Chcemy robić to inaczej

Rozmowa z Juliuszem Chrząstowskim

W Polsce dotychczas monopol na przepustkę do świata aktorskiego dzieliły między sobą trzy uczelnie publiczne. Oczywiście dróg do tego zawodu jest wiele, od naturszczyków przez prywatne kursy. Ale w ubiegłym roku wydarzyła się rzecz bezprecedensowa, został powołany pierwszy od lat, o ile nie pierwszy w historii polskiego szkolnictwa artystycznego, Wydział Aktorski na uczelni prywatnej.

Z Juliuszem Chrząstowskim - prodziekanem Wydziału Aktorskiego Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego - o idei, planach i dotychczasowym działaniu - rozmawia Ludwika Gołaszewska-Siwiak z Dziennika Teatralnego.

Ludwika Gołaszewska-Siwiak: Moje pierwsze pytanie. Po co?

Juliusz Chrząstowski - Po co? Jednym zdaniem, żeby przekazać młodym ludziom, to co uważamy za esencję bycia aktorem w dzisiejszych, dynamicznie zmieniających się czasach.
A w dwóch zdaniach: mam kontakt z osobami, które marzą o szkole aktorskiej w zasadzie przez całą swoją drogę zawodową. Dużo pracowałem z młodzieżą na poziomie amatorskich grup teatralnych, warsztatów recytatorskich, czy zajęć weekendowych w studiu teatralnym. Wiadomo, że gdy młodzi ludzie zarażą się bakcylem teatru, gdzieś później pojawia się myśl o szkole teatralnej. Miałem w tych grupach mnóstwo osób, które zdawały do szkoły, mnóstwo takich, które te szkoły kończyły i robią kariery. Ale mam też mnóstwo znajomych, którzy się nie dostali. I moja diagnoza jest taka: egzaminy do czterech wydziałów aktorskich są pełne stresu i często nie dają kandydatom żadnej informacji zwrotnej, dlaczego są odrzuceni na pierwszym czy drugim etapie. My we Fryczu chcemy pójść swoją własną drogą. Nieco Inaczej chcemy naszych studentów przygotować do zawodu. Rynek szołbiznesu bardzo gwałtownie się zmienił i zmienia. ten wydział powiedzieliśmy sobie, że chcemy to robić w taki sposób, by cały czas nadążać za trendami. Nauczać studentów tak, aby wychodząc spod naszych rąk, byli gotowi na pracę nie tylko w teatrze, ale w serialu, przed kamerą, w stand-upie, jako specjaliści od postsynchronów, lektorzy, czy instruktorzy grup teatralnych. Nie wąska specjalizacja, a szerokie horyzonty.

To teoria. A jak jest w praktyce? Czym różni się ta szkoła od innych?

- Przede wszystkim chcemy bardzo szybko postawić na to, żeby po poznaniu warsztatu aktora teatralnego studenci szybko poznali warsztat aktora filmowego. według mnie różne dziedziny. Zwróćmy uwagę na nazwy szkół - są trzy szkoły teatralne i tylko jedna filmowa. Młodzi ludzie po Akademiach Teatralnych zostają rzuceni na głęboką wodę i muszą się sami uczyć, czym jest plan filmowy. Po drugie, chcemy nauczyć umiejętności promocji siebie: nagrania selftape, tego czego wymaga casting z perspektywy prowadzącego, umiejętność pracy z fotografem, tworzenia portfolio. Kolejna sprawa, którą robimy inaczej to przygotowanie do tego zawodu, nie poprzez metody, które były obecne 30,40 lat temu. Teatr bardzo szybko się zmienia i ta nowa fala reżyserów i reżyserek, która wchodzi teraz do teatru, posługuje się zupełnie inną formą. Ja na przykład, musiałem bardzo szybko przyswoić technikę performatywności tworzenia postaci. W związku z tym, chcielibyśmy naszych studentów nauczyć, tego co nowe w sztuce teatru, żeby oni oprócz starych dobrych metod Stanisławskiego poznali inne techniki. A za tym stoją konkretne nazwiska, które się w tym specjalizują.

I to się już dzieje?

- No tak. Przykładowo, Tomasz Schimscheiner prowadził już teraz, na pierwszym roku, zajęcia metodą Meisnera. Katarzyna Herman, jako aktorka teatralna, ale też filmowa robi sceny dwójkowe, bardzo intymne, żeby nie powiedzieć miłosne. Ucząc ich, czym jest moje ciało, ciało partnera, czym jest dotyk, kłamstwo, bliskość osoby, przekazanie uczuć. To są wszystko rzeczy, które są dzisiaj bardzo na cenzurowanym, ale my nie możemy w których trzeba pokonać wszystkie swoje lęki.
Ja na swoich zajęciach bardzo dużo improwizuję z moimi studentami. Katarzyna Deszcz, jako reżyserka, robi sceny z dramatów współczesnych. Piotr Sieklucki, dyrektor Teatru Nowego, robił sceny z Czechowa, teraz w ramach swoich zajęć wciągnął studentów w regularną premierę. Wiersza i prozy uczą tacy giganci sceny jak Katarzyna Gniewkowska, Lidia Bogaczówna czy Radek Krzyżowski i profesor Krzysztof Orzechowski. A jeszcze jest Dariusz Starczewski ze swoim światem. Zatem mam wrażenie, że ten tygiel, skład oryginalnych wykładowców, pozwala szybko poznać różne metody warsztatu aktorskiego.

Jeszcze chciałam wrócić na chwilę do tematu samego początku. Jestem ciekawa, jak na pomysł nowej szkoły zareagowało środowisko...

- Nie reprezentuję całego środowiska. Natomiast zdaję sobie sprawę, że to pierwsze pytanie zadane przez Panią ludzie niezwiązani z uczelnią zadają notorycznie.

Tym bardziej, że rocznik jest dość duży. 40 osób?

- Tak, tak.

Czyli dwukrotność klasycznego rocznika i tym samym mamy w Krakowie aż trzy roczniki standardowe w miejsce jednego...

- Ja chcę podkreślić, że my nie chcemy robić tego w konkurencji do któregoś z w wydziałów, ale po prostu chcemy robić to inaczej. Bo mam wrażenie, że można inaczej. I to nie jest tylko moje zdanie, ale wszystkich tych, którzy są na liście uczących i tych, którzy do nas dołączą od października. Mnie się wydaje, że fakt, że rynek odrzuca niektórych młodych aktorów, to to nie jest wina rynku, a wina wykształcenia. Nie chcę rzucać wielkich słów, ale wierzę,że możemy coś zmienić.

Zdarzały się jakieś kłody ze strony środowiska?

- Nie mam żadnych podstaw, żeby powiedzieć, że ktoś nam rzucał piasek w szprychy. Żyjemy swoim życiem, robimy swoje, mamy w kadrze tak wielu ludzi związanych z teatrem i filmem, każdy wnosi swoje. Często wielu moich znajomych pyta co tam, jak idzie, kto uczy i tak dalej. Nie chcę robić z tego jakiejś sensacji. Pytanie ,,Po co?" będzie pokutować jeszcze długo. I nie zmienimy tego dopóki nie wypuścimy pierwszych studentów w świat.

Najpierw był pomysł, czy propozycja instytucji?

- Byli ojcowie założyciele, sam proces pozyskiwania zgód trwał trzy lata.

Zeszłoroczny nabór był pierwszym naborem, czy był jakiś falstart?

- Był falstart, mogliśmy startować rok wcześniej, ale pandemia nas wystraszyła. Byliśmy na granicy podjęcia decyzji, że startujemy, ale pół roku będzie online. Ja dzisiaj tego nie żałuję. Bo chyba nikt nie wierzy w to, że aktorstwa można nauczyć przez kamerkę. Straciliśmy rok, ale to była siła wyższa.

W Polsce jest cała masa szkół niepublicznych, które uczą aktorstwa, ale tylko Państwa wydział może przyznać tytuł magistra...

- Tak, to jest teraz nasze duże zadanie promocyjne. Wiele osób postrzega nas jako kolejne studium aktorskie, nie daj Boże, kurs. A właśnie nie! Jak wszystkie inne szkoły państwowe mamy 10 semestrów, dwa dyplomy, pracę magisterską, przyznajemy tytuł magistra!,. Żeby coś takiego powstało, potrzeba wielu starań, rozpisania planu na wszystkie lata. My jako uczelnia trzykrotnie składaliśmy taki wniosek i dopiero po wszystkich korektach i poprawkach uzyskaliśmy zgodę Komisji Akredytacyjnej.

A czy jako uczelnia mają Państwo aspiracje zrównywać się z pozostałymi uczelniami? Festiwal Szkół Teatralnych itd...

- Wie Pani, festiwal Szkół Teatralnych pozostaje imprezą dość hermetyczną. Od wielu lat ma problem, żeby zrównać wydziały lalkarskie z wydziałami aktorskimi... Ale to jest ich problem. Będziemy oczywiście wszystko robić, żeby nasze dyplomy się tam pojawiły, ale jeśli nie -to jest tyle sposobów i miejsc na pokazanie naszych studentów, że nie musimy ograniczać się do jednego festiwalu.

Czyli nie ustawiają się państwo okoniem?

