Broadwayowski szyk

"A chorus line" - reż: Mitzi Hamilton - Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu

No i stało się! Wrocławski Capitol wreszcie olśnił! "A chorus line" to spektakl magiczny!

W 2008 roku do Wrocławia przyjechała Mitzi Hamilton, inspiracja do stworzenia postaci Val, jednej z głównych bohaterek sztuki oraz pierwotna odtwórczyni „A chorus line”. Zajmując się reżyserią polskiej wersji amerykańskiego musicalu, natchnęła aktorów i wniosła na scenę Capitolu trochę broadwayowskiego rozmachu. 

W latach ’70 Michael Bennett odważył się odkryć to, co na ogół zostaje przemilczane. Obalił mit o prostym życiu aktora, o łatwości pięcia się na sam szczyt. Stworzył spektakl mówiący o tym, co zazwyczaj bywa chowane za grubą, estradową kotarą. Chciał pokazać zawiłe losy aktorów, tak bardzo anonimowych na scenie. W „A chorus line” przyszłe gwiazdy przyznają się do słabości, zmagają się ze swoimi kompleksami i ujawniają kulisy pracy na scenie. 

Trwa casting do wielkiej produkcji, stawka jest bardzo wysoka. Wśród wygimnastykowanych artystów, reżyser Zack szuka osób wyjątkowych. O ich niepowtarzalności zamierza się przekonać w dość nietypowy sposób. Na szale wagi kładzie życiorysy bohaterów, zmusza ich do ujawnienia długo skrywanych porażek i opowiedzenia o trudnych początkach. Interesują go także pojedyncze lęki, plany na przyszłość oraz marzenia. Choć intonują chóralnie, każdy wyśpiewuje swoją własną historię. Na scenie w przerwach pomiędzy zbiorowymi tańcami i próbami wytrzymałościowymi przytaczane są smutne, żartobliwe, a także poruszające historie. ‘Między wierszami’ można dostrzec dramaty jednostek. Connie nie potrafi pogodzić się z niskim wzrostem, który uniemożliwia jej dostanie upragnionych ról. Paula dręczą wspomnienia z przeszłości. Val dopiero po licznych operacjach plastycznych zaakceptowała swoje ciało. Sheila jaskrawym wizerunkiem zasłania niską samoocenę. Szczególnie ciekawy jest przypadek Cassie, byłej dziewczyny Zacka. Po nieudanej karierze solowej, wraca do zespołu i stara się na nowo poukładać swoje życie. Podczas przesłuchania każdy dostaje szansę, swoje pięć minut, pewnego rodzaju chwilę prawdy, od której w dużej mierze zależy nie tylko potencjalny etat, ale także spokój psychiczny w przyszłości. 

Światowy sukces „A chorus line” twórcy zawdzięczają nietypowej konstrukcji spektaklu i świetnym umiejętnościom wykonawców, którzy jednocześnie grają, śpiewają i tańczą. Wrocławskie przedstawienie nie wiele odstaje od amerykańskiej wersji. Jest lekkie, zagrane z pasją i radością. Mitzi Hamilton podkreśla sprawność polskich aktorów, mówi: „w porównaniu z amerykańskimi niczego im nie brakuje”. Podporą olśniewającego widowiska są doskonale skonstruowane przez Ryszarda Tymona Tymańskiego tłumaczenia oryginalnych tekstów. 

„A chorus line” w wykonaniu polskich aktorów jest czystą swawolą, zabawnym, stopniowo się rozpędzającym galopem. Szybko przeradza się w bezwstydny kankan, wywołujący wizje potrząsanych w powietrzu cylindrów, wyrzucanych w górę nóg, wzlatujących sukien. Ostatecznie czuć bliskość końca, komicznego i triumfalnego zarazem. Jednakże wciąż go nie widać. Aż wreszcie mechanizm spektaklu zatrzymuje się sam. Wszyscy klaszczą.

Joanna Bolechowska
Dziennik Teatralny Wrocław
3 grudnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia