Bo o miłość się walczy

"Wszystko dobre, co się dobrze kończy" - Teatr Śląski w Katowicach

Sezon artystyczny Teatru Śląskiego kończy się premierą spektaklu "Wszystko dobre, co się dobrze kończy" w reżyserii Tadeusza Bradeckiego. To na wpół komediowe, a na wpół tragiczne przedstawienie napisane przez Williama Szekspira w XVII wieku okazuje się niezwykle aktualne w wieku XXI!

Kobieta nie jest tu zniewoloną dziewicą, która zmuszona do małżeństwa biernie przyjmuje swój los. Tutaj kobieta jest wojowniczką – to ona kocha, zdobywa, zostaje odrzucona, a wreszcie poświęca wszystko, aby zdobyć ukochanego mężczyznę. Jakież to aktualne… która z nas, drogie panie, biernie dziś czeka na miłość? Niektórzy powiadają, że świat stanął na głowie, ale dzisiaj to właśnie my-kobiety zdobywamy, a nie jesteśmy zdobywane. To my walczymy, knujemy i jesteśmy gotowe poświęcić wszystko dla swej miłości.  

Helena (Agnieszka Radzikowska) od początku wie, czego pragnie – Bertrama (Michał Rolnicki). Bertram za to od początku wie, czego nie pragnie – Heleny. I tu właściwie pojawia się problem, a w zasadzie konflikt interesów – jak to zrobić, żeby ich pogodzić. Cała akcja nabiera jeszcze większego tempa, kiedy król (Adam Baumann), cudownie uzdrowiony przez Helenę, nakazuje Bertramowi ją poślubić. Jak to się skończy? Czy uda się pogodzić dwa całkowicie odmienne stanowiska? Kto wróci z tarczą, a kto na tarczy, wkrótce się okaże…

„Wszystko dobre…” to raczej nietypowa komedia, nie tylko ze względu na tematykę, ale również jeśli chodzi o formę. Powaga przeplata się tu z humorem, a zdezorientowany widz, czasem nie wie, czy śmiać się, czy lepiej płakać. Postacią wprowadzającą największe zamieszanie, a jednocześnie humor jest Parollles (Andrzej Warcaba). Mimo nieporozumień i zwad, które za jego pośrednictwem wkradają się do sztuki, postać ta budzi sympatię i doping publiczności.

Akcja pierwszej części przedstawienia rozgrywa się na dwóch planach: w pałacu hrabiny Rousillonu (Violetta Smolińska) i w pałacu króla Francji, które oddziela jedynie kurtyna. Ciekawa scenografia, wykonana przez Sławomira Smolorza, idealnie oddaje komiczny charakter spektaklu (szczególnie, kiedy w drugiej części pojawia się olbrzymi pomnik Dawida – bez głowy…).

Przedstawienie nie należy do tych łatwych i przyjemnych. Zaczyna się śmiercią i żałobą, a zanim skończy się dobrze, wszystko wygląda jeszcze gorzej… Sztuka pokazuje blaski i cienie życia ludzkiego, jednocześnie kręcąc się w koło – początek farsy, gdy król pozwala Helenie – kobiecie z niskiego stanu wybrać bogatego męża, koniec (a jednocześnie nowy początek), gdy król ponownie pozwala wybrać biednej kobiecie – Dianie, bogatego męża…

Niebanalna historia w niebanalnym wykonaniu. Polecam.

Joanna Garbarczyk
Dziennik Teatralny Katowice
1 lipca 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...