Bój o Pragę
Felieton Romana Pawłowskiego w cyklu 'Kocham teatr'Dawno politycy nie mówili tyle o Pradze i jej życiu kulturalnym, ile w ostatnich, przedwyborczych tygodniach. Dwaj kandydaci na prezydenta Warszawy ze ścisłej czołówki - Kazimierz Marcinkiewicz i Marek Borowski - prześcigają się w obietnicach. Pierwszy jeszcze nie tak dawno twierdził, że nigdy nie był na Ząbkowskiej, dzisiaj obiecuje budowę centrum artystycznego w Wytwórni Wódek 'Koneser' i urządza spotkanie wyborcze pod szkaradnym pomnikiem podwórkowej kapeli na Floriańskiej. Drugi spotkał się z praskimi artystami w Koneserze i obiecał budowę sali koncertowej w tym samym miejscu co jego rywal. Obaj zarzekają się, że niezwykle leży im na sercu dobro Pragi, a już szczególnie los twórców, którzy przenieśli się na prawy brzeg i walczą o przetrwanie. Jedynie Hanna Gronkiewicz-Waltz nie składa żadnych obietnic w tej sprawie, jej kampania skupia się bowiem na inwestycjach i komunikacji. Platforma Obywatelska nigdy nie miała dobrego pomysłu na kulturę, co jak na partię o inteligenckim rodowodzie zakrawa na skandal. Jednak paradoksalnie to właśnie program Gronkiewicz-Waltz może się najbardziej przysłużyć rozwojowi artystycznej Pragi. Problem z życiem kulturalnym na Pradze nie polega bowiem na braku miejsc, ale na braku widowni. Tłumy bywają tu jedynie na wielkich imprezach, takich jak festiwal Sąsiedzi dla Sąsiadów czy Dni Ząbkowskiej. Ale zajrzyjcie do Teatru Wytwórnia w dzień powszedni, a zobaczycie rzeczywiste zainteresowanie. Nie ma co ukrywać, publiczność praskich galerii i offowych teatrów pochodzi w dużej mierze z lewego brzegu, a jak wygląda komunikacja, każdy widzi. Zatkane mosty i brak możliwości nocnego powrotu ograniczają publikę do najbardziej wytrwałych jednostek. Być może Kazimierz Marcinkiewicz wybuduje w Koneserze teatry i galerie, ale w jaki sposób dostaną się tam widzowie? Bo chyba nie słynną kładką dla pieszych, która ma łączyć Stare Miasto z dzikimi okolicami zoo. Dopóki nie będzie na Pradze metra, szybkiej kolei i jeszcze jednego mostu, dopóty praska kultura będzie przygodą jedynie dla ludzi o stalowych nerwach i nielicznych miejscowych hobbystów.