Brawurowe otwarcie tyskiego festiwalu

"Otello" - reż. Agata Duda-Gracz - 1. Teatr Konesera w Tychach

W sobotę, 11 września, w Teatrze Małym w Tychach miało miejsce uroczyste otwarcie pierwszej edycji festiwalu "Teatr Konesera". Od początku zapowiadano, że jest to zupełnie wyjątkowy przegląd, przygotowany dla najbardziej wymagających i wybrednych widzów. Dyrektor festiwalu Tomasz Kordon zaproponował publiczności dziesięć spektakli, które będą grane na przestrzeni od września do czerwca następnego roku. Do Tychów zjadą najważniejsze zespoły teatralne z całej Polski, by zaprezentować to, co mają najlepszego

Za nami pierwsze przedstawienie z koneserskiego cyklu, czyli „Otello” w reżyserii Agaty Dudy-Gracz. Trzeba przyznać, że właśnie ten spektakl doskonale wpisał się w ambitne założenia festiwalu. Teatr im. Stefana Jaracza zaraz na starcie ustawił poprzeczkę wyjątkowo wysoko, pokazując klasyczną sztukę w niecodziennym wydaniu, Szekspira przefiltrowanego przez współczesne problemy i współczesną estetykę. To właściwie autorski eksperyment na bazie tekstu „Otella”, artystyczne wariacje – jak głosi podtytuł. Dlatego przedstawienie zostało naznaczone niezwykle silnym piętnem stylu Agaty Dudy-Gracz. Łódzka reżyserka zaproponowała swoją wizję dramatu, nie idąc na żadne kompromisy. Najpierw rozłożyła tekst Szekspira na czynniki pierwsze, by następnie scalić poszczególne elementy w zupełnie odmiennych konfiguracjach. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że Duda-Gracz stworzyła zupełnie nową jakość w interpretowaniu dzieł angielskiego dramatopisarza.

Najbardziej uderza zupełnie nieoczekiwane przesunięcie akcentów. W tej inscenizacji „Otella” na plan pierwszy wybija się nie motyw zazdrości i nienawiści, jak należałoby się spodziewać, lecz rywalizacja między dwoma mężczyznami – Jagonem (Marek Kałużyński) oraz Cassiem (Sambor Czarnota). Wspomniana zazdrość i nienawiść stają się jedynie pośrednim ogniwem między przyjaźnią tych dwóch bohaterów, o której w pierwszych minutach przedstawienia opowiada głos z offu, a sceną śmierci, gdy trup zaczyna ścielić się gęsto. Obie postaci są jednakowo fascynujące, chociaż w zupełnie inny sposób. Jago to człowiek obdarzony dwiema przeciwstawnymi osobowościami. Z jednej strony widzowi narzuca się obraz dobrego żołnierza, lojalnego przyjaciela, człowieka wiernego i honorowego, z drugiej zaś – to on wprawia w ruch machinę nieszczęścia, będąc całkowicie opętanym przez demony frustracji. Jago tłumi w sobie gniew, próbuje zdławić świadomość, że zawsze będzie drugi po Cassiu, gdyż ten młody, przebojowy i uroczy chłopak potrafi oczarować każdego. Bez trudu zaskarbił sobie też sympatię naczelnego wodza Otella (Andrzej Wichrowski), pokonując kolejne szczeble kariery w piorunującym tempie. Kroplę goryczy musiała przelać nominacja na namiestnika Cypru, a być może również pogłoska o tym, że uwiódł mu żonę zaraz po ślubie. Nie do końca wiadomo, czy Jago wiedział o zdradzie Emilii (Izabela Noszczyk), gdyż nie pada żadna wyraźna deklaracja. Jednak coś w tym musi być, gdyż trudno było nie zauważyć, z jaką rezerwą odnosił się do małżonki, jak często ją odtrącał. Frustracja spowodowana nieudanym małżeństwem przypuszczalnie popchnęła bohatera do tego, by zniszczyć szczęśliwy związek Otella i Desdemony (Justyna Wasilewska)– wystarczyło tylko zatruć spokój wodza złymi podszeptami, które skutecznie podważyły jego zaufanie. Jak to możliwe, by starzec mógł być kochany tak czysto i bezwarunkowo przez młodą kobietę...? Można co najwyżej snuć przypuszczenia, jakie były prawdziwe motywacje Jagona, dlaczego znienacka przemienił się w anioła śmierci i zagłady. To jedna z najbardziej inspirujących postaci w tym dramacie, opleciona pajęczyną nierozwikłanych tajemnic. Widz uzmysławia sobie, jak bardzo mroczna i nieprzenikniona jest ludzka natura, ile może w niej tkwić zła w najczystszej postaci.

Agata Duda-Gracz zrealizowała spektakl o namiętnościach, o najsubtelniejszych i najprymitywniejszych instynktach, które rządzą poczynaniami człowieka. Obnażyła bezlitośnie, jak łatwo potrafi zmienić się w zwierzę: w pamięć zapadają szczególnie brutalne sceny, przesycone brudnym erotyzmem oraz kosmiczną, nieprzeniknioną przemocą. Co ciekawe, taki świat stworzyli mężczyźni – kobiety w „Otellu” znajdują się od razu na straconej pozycji. Emilia wydaje się nieco zagubiona i niepewna, odkąd została odtrącona przez męża; żebrze o jego miłość, mając w pamięci wspomnienie, jak uwiódł ją Cassio. Desdemona – rozszczebiotana, niewinna, oddana się bez reszty oszalałemu Otellowi, zostaje w końcu przezeń uduszona. A Bianka (Dorota Kiełkowicz)…? Jej także nie oszczędzono. Cassio porzucił ją i wydał wprost w ręce oprawców, którzy poprzez zbiorowy gwałt dokonali „aktu sprawiedliwości”. Kobiety w „Otellu” są zmaltretowane, udręczone, a jednocześnie posłuszne i wierne. Konflikt między płciami to kolejny problem zarysowany szczególnie wyraziście przez reżyserkę. Otwiera on kolejną płaszczyznę interpretacyjną, dzięki czemu spektakl posiada konstrukcję wielopłaszczyznowych sensów.

Psychodeliczną atmosferę potęguje scenografia, nastrojowa muzyka oraz gra światłem. Duda-Gracz pokazała, czym jest rozmach w teatrze, a przede wszystkim udowodniła, że można stworzyć na scenie dzieło z pogranicza dramatu i malarstwa. Od pierwszej chwili, gdy podnosi się kurtyna i zastajemy zaszufladkowanych w klatkach aktorów, widzowie są nieustannie zaskakiwani nowymi, artystycznymi pomysłami. Szczególnie imponująco wypada scena burzy na morzu, zabawa statkami, jak również triumfalne wkroczenie Otella siedzącego na koniu i trzymającego w dłoni parasol… Z drugiej strony Agata Duda-Gracz uniknęła przesytu niepotrzebnymi przedmiotami, zarzucenia aktorów kiczowatymi rekwizytami. W tym przedstawieniu każdy szczegół, każdy drobiazg odgrywa rolę istotną, jest potraktowany instrumentalnie lub symbolicznie. Służy budowaniu nastroju lub kumuluje w sobie jakiś inny, często zaskakujący sens.

Można by rozwodzić się bez końca nad urodą tych scen, ale słowa nawet w części nie oddadzą istoty, barwy i atmosfery efektów, jakie reżyserka uzyskała na scenie. Owa plastyka wyobraźni wydaje się jednym z najmocniejszych narzędzi w jej warsztacie, stanowiąc jednocześnie fundament stylistyki Agaty Dudy-Gracz.

Jednak tych wymyślnych, efektownych i uzasadnionych wizji nie udałoby się osiągnąć, gdyby nie znakomity zespół Teatru Jaracza. Każdemu z aktorów występujących w sobotę na scenie Teatru Małego należą się szczere słowa uznania. Wszyscy bez wyjątku pokazali prawdziwy kunszt, tworząc skomplikowane psychologicznie kreacje, niełatwe do rozszyfrowania, ale przez to niezmiernie interesujące. Każda minuta spektaklu jest dowodem na ogrom pracy i serca jakie włożyli w tę realizację zarówno aktorzy, jak i reżyserka. Świadomość, że są artyści, którym chce się pracować tak intensywnie ile trzeba do osiągnięcia nieomal doskonałości – niebywale krzepi, zwłaszcza w czasach, gdy wokół często triumfuje kicz, tandeta i bylejakość.

Wybór tego spektaklu na otwarcie „Teatru Konesera” w Tychach jest w pełni uzasadniony. Jak widać dyrektor Tomasz Kordon zna się na rzeczy i bezbłędnie ocenił kondycję Agaty Dudy-Gracz i aktorów Teatru Stefana Jaracza w Łodzi. „Otello” zachwycił i wzbudził apetyty na następne spektakle. Jeżeli kolejne prezentacje na scenie Teatru Małego w Tychach będą na podobnym poziomie artystycznym, to tyscy widzowie będą mogli poczuć zasłużoną satysfakcję, że są świadkami narodzin festiwalu teatralnego na Śląsku, z którego istnienia mogą być dumni.

Monika Wycykał
Dziennik Teatralny Katowice
14 września 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...