Brand New Man

"Cząstki elementarne" - reż: Wiktor Rubin - Teatr Polski we Wrocławiu

"Cząstki elementarne" Wiktora Rubina możemy traktować jako próbę opowiedzenia dwu historii - indywidualnej oraz “globalnej". To przekaz o przeszłości determinującej przyszłość, o granicach wolności, a właściwie braku tych granic; smutna wizja świata "wypranego" z duchowości, w którym życie staje się ledwie zbiorem procesów fizyczno-chemicznych. Spektakl wydobywa z powieści Houllebecqua to, co zostało przytłumione przez opisy rodem z podręczników studentów nauk medycznych.

 Przestrzeń jest biała, prawie pusta, „skażona” sterylnością. Na górnej kondygnacji usytuowana została przytulna kanapa, rodem z secesyjnych mieszkań oraz obraz nawiązujący do biblijnej opowieści o Abrahamie, czyniącym ofiarę ze swego syna. W jednej ze scen płótno zostanie odwrócone, przy okazji pojawi się komentarz o legalizacji prawa do aborcji.

Wydarzenie to stanowi jeden z przejawów ekspansji wolności, będącej podstawową wartością w hippisowskim świecie. Jest również jednym z katalizatorów przemian społeczno-obyczajowych; transformacji na pewno ważnych, do których jednak nie należy odnosić się całkiem bezkrytycznie. 

Przedstawienie Rubina odsłania „przewrotność” wyzwolenia mentalnego; bezmyślność działań człowieka, nastawionego nie na wolność rozumianą jako poszanowanie odrębności i indywidualności, ale jako możność spełniania egoistycznych pobudek.  

Z „czasem przemian” zderzone zostają historie jednostek – dwu braci: Michela i Bruna. Kolejne fragmenty składają się na sekwencję zdarzeń istotnych w życiu mężczyzn, eksponują determinanty ich późniejszych zachowań. Nie sposób nie zwrócić uwagi na kompozycję scenicznej narracji – otrzymujemy coś na kształt wspomnień splecionych „interferentnie”.

W ten sposób podkreśla się, iż zachowania braci, z pozoru odmienne, mają tożsame motywacje. 

Michel zdaje się być niemalże wyzutym z emocji, nieco autystycznym człowiekiem, zamkniętym w świecie naukowych refleksji. Postać tę, skądinąd w bardzo dobry sposób, kreuje Adam Cywka. Jest spokojny, opanowany, ale też obojętny, poruszenie przejawia jedynie w momentach krytycznych (śmierć babci). Są to jednak emocje jakby „odegrane”, niezrozumiałe, w pewnym sensie „obce”. Zarówno Michel, jak i Bruno, nie mieli bowiem szans na „emocjonalną edukację” – skupiona na „samospełnianiu się” matka nie zzajmowała się synami.

Młodszy z braci staje się więc osobą mizantropiczną, niezdolną do okazywania uczuć, co z kolei przyczynia się do dramatów życiowych jednej z bohaterek – Annabelle.

Bruno uczuciową pustkę odreagowuje w inny sposób, jest ofiarą konsumpcji. Egzystencję koncentruje wokół realizowania potrzeb fizjologicznych, uzależniając się od jedzenia i seksu. 

Jego istnienie wypełniają zachowania kompensacyjne, Bruno jest niewolnikiem swoich popędów, przeżywanie kolejnych ekstaz bynajmniej nie staje się wyjściem z sytuacji. Warto zwrócić uwagę na sposób przedstawienia seksualności w spektaklu Rubina - olbrzymie waginy tudzież aktorzy przebrani za penisy wnoszą ładunek groteskowy, są przeciwwagą drobiazgowych relacji Houllebecqua. Ciekawym rozwiązaniem jest też bez wątpienia wspólne „objadanie się” arbuzem przez Bruna i Christiane, obrazujące kopulowanie pary.

Bracia właściwie nie komunikują się ze sobą. Owszem, zdarzają się momenty, w których dochodzi do spotkań, ale to właśnie te chwile podkreślają dystans między mężczyznami. W jednej ze scen Michel zostaje zapoznany z Brunem, następnie rodzeństwo odchodzi rozmawiając. Z pozoru wygląda to na zwyczajną pogawędkę, jednak słowa, które wypowiadają, przeczą takiej koncepcji. Bracia się nie znają i ich porozumienie zawsze będzie mocno ograniczone.

Ważną rolę w spektaklu pełni także Annabelle, przyjaciółka Michela z lat młodości i późniejsza partnerka życiowa. Dużą zasługę w tworzeniu postaci przypisałabym Kindze Preis; niesamowita jest zwłaszcza jako młoda dziewczyna z warkoczykami i wielkim tornistrem na plecach. Jako dorosła kobieta jest nieco psychodeliczna, zmienna w nastrojach, momentami infantylna; z przejęciem opowiada baśń o Królowej Śniegu, która w jej wydaniu staje się gorzką historią dla dorosłych.

Świat, o którym mowa w spektaklu, jest miejscem zdeformowanych, zdegradowanym przez człowieka. Ironiczny cytat – „to ludzie ludziom zgotowali ten los” – potwierdza tę tezę. 

Działania, podejmowane przez ówczesnych „modernizatorów” rzeczywistości, bynajmniej nie służą dobru ogółu. Przewagę mają piękni, młodzi, „przed-trzydziestoletni”. „Otwieranie się” na nowe doznania nie idzie w parze z „otwarciem” umysłowym, a rewolucja obyczajowa przebiega w trybie darwinowskim – eliminuje się jednostki „odstające”. 

Finał nie należy do najweselszych. Wizja neoczłowieka, o którym wspomina w pracach Michel, staje się wizją realną; przedstawione zostają nam postaci zunifikowane, wyobrażające pewien ideał – istnienie, które daje się wyrazić przy pomocy wzorów czy funkcji, materialne i przez to całkowicie uprzedmiotowione. 

Spektakl Rubina jest widowiskiem ważnym, być może nie dla każdego zniewalającym, ale na pewno potrzebnym i skłaniającym do refleksji.

Dobrosława Marszałkowska
Dziennik Teatralny Wrocław
2 listopada 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia