Bryk z Schillera

"Zbójcy" - reż. Krzysztof Babicki - Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach

Trzynaście lat temu Krzysztof Babicki wyreżyserował w Teatrze Śląskim "Intrygę i miłość" Fryderyka Schillera. Teraz wystawił "Zbójców" niemieckiego dramaturga - rzecz o synu marnotrawnym i rozpadzie rodziny. To ostatnia propozycja sygnowana przez Tadeusza Bradeckiego, który po sześciu sezonach pracy jako dyrektor artystyczny żegna się z katowicką sceną.

Kiedyś "Zbójcy" wywoływali ogromne emocje. Ponad dwieście lat temu dramat świetnie wpisał się w atmosferę "Stunn und Drang" i mógł być zapalnikiem rewolucyjnych dążeń. Po premierze "Zbójców" w Mannheim Schiller został aresztowany, a jego utwory objęto zakazem druku. Dziś podobne emocje mógłby ewentualnie wzbudzić Nergal targający na estradzie Biblię - a i ten wyczyn sąd uznał jedynie za mało istotny wybryk i do aresztu muzyk nie trafił. Wolność artysty jest na pewno większa dzisiaj niż w czasach Schillera, a sztuka w czasach zdominowanych przez popkulturę utraciła moc rewolucyjną.

"Zbójcy" to jeden z młodzieńczych utworów Schillera, wydany w roku 178I. Mimo że napisał go dwudziestodwuletni młodzian, student medycyny na akademii wojskowej, dramat zrobił światową karierę i nadal jest chętnie wystawiany, choć na polskich scenach bardzo rzadko. Niezależnie od upływu lat jest jakaś siła w dramacie Schillera, mimo kostiumu niesie on uniwersalne prawdy, jest buntem przeciw niesprawiedliwości świata, ale i przestrogą przed młodzieńczą naiwnością i zagrożeniami wypływającymi z nadużywania wolności.

Rok temu, Jan Klata wystawił "Zbójców" w Schauspielhaus Bochum w konwencji baśni przestawiającej walkę dobra ze złem, w której starał się postawić pytania o wolność jednostki. Krzysztof Babicki poszedł innym tropem.

Skupił się na więzach, jakie łączą rodzinę patriarchalną i na splocie intryg, która ją rozbije i zniszczy. To opowieść o synu marnotrawnym, ale bez obecnego w Nowym Testamencie happy endu. Na czele rodziny stoi Maksymilian, hrabia Moor - w tej roli Wiesław Sławik. Ma trzech synów, z czego jeden jest dzieckiem nieślubnym. Karol - najstarszy z nich, prawowity dziedzic, w tej roli Bartłomiej Błaszczyński, wskutek intryg swego młodszego rodzonego brata Franciszka - w którego wcielił się Dariusz Chojnacki - zostaje wydziedziczony przez ojca. W konsekwencji tej decyzji, nie mając środków do życia na dotychczasowej stopie, obejmuje przywództwo bandy grasującej w Lesie Czeskim. Staje się wyrzutkiem społecznym. Tymczasem Franciszek chce przejąć pełne przewodnictwo w rodzinie - próbuje zyskać względy dotychczasowej narzeczonej Karola - Amalii von Edelreich - w tej roli Natalia Jesionowska, a ojcu przekazuje nieprawdziwą wiadomość o śmierci wydziedziczonego brata i zamyka go w leśnej wieży. Gdy Karol pojawia się w przebraniu w zamku, Franciszek próbuje go otruć. Ostrzeżony o sytuacji, opuszcza zamek i uwalnia uwięzionego ojca. Franciszek popełnia samobójstwo, a hrabia Moor na wieść, że jego pierworodny jest przywódcą bandy opryszków, umiera. Gdy Karol chce ją opuścić, jego kumple, zbójcy, żądają, by wywiązał się z przysięgi i nadal im przewodził. Wtedy Karol stwierdziwszy, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia, na prośbę kochającej go Amalii, zabijają, a sam postanawia stawić się przed sądem. Tak skonstruowana intryga służy Babickiemu do opowieści o rodzinie, która popada w destrukcję, rozpada się. To rodzina, w której miłość jest reglamentowana w zależności od pozycji, jaką dany członek w niej zajmuje i od roli, jaką w przyszłości ma pełnić. Gdyby hrabia Moor nie faworyzował pierworodnego, gdyby kochał Franciszka tak samo jak Karola, być może nie doszłoby do tragedii.

O "Zbójcach" przyjaciel Schillera, Johann Wolfgang von Goethe powiedział: "Co napisał młody człowiek, najlepiej będzie przyjmowane przez młodych ludzi". Tę myśl Krzysztof Babicki, jak mi się zdaje, wziął sobie mocno do serca. Z góry określił więc potencjalnego widza - ma nim być głównie młodzież. Nie wiem, czy Schiller jest jeszcze w programie nauczania szkoły średniej, ale nadal należy do kanonu literackiego polskiego inteligenta. Babicki zaproponował więc młodzieży coś w rodzaju bryku z Schillera. Dobry bryk powinien być krótki, operować schematami i wskazywać jedyną możliwą interpretację -jak obecnie obowiązujący testowy egzamin maturalny z języka polskiego.

Pięcioaktowy dramat Schillera Babicki poddał więc wielu skrótom i przerobił zaledwie w półtoragodzinny spektakl. Zrezygnował też z realiów historycznych, starając się - z lepszym, czasem z gorszym skutkiem - przenieść opowieść we współczesne czasy. Trochę pomógł mu w tym dobry przekład Jacka Burasa - przynajmniej język, jakim posługują się bohaterowie "Zbójców", nie jest archaiczny. Co do kostiumu historycznego, to moim zdaniem nie do końca powiódł się zabieg zmienienia go na współczesne realia.

Zamiast zamku hrabiego mamy co prawda bliżej nieokreśloną posiadłość jakiegoś dzianego vipa, którego synowie spełniają się jako muzycy kapeli rockowej. Dawka ostrej muzyki jest na tyle silna, że na pewno już od pierwszej minuty spektaklu powinna przykuć uwagę młodej widowni, potem jest już trochę gorzej, no ale nie da się wszystkiego, co napisał Schiller, wyartykułować krzykiem na podkładzie gitar elektrycznych i perkusji. Jednak na tym koncertowym zabiegu właściwie kończy się inwencja reżysera starającego się uwspółcześnić dramat Schillera. O ile piraci jeszcze nadal działają na egzotycznych morzach, o tyle zbójców napadających na podróżnych na traktach i leśnych duktach już dawno nie ma - zastąpili ich członkowie gangów, którzy kradną samochody "na stłuczkę" lub wykradają torebki na skrzyżowaniach przy czerwonym świetle zapominającym o zablokowaniu drzwi kobietom za kierownicą. Nie udało się zatem zmienić Karola z herszta zbójców na szefa gangu, bo "Zbójców" nie da się po prostu wypreparować z kontekstu epoki, w którym powstali. Zabiegi uwspółcześniające są tylko wabikiem dla młodego widza - starszych będą irytować. Irytację łagodzi jedynie dobre aktorstwo. Tylko dlań warto "Zbójców" Babickiego zobaczyć.

Danuta Lubina-Cipińska
Śląsk
10 sierpnia 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia