Był tropicielem absurdów

wspomnienie o Sławomirze Mrożku

Powtarzał, że wybiera się na październikową premierę "Karnawału" do Krakowa. Nie zdążył.

Napisał powieść biograficzną "Baltazar", jednoaktówkę "Mołotow" i ostatnią sztukę "Karnawał". Wydał swą obfitą korespondencję i trzy tomy "Dziennika". Wielokrotnie powtarzał, że już więcej nic nie napisze.

Pozamykał swe wszystkie sprawy literackie oddając do archiwum w Montricher, w Szwajcarii, swoje teksty i rysunki. Uporządkował swe życie. I odszedł. Po cichu, bez rozgłosu mediów o chorobie, o której wiedzieliśmy, ale wciąż liczyliśmy, że to przejściowe kłopoty.

Co prawda po czerwcowej prapremierze "Karnawału" już nie wziął udziału w Festiwalu Książki i w czytaniu jego utworów, już nie pojechał, choć bardzo chciał, na spektakl "Pięknego widoku" do Teatru Współczesnego do Szczecina, bo zdrowie na to nie pozwoliło. Jednak liczyliśmy, że to przejściowe kłopoty. Ale pisarz poczuł się lepiej do tego stopnia, że przewieziono go samolotem do Nicei.

I wydawało się, że wyzdrowieje. Wrócił do swego stałego trybu życia. Jeszcze Susana, żona Sławomira Mrożka, podtrzymywała w nas nadzieję na poprawę zdrowia męża. Jeszcze On sam powtarzał, że wybiera się na październikową premierę "Karnawału" do Krakowa. Jeszcze zdążył wystąpić w roli Narratora w słuchowisku "Mołotow". A w osobisty udział Mistrza nikt nie wierzył oprócz reżysera. I mimo że był ostatnio ponownie w szpitalu, czuł się do tego stopnia dobrze, że miał z niego w piątek wyjść...

Przeszedł w swoim życiu dwa poważne kryzysy zdrowotne: pierwszy w Meksyku, kiedy pękła aorta i życie wisiało na włosku, drugi przed jedenastoma laty, kiedy dostał udaru mózgu. Jego konsekwencją była afazja, z którą walczył heroicznie.

Moje prywatne spotkania i wywiad ze Sławomirem Mrożkiem były dla mnie wielkim zaszczytem i zarazem przyjemnością. W 2011 roku pisarz został zaproszony przez Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych "R@port" w Gdyni do udziału w jury. Nieoczekiwanie zgodził się, a dodać trzeba, że nigdy w żadnym jury nie zasiadał. Jak sam mi powiedział, to była dla niego lekcja polskiego współczesnego dramatu i teatru. W przeciwieństwie do francuskiego teatru, polski jest bliżej życia, ulicy.

W marcu 2012 roku w Teatrze Śląskim w Katowicach odbyła się premiera "Kontraktu" Mrożka w obecności autora. Długo trwało spotkanie wyraźnie szczęśliwego Mistrza z reżyserem i aktorami. A to była u pisarza duża rzadkość. Zapewne radości dodawał fakt, że dzień wcześniej został doktorem honoris causa Uniwersytetu Śląskiego, gdzie wygłosił wzruszającą laudację niemal w całości poświęconą przedwcześnie zmarłej pierwszej żonie, Marii Obrembie, malarce pochodzącej z Katowic.

Dwa dni później, w Krakowie, na Wawelu odebrał Order Ecce Homo. Wtedy właśnie, podczas kolacji u stóp Wawelu, miałam jedną z kilku okazji, by rozmawiać z pisarzem i jego przemiłą żoną, pełną życiowego temperamentu Meksykanką.

Nie ukrywam, że ta prywatna kolacja wprawiała mnie w lekką tremę. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie, bo spotkanie od pierwszych chwil było urocze. Przez szybę restauracji obserwowałam, jak Państwo Mrożkowie nadchodzą: powolutku, z dostojeństwem... A potem spędziliśmy kilka godzin przy dobrej kolacji, podczas której pisarz zamówił pierogi, bo to była jedna z jego ulubionych potraw. I popijał czerwone wino, którego był prawdziwym smakoszem. I wracał do radosnych chwil w Katowicach, gdzie premiera "Kontraktu" wprawiła go w tak dobry nastrój. I rozmawialiśmy o "Karnawale", jeszcze wtedy nieopublikowanej nowej sztuce.

Dowcipkował, żartował, choć widać było, że choroba pozostawiła ślady. Ta przeklęta afazja, która tak mu rujnowała życie. Po powrocie do domu, dobrze po północy, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu i radości, znalazłam w swoim komputerze świeżo nadesłany tekst "Karnawału".

Spotkaliśmy się też w hotelu Copernicus. Siedział przy stoliku, popijając czarną kawę. Czekał na Susanę, która udzielała mi wywiadu. Kiedy żegnałam się, pomachali mi, mówiąc: do zobaczenia. W oczach na pewno pozostanie mi ten obraz.

"Karnawał, czyli pierwszą żonę Adama" Mrożek napisał w ostatecznej wersji w listopadzie 2012 r. Prapremiera odbyła się w Teatrze Polskim w Warszawie w czerwcu. Prawo do drugiego wystawienia otrzymał Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Premiera odbędzie się 21 października na jubileusz 110-lecia tej sceny. Akcja toczy się gdzieś, jakby w Raju, gdzie na balu spotykają się m.in. Goethe, Prometeusz, Biskup, Ewa, Adam i Szatan, który, jak powiedział Mrożek, znów próbuje majstrować przy losach człowieka.

Jolanta Ciosek
Dziennik Polski
17 sierpnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...