Boso do Afryki

"Afrykańska przygoda" - reż: M. Fajak-Słomińska i J, Słomiński - Wrocławski Teatr Lalek

Czy roczne dziecko da się oswoić z przestrzenią teatru? Oczywiście, pod warunkiem że zabierzemy się za to z wyczuciem i ze zrozumieniem natury malucha. Czyli tak, jak wrocławscy lalkarze w spektaklu "Afrykańska przygoda". To 30-minutowe przedstawienie zostało w całości opracowane z myślą o tych, którzy nie potrafią jeszcze ani dobrze mówić, ani dobrze chodzić.

Okazuje się, że do nich też można mówić językiem teatru, trzeba tylko znaleźć odpowiedni kod. A taki znaleźli twórcy przedstawienia, czyli Mariola Fajak-Słomińska i Janusz Słomiński. Swój przekaz skierowali do naprawdę małych dzieci - między 1 a 4 rokiem życia (warto zaznaczyć, że: po pierwsze jest to pomijana przez teatr grupa widzów, po drugie - szalenie wymagająca). To wiek, w którym maluch z jednej strony jest żądny przygód i chłonny wiedzy, a z drugiej boi się nowości i nie lubi zmian. Cieszy się z niespodzianek, ale najlepiej siedząc u mamy lub taty na kolanach. Nie jest więc łatwo trafić do takiego widza. Autorom i aktorom "Afrykańskiej przygody" jednak się udało. Co prawda, 4-latek może się pod koniec nieco wiercić, ale roczniak czy dwulatek w zachwycie (niekoniecznie niemym) usiedzi co najmniej 15 minut (spore osiągnięcie!). Bo jest to spektakl prosty, spokojny i bezpieczny, czyli dopasowany do wrażliwości najnajmłodszego dziecka.

Prosty

Ta krótka opowieść nie ma jakiejś rozbudowanej fabuły. Mały Jacuś śni o podróży do Afryki. Udaje się w nią nie opuszczając własnego pokoju. Zwyczajne, codzienne przedmioty zaczynają więc żyć własnym życiem. Kołdra staje się rozgwieżdżonym niebem, lampa zamienia się w żyrafę, a piłka to głowa słonia. Lalkowy bohater spotyka nawet lwa, który okazuje się wygodną poduszką. Jacuś poznaje różne zwierzęta, bawi się z nimi przez chwilę, a na koniec znowu zasypia otulony kołderką. Aktorzy animujący bohaterów używają uniwersalnego sposobu mówienia - czytelnych gestów i krótkich sylab w stylu bam, buju, pa, pa. Infantylne? Dla dorosłego tak, ale dla dziecka - naturalne!

Spokojny

Akcja toczy się powoli, nie ma żadnych nagłych zwrotów akcji. Co nie znaczy, że nic się na scenie nie dzieje. Dzieje się i to dużo, aktorzy (Patrycja Łacina-Miarka, Edyta Skarżyńska, Tomasz Maśląkowski) co rusz "uruchamiają" kolejne atrakcje. W tle płynie spokojna, łagodna muzyka (autorstwa Pawła Dudzika). Twórcy przedstawienia pomyśleli o takich drobnych (a dla komfortu małego widza bardzo ważnych) kwestiach jak cały czas włączone światło. Nie ma momentu, w którym na widowni robi się całkowicie ciemno. Dzięki temu udało się uniknąć nagłych wybuchów płaczu, które w takich chwilach z reguły zaraźliwie wypełniają salę.

Bezpieczny


Zacznijmy od tego, że spektakl grany jest w kameralnej sali. Wchodzi się do niej na boso - widownia wyścielona jest miękką wykładziną, na której leżą kolorowe poduszki. Od razu nasuwają się skojarzenia z dziecięcym pokojem - pluszowe rekwizyty, w żywych i ciepłych kolorach (za scenografię odpowiedzialna jest Jolanta Brejdak), przeróżne skrytki i zakamarki. Można zarzucić autorom tej koncepcji scenicznej, że trochę przenieśli teatr do sklepu zabawkowego, ale z drugiej strony - jest to przecież przestrzeń już oswojona przez miejskie maluchy. Wiele z takich "sieciówkowych" przedmiotów (żeby nie wymieniać nazwy konkretnego sklepu) znajduje się w ich najbliższym otoczeniu. Pomysłodawcy chyba celowo nawiązali właśnie do takiej stylistyki.

Bardzo prawdopodobne, że po wyjściu z teatru maluszek nie będzie pamiętał, o czym było przedstawienie. Na pewno jednak zapamięta, że czuł się tu dobrze. A dorosły zobaczy, że zwyczajne rzeczy też mogą być niezwykłe, wystarczy tylko uruchomić wyobraźnię. I o to właśnie chodzi. Na przeżycia artystyczne wyższego rzędu będzie jeszcze czas.

Iwona Szajner
www.kulturaonline.pl
19 maja 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia