się, że czują się najswobodniej.

Pierwszy akt zdecydowanie należy do pary prezes Bogusław (Marcin Słabowski) i trener Boguś (Dawid Wojtkiewicz) - obaj świetnie ze sobą współpracują, ujawniając duży potencjał komiczny. Drugi akt "skradła" dla siebie Magdalena Borowiecka - największe odkrycie i pozytywne zaskoczenie spektaklu, grająca lekceważoną przez wszystkich w klubie Sindirellę z parku maszyn. Borowiecka zadziwia odważnym, oryginalnym wykonaniem "Summertime" Janis Joplin (ciekawy głos, świetna interpretacja) i precyzją, z jaką panuje nad emocjami, targającymi jej bohaterką. Spory potencjał wokalny drzemie również w Agnieszce Brenzak (odgrywającej rolę Psycholożki Jolanty).

Szkoda, że mniej eksponowaną rolę otrzymała Maja Gadzińska, której potencjał jest niewątpliwie większy niż rola Sandry, dziewczyny Maćka Mistrza. Z trójki żużlowców najciekawiej prezentuje się Tobiasz Cytrowski - który postać Łukasza Złamanego ukazuje jako wrażliwego, dotkliwie przeżywającego niepowodzenia człowieka, nie będącego w stanie spełnić oczekiwań i nie wytrzymującego presji środowiska. Intryguje Fryzjer Przemysława Pawłowskiego (aktora i jednocześnie autora muzyki do przedstawienia), posiadającego zdolność przyciągania uwagi i umiejącego to wykorzystać na scenie.

Niemal trzygodzinny spektakl przygotowany przez Grzegorza Wolfa ze studentami SWA miewa słabsze momenty, jednak jest nie tylko ambitną, ale też udaną próbą opowiedzenia o ludzkich dramatach. Inscenizacyjnie pasuje do konwencji musicalowej, w której studenci SWA czują się najlepiej. Pomaga im w tym ciekawa choreografia Michała Cyrana (chybiona jedynie w przypadku utworu otwierającego drugi akt) oraz korespondująca z wydarzeniami na scenie muzyka Przemysława Pawłowskiego.

"Szwoleżerowie" to jedna z ostatnich szans adeptów SWA na otwarcie sobie drzwi do kariery w teatrze. Warto zapamiętać takie nazwiska jak Słabowski, Borowiecka, Gadzińska, Pawłowski, pamiętając o obsadzonym już w jednej z tytułowych ról w spektaklu Muzycznego "O straszliwym smoku, dzielnym szewczyku, prześlicznej królewnie i królu Gwoździku" Macieju Podgórzaku (tutaj jako Maciek Mistrz). Z pewnością nie raz jeszcze o nich usłyszymy.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
5 marca 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia