Bóg by się uśmiał?
„Fabryka Absolutu" – aut. Karel Čapek – reż. Judyta Berłowska – Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w BydgoszczySpektakl pt. „Fabryka Absolutu", w reżyserii Judyty Berłowskiej, nawiązuje do satyrycznej powieści science fiction autorstwa czeskiego pisarza Karela Čapka. Postapokaliptyczna wizja świata ogarniętego obsesją na punkcie zdobyczy techniki jest niezwykle intrygująca, szczególnie teraz – w erze AI. Historia zachęca do rozważań na temat kondycji współczesnego świata, wpływu religii na ludzkie postawy oraz prowokuje do snucia prognoz dotyczących przyszłości. Sztuka wyśmiewa przywary polityków, przedsiębiorców, a także przeciętnych zjadaczy chleba.
Wynalazca o imieniu Marek (Paweł L. Gilewski) konstruuje tajemniczą maszynę – karburator. Urządzenie umożliwia rozbicie atomu na drobniejsze cząstki, zwane absolutem. Skutki działania machiny sugerują, że cały świat składa się z niebiańskiej materii. Oto w Bydgoszczy za sprawą wytworu ludzkiej kreatywności zmaterializował się Bóg! Jak zachowa się społeczeństwo w konfrontacji z namacalnymi dowodami istnienia Stwórcy? Jak na fakt, że wszelkie profanum przenika sacrum zareagują zdezorientowani ateiści?
Kiedy karburator trafia w ręce zachłannego przedsiębiorcy – pana G. H. Bondy'ego (Marcin Zawodziński), uruchomiona zostaje lawina niemożliwych do powstrzymania zdarzeń. Konsorcjum MEAS rozpoczyna produkcję maszyn na skalę masową, podczas gdy urządzenia bezustannie emitują boskie cząsteczki. W rezultacie tych działań obecność sił niebieskich staje się odczuwalna w fabrykach, sklepach, domach i na ulicach. Co się wydarzy, gdy innowacyjne maszyny zdominują rzeczywistość? Czy absolut zbawi ludzkość niczym Mesjasz zstępujący na ziemię? Czy konsekwencje raczej pogrążą nasz świat?
Na główne miejsce akcji wybrano miasto Bydgoszcz. Puszczeniem oczka w stronę mieszkańców jest uwzględnienie w sztuce postaci „Łuczniczki" (doskonała Michalina Rodak), karuzeli na Placu Teatralnym, a także wzmianki o wampirach z... Fordonu. Rozgrywające się wydarzenia są prezentowane w formie artykułów (w rolach redaktorek Emilia Piech i Dagmara Mrowiec-Matuszak) w lokalnym czasopiśmie „Przyjaciel Ludu" i okraszone listami mieszkańców. Ukłonem w stronę bydgoszczan jest również wybór miejsca inscenizacji – legendarnego klubu Mózg.
Dramaturg Amadeusz Nosal na bazie powieści Čapka stworzył jakże interesujący, ale niełatwy do zaadaptowania na deskach teatru scenariusz. Fabuła jest wielowarstwowa, miejscami zagmatwana, co utrudnia jej odbiór. Wszak jak przedstawić obfitość dóbr i ogrom konsekwencji dotykających cały ziemski glob, mając do dyspozycji niewielką salę i kilku aktorów? Skromna scenografia nie ułatwia budowania klarownego obrazu opisywanych wątków. Trudniej uwierzyć w konstruowany świat, który ma oddać bezmiar rzeczy i potok zdarzeń, gdy oprawa przedstawienia jest tak oszczędna.
Niesprzyjające warunki pracy pokazują kunszt bydgoskiego zespołu, który na scenie daje z siebie wszystko. Jestem pełna podziwu dla żywiołowych aktorów, którzy swoją grą potrafili oddać groteskę kreowanej rzeczywistości na kształt prozy Čapka. Historię dopełnia również energiczna i niepokojąca muzyka rodem z thrillerów SF oraz sugestywne efekty dźwiękowe autorstwa Sebastiana Świądra. Połączenie znakomitej gry aktorskiej, wyrazistej oprawy muzycznej i szybkiego tempa akcji sprawia, że sztuka mija błyskawicznie.
Dialogi, choć miejscami zawiłe, są niezwykle inteligentne i dowcipne. Niewielka sala w bydgoskim klubie Mózg sprawia, że doświadczenie inscenizacji przebiega w kameralnej atmosferze, a błyskotliwe kwestie wypowiadane przez aktorów wpatrzonych w oczy garstki widzów bawią tym mocniej. Siedząc w drugim rzędzie, uśmiałam się do łez.
Spektakl „Fabryka Absolutu" skłania do refleksji nad absurdami współczesnego świata – jego duchowym zagubieniem, kultem postępu i społeczno-kulturowymi sprzecznościami. Jeszcze mocniej jednak zachęca do ironicznego spojrzenia na własne paranoje i ułomności charakteru. To historia, która bawi, nie rezygnując z poważnego przesłania.
I właśnie w tym tkwi jej siła.