Byle nie pozrywać strun!

XIV Ogólnopolski Festiwal Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje"

Katowickie Interpretacje to nie tylko powaga spektakli mistrzowskich i rywalizacja spektakli konkursowych. To także imprezy towarzyszące, które cieszą się równie dużym zainteresowaniem śląskiej publiczności. Hitem tegorocznych imprez pozakonkursowym jest bez wątpienia poprowadzony reżyserską ręką Łukasza Czuja "Leningrad", który w Centrum Kultury Katowice robił z publicznością co chciał.

To musiała być naprawdę ostra impreza Spektakl powoli nabiera tempa, tak jak Mariusz Kiljan powoli, nieśmiało próbuje obudzić się i wstać. Co to jest za walka! Ile w nim determinacji! Sam siebie zmusza do oddychania i pracy mięśniami, sam motywuje się do tej nierównej walki, stawiając za wzór m.in. łajkę, która przecież nie od razu poleciała w kosmos Każdy krok zbliża go do upragnionego słoja z ogórkami, który ma szansę choć na chwilę uspokoić wariujący błędnik.

Po chwili w zagraconej przestrzeni sceny zaczynają pojawiać się kolejne podejrzane typy. Jeden wstaje zza leżącego kontrabasu, inny wyłazi spod jakiejś postrzępionej szmaty. Dwóch kolejnych zbiega po schodach i już z pieśnią na ustach wpada między kolegów. Tylko powoli, by nie wpaść w kolejne zawroty głowy Po chwili każdemu z nich udaje się w końcu znaleźć swój instrument. Leniwie zaczyna się pierwsza piosenka.

Wciągający "Leningrad" rozpędza się z każdym kolejnym utworem. Jak piosenki undergroundowego Siergieja Sznurowa odnajdują się na scenie? Dzięki świetnemu tłumaczeniu Michała Chludzińskiego i zadziornej muzyce, nic nie straciły ze swojej szorstkości i bezkompromisowości. W genialnym, energetycznym wykonaniu Mariusza Kiljana i Tomasza Marsa, brudne i chropowate utwory przenoszą nas w światek anarchistów zanurzony w trudnym do ogarnięcia świecie Kraju Rad. Panowie wspominają kobiety, po których mężczyźni liżą blizny, zahaczają o narkotykowe przygody i bezpretensjonalnie narzekają na radziecko-rosyjski system, który nie do końca radzi sobie z tymi, którzy są zaledwie błędem w statystykach.

Aktorzy istotnie wyglądają jak te statystyczne błędy. W powyciąganych, wymiętoszonych ciuchach szaleją wokół rozpadającego się drewnianego stołu, na którym czasem ktoś pada bez sił, a czasem odbębnia na nim kolejny punkowy taniec. Ze sceny pada niezliczona ilość słów niecenzuralnych i zwrotów powszechnie uważanych za obelżywe, jednak artyści wypadają w tej stylistyce tak naturalnie i przekonująco, że cała ich wulgarność schodzi na dalszy plan. Bo na "Leningrad" składają się i piosenki, i mówione przerywniki, pełne dopracowanych słownych gierek, pijackich historyjek i nagłych przemyśleń. Wśród starych mebli, w świetle zwisających z sufitu gołych żarówek, obaj fantastyczni wokaliści wyśpiewują kolejne wersy o wolności, sztuce, miłości, życiu i śmierci. Wypadają równie dobrze w tych utworach, w których ścianę dźwięku pomagają zbudować brzmienia kontrabasu, saksofonu i pianina, jak i tych delikatniejszych, rozpisanych tylko na głos i gitarę.

Gołym okiem widać, że Mariusz Kiljan i Tomasz Mars czują się fantastycznie w tej punkowej złej bajce, a ich dobry nastrój i pulsująca energia od pierwszych nut udzielają się publiczności. Głośne, alternatywne piosenki Leningradu, ułożone w przemyślanej kolejności, budują niezwykłą dramaturgię, na którą publiczność reagowała bardziej niż żywiołowo. Najlepszą rekomendacją tego na poły teatralnego, na poły muzycznego wydarzenia niech będzie to, że występ zakończył się dwoma bisami i spontanicznym standing ovation, pierwszym i całkiem możliwe, że jedynym podczas tegorocznych Interpretacji.

Julia Korus
teatrdlawas.pl
20 marca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia