Bunt w słusznej sprawie

"Sprawa operacyjnego rozpoznania" - reż. Zbigniew Brzoza - Teatr Wybrzeże

Teatr Wybrzeże sezon kończy mocnym akcentem. Spektakl "Sprawa operacyjnego rozpoznania" sięga w zapomniane rejony współczesnej historii Polski i Trójmiasta, przypominając, w jaki sposób walczono o prawa jednostki w PRL-u. To bardzo istotny głos w sprawie ruchów wolnościowych i solidarności społecznej

Scenariusz "Sprawy operacyjnego rozpoznania", przygotowany przez Zbigniewa Brzozę i Wojtka Zrałka-Kossakowskiego, łączy historię uczestników Ruchu Wolność i Pokój z fragmentami "Płomieni" Stanisława Brzozowskiego. Z jednej strony zadeklarowani pacyfiści, z drugiej terroryści, jednak ideowo zjednoczeni "niezgodą na zło, ucisk, nietolerancję, obojętność wobec cierpienia". WiPowcy chcieli po prostu żyć w zgodzie ze swoim światopoglądem i przekonaniami, a członkowie Narodnej Woli planowali zamach na cara i przejęcie władzy dzięki wprowadzeniu indywidualnego terroru. A jednak ich działania - na pozór szalone i pozbawione szans na realizację - dzięki uporowi i konsekwencji okazały się bardzo skuteczne. Zrealizowano wszystkie postulaty WiPowców, a po wielu nieudanych zamachach na cara Mikołaja II, cel Narodnej Woli osiągnął jej działacz Ignacy Hryniewiecki.

Sam spektakl oparty jest na faktach, jednak nie ogranicza się do świadectwa historycznego. Widzowie nie są świadkami seansu historii, ani dokumentu sensu stricto. Reżyser znajduje miejsce na szytą grubymi nićmi groteskę (scena rodzinna po powrocie bohaterów "Płomieni" do Niemirowa), a przybliżając akcje WiP-u nie zapomina o wielkim potencjale satyrycznym ich happeningów (np. uliczny sąd i ułaskawienie kukły generała Jaruzelskiego - manifest przeciwko karze śmierci). Maksymalnie uproszczono przekaz - aktorzy zakładają koszulki z nazwiskami kolejnych działaczy WiP-u a ich prawdziwym kostiumem stają się wypowiadane słowa.

Scenę Malarni Marcin Jarnuszkiewicz (autor scenografii) podzielił na dwie części przedzielone ekranem projekcyjnym. Pierwsza, tuż przed widzem, niemal pozbawiona jest rekwizytów i służy wypowiedziom i wspomnieniom WiPowców. Druga, w tle za ekranem, jest przestrzenią uteatralizowaną, gdzie aktorzy odgrywają epizody lub całe sceny (m.in. powołanie do wojska i "tresurę" rekrutów, czy topienie kukły Jaruzelskiego). Na ekranie przez większość spektaklu wyświetlane są zdjęcia uczestników Ruchu Wolność i Pokój lub archiwalne materiały filmowe.

Słusznie reżyser zredukował impet inscenizacyjny podczas większości scen z WiP-wcami. "Sprawa..." jednak nie przytłacza potokiem słów i faktów historycznych, bo Brzoza ożywia spektakl za pomocą fragmentów "Płomieni" - często prezentowanych w czarno-białym filmie, z ucharakteryzowanymi stosownie do realiów epoki aktorami. Ceną, jaką płaci za żonglerkę pomiędzy historią WiP a powieścią Brzozowskiego z początku XX wieku jest pewna dezorientacja widza, bowiem fragmenty książki zostały dobrane tak, by stanowiły kontynuację myśli WiP-owców, jednak ukazując kontekst rewolucyjny działań Narodnej Woli. Z drugiej strony, właśnie dzięki zmianom sposobu narracji niemal dwugodzinne przedstawienie dokumentalne, pełne dat, nazwisk i faktów nie męczy.

Spektakl wyłamuje się z układnego podejścia do Solidarności. WiP-owcom NSZZ "Solidarność" nie wystarczył, bo nie spełniał ich oczekiwań - powstający w 1985 roku Ruch Wolność i Pokój to dla nich wyższy poziom, jak mówi jedna z bohaterek. Krytyka wymierzona zostaje nie tylko w Solidarność, ale też w działania Kościoła Katolickiego, "zwalczającego świadków Jehowy".

Trudne zadanie, jakim było oddanie realiów ostatnich lat PRL-u, powierzono w większości bardzo młodym aktorom (Dorocie Androsz, Piotrowi Biedroniowi i Robertowi Ninkiewiczowi oraz trzem spoza zespołu Teatru Wybrzeże - Michałowi Jarosowi, Michałowi Wielewickiemu i Piotr Witkowskiemu). Wszyscy poradzili sobie z trudami przedstawiania raczej niż odgrywania postaci historycznych i kreacji kilku roli filmowych, przygotowanych na potrzeby spektaklu. Świetną oprawę muzyczną przygotował Marcin Zabrocki, a jazzowe kompozycje na żywo bardzo dobrze wykonał Tomasz Gadecki.

"Sprawa operacyjnego rozpoznania" to wypowiedź o wolności i solidarności ludzi, którzy postanowili z systemem walczyć śmiechem, ironią lub satyrą. Nie ominęły ich szykany, przesłuchania ani więzienia, ale swoje osiągnęli. Warto o nich pamiętać. I dobrze się stało, że historię ich ruchu przybliżono w jednym z najciekawszych spektakli Teatru Wybrzeże ostatnich lat.

***

W ramach Festiwalu Solidarity of Arts przed premierą spektaklu "Sprawa operacyjnego rozpoznania" byliśmy świadkami koncertu World Orchestra Grzecha Piotrowskiego; interaktywnej wystawy multimedialnej "WOLNE MEDIA 1981"; Widowiska jazzowego "Marcus+" i koncertu "I, CULTURE Orchestra".

Przed nami finał festiwalu, czyli wielki koncert organowy z udziałem światowej sławy organistów - La Révolte des Orgues (Filharmonia Bałtycka, 2 września, godz. 19).

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
30 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia