Bohaterowie codzienności

"Diabli mnie biorą" - reż. Marek Rębacz - Teatr Nowy w Łodzi

Kolejny sezon teatralny w Teatrze Nowym w Łodzi otworzyła komedia "Diabli mnie biorą" napisana przez Marka Rębacza, wyreżyserowana przez samego autora. Widzów zapewne będą przyciągać do teatru nazwiska występujących w spektaklu gwiazd - Krzysztofa Kiersznowskiego i Olafa Lubaszenki, ale przedstawienie warto obejrzeć nie tylko z powodu nazwisk wymienionych w obsadzie. To przykład zabawnej, współczesnej polskiej komedii, a takich sztuk na rodzimych scenach ciągle jest niewiele

Z pewnością - w zależności od poczucia humoru, poziomu wykształcenia, wieku, a nawet nastroju widzów, którzy zjawili się w teatrze - przedstawienie będzie spotykało się z różnymi reakcjami, w polskich teatrach (prócz nielicznych wyjątków) nie ma bowiem silnie rozwiniętej tradycji komediowej. W ostatnim czasie obserwujemy rozwój rodzimych scenicznych utworów służących rozrywce, co świadczy o zapotrzebowaniu na tego typu teksty. W ten trend doskonale wpisał się twórca Polskiej Sceny Komediowej Marek Rębacz, pisząc komedię dotykającą wszystkich naszych bolączek. W warstwie fabularnej autor „Diabli mnie biorą” eksploatuje silnie zakorzeniony w literaturze europejskiej i światowej motyw cyrografu z diabłem i sposobów, przy pomocy których dybiący na ludzką duszę szatan osiąga swój cel. Tym razem na liście Księcia Piekieł pojawia się nazwisko Józefa Papugi (Bartosz Turzyński), trzydziestolatka, który nie ma żadnego pomysłu na życie. Jego ojciec, były wojskowy Henryk (Krzysztof Kiersznowski) zmusza chłopaka do ćwiczeń chcąc zrobić z niego „prawdziwego mężczyznę”. Ojciec musi sobie poradzić z jeszcze jednym problemem - jest nim narzeczona syna Krystyna, olbrzymich rozmiarów kobieta, która owinęła sobie Józefa wokół palca, ujęła go swoją siłą własnoręcznie wyciągając go z zaspy śnieżnej. Na szczęście pojawia się urocza diablica Annabelle (Monika Buchowiec), która może odwrócić uwagę młodzieńca od Krystyny. Spełniając życzenie Józia o byciu gwiazdą rocka wchodzi z nim jednak w układ - podpisuje umowę na okres próbny, za co ściga ją żądny zemsty Lucyfer (Olaf Lubaszenko). Mający trudną do przezwyciężenia depresję władca piekła poznaje Henryka, z którym się zaprzyjaźnia. Po pobycie w domu Józefa i Henryka Papugi zarówno dla piekielnych mocy, jak i dla ojca i syna nic już nie jest takie samo.

Akcja rozgrywa się w mieszkaniu Józefa - widzimy szafę, łóżko, drzwi wejściowe, parawany oraz aneks kuchenny, odgrywający dużą rolę z połączeniu z piekłem. Po przerwie białe meble zamienią się w czarne, pokryte wizerunkiem diabła. Szatan przejmie panowanie nad domem Józefa Papugi? Niezupełnie. Z polską wódką i polską rzeczywistością nie tak łatwo sobie poradzić. Lucyfer przyznaje, że nie rozumie Polaków, którzy na najgorszy nawet kataklizm reagują w specyficzny, nieprzewidywalny sposób (gdy zesłał na ten naród świńską grypę Polacy nie kupili szczepionek!). Oto właśnie, wraz z pojawieniem się Lucyfera, rozpoczyna się najciekawsza część spektaklu - satyra na Polskę. Największe rozbawienie publiczności wywołują sceny rozmów Henryka i Księcia Piekieł - obaj siedzą na usytuowanej z prawej strony sceny ławce, w tle widzimy rajskie drzewo z oplatającym konary wężem. Panowie rozmawiają o niespełnieniu, o swoich codziennych problemach, życiowych porażkach. Krzysztof Kiersznowski wyspecjalizował się w roli pijaczków i typków podejrzanej konduity - trzeba przyznać, że w dziedzinie rozśmieszania publiczności jest niedościgniony. Jego Henryk to człowiek złamany, przegrany, który poniósł porażkę na wszystkich możliwych polach. Spotykając Lucyfera (całkiem niezła rola Olafa Lubaszenki, który umiejętnie balansuje między komizmem i tragizmem - jego podwijanie, niewidzialnego zresztą, ogona to komediowe mistrzostwo) zyskuje równie niezadowolonego ze swej egzystencji kompana, z którym może szczere porozmawiać. Śmiech staje się metodą na przetrwanie w „kraju cudów”, w którym paradoks zdaje się najtrafniej charakteryzować rzeczywistość. Tu nawet diabeł bezsilnie rozkłada ręce.

Przedstawienie Marka Rębacza, pomimo kilku drobnych mankamentów (pierwszej części nieco brakuje dynamiki, jest trochę za długa, przez co traci rozpęd), ma szansę stać się komediowym hitem, spełnia bowiem wszystkie kryteria spektaklu mającego bawić publiczność. Głęboko zanurzony w polskich realiach tekst z pewnością wyda się widzom dużo bliższy, niż świat bohaterów angielskich fars królujących na polskich scenach. Sypiące się jeden za drugim dowcipy dotyczą przede wszystkim kontaktów damsko-męskich oraz sytuacji w kraju, czyli dwóch uniwersalnych tematów poruszanych przez satyryków. Aktorzy poradzili sobie z niełatwą materią tekstu komediowego, każdy z nich stworzył wiarygodną, charakterystyczną postać. Reżyser nie wybrał baśniowej konwencji, nie przyprawił diabłom rogów i ogonów, w spektaklu dominuje komizm słowny i sytuacyjny. Znalazło się także miejsce na odrobinę zadumy - przedstawienie pokazuje, że każdy z nas jest bohaterem codzienności. W takiej rzeczywistości nawet sam diabeł załamuje ręce. A my nie tylko żyjemy w tym kraju, lecz jeszcze udaje nam się jakoś w tych realiach funkcjonować. Choć nierzadko, patrząc na wieczorne wiadomości, diabli nas biorą!

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
13 września 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...