- Dlaczego? Sami te szkoły skończyliśmy! Oczywiście, nie unikniemy wzajemnych porównań. Jak w życiu, nieustannie jesteśmy poddawani weryfikacji. I nasi studenci też się muszą do tego przyzwyczaić. Gdy się idzie na casting, to też się dostaje rolę albo nie, bo się w porównaniu wypadło lepiej lub gorzej. Natomiast podkreślam, że w tym ewentualnym porównaniu nie chodzi o rywalizację, nie w tym rzecz. Nasi studenci pierwszego roku mają całą masę znajomych na Straszewskiego (siedziba AST Kraków, przyp. red.) i się znają, wymieniają wzajemne poglądy, ale nie ma w tym zawiści, ani konkurencji. I to jest super.

Trwa teraz sesja letnia, minął rok pracy ze studentami. Jak Pan ocenia ten czas?

- Wnioski są na pewno takie, że ten rok na pewno dużo nam dał. Dobrze, że niektóre rzeczy mamy możliwość przesunąć, dokonać korekty. Te miesiące za nami pokazały nam, że to jak planowaliśmy te studia na papierze, według własnego instynktu, trzeba było zweryfikować. Dostosowanie do tego, jak wygląda ten świat teraz, jak wygląda branża. Wszyscy jesteśmy z jednej strony poranieni po pandemii, z drugiej strony wynalazki pandemii zostały. Mówiłem już o selftape. To jest rzecz, która pojawiła się w pandemii i z nami została. Jako osobna dziedzina i są już tacy, którzy chętnie uczą tego, jak zrobić dobry selftape. Bo przecież my nie zabraniamy naszym studentom startowania w castingach, szukania pracy. Wręcz przeciwnie, uważamy, że każda ich szansa, to ich doświadczenie. Oczywiście, jeśli to nie koliduje ze studiami. Z drugiej strony te wszystkie egzaminy, które już za nami pokazały nam, kadrze, jaki ogromny progres dokonali studenci. Pamiętamy ich z egzaminów wstępnych, z sesji zimowej, miło zobaczyć postęp. Widzimy, że ta ogromna ilość zajęć dydaktycznych, która jest męcząca, ale daje dobre efekty, kiedy i wykładowcy i studenci wkładają w proces edukacji całe serducho.

A czy trwa nabór?

- Tak, tak, oczywiście.

A czy różni się czymś od tych, często traumatyzujących, egzaminów wstępnych na uczelnie publiczne?

- Dobrze, że użyła Pani sformułowania traumatyzujące, mnie może by nie wypadało. Tak, coś jest w tych egzaminach trójstopniowych, że zostawiają coś w człowieku, zwłaszcza w tych, którzy się nie dostali. Ale jeszcze bardziej traumatyczne jest to, że ci młodzi ludzie, którzy wkładają przecież w przygotowanie do egzaminów ogrom pracy, dostają często suchą informacje: nie. I kompletnie nie wiedzą, co mają z tym zrobić. To jest dla nich przykre. My chcielibyśmy tego uniknąć i dlatego wszystkim kandydatom wysyłamy informację zwrotną. Sam takie maile piszę, bo sam byłem kandydatem, przeżywałem ten stres. I wiem, że oni bardzo by chcieli wiedzieć, jakie jest nasze widzenie tego, jak się zaprezentowali. To jest między innymi, to co chcemy robić inaczej. W ramach pewnego otwierania tych hermetycznych kierunków otworzyć też egzaminy, by żadne pytanie kandydatów, przed i po, nie zostało bez odpowiedzi.

Pierwszy etap jest online. A co z kolejnymi?

- Nie ma kolejnych etapów. Komisja Egzaminacyjna stwierdza predyspozycje aktorskie na podstawie filmu, w którym musi być wiersz, fragment prozy, piosenka, improwizacja ruchowa i wizytówka, (nakłaniamy, żeby to nie była sucha wizytówka, ale opowieść o tym kim jestem i dlaczego chcę studiować aktorstwo). I ten filmik od A do Z ogląda nie trzy, a osiem osób z komisji egzaminacyjnej. I te osiem osób decyduje na podstawie materiału czy tak, czy nie. A jak mamy wątpliwości- dyskutujemy.

A czy kwestia prywatności szkoły nie wpływa na to, że przyjmują państwo po prostu wszystkich, którzy zapłacą?

- W zeszłym roku przyjęliśmy czterdziestkę drugie tyle musieliśmy odrzucić argumentując dlaczego nie. Jednym mówiąc spróbujcie za rok, innym - poszukajcie innej drogi. Oczywiście nigdy nie ma gwarancji, że przyjęty student na pewno skończy nasz wydział, bo tzw. predyspozycje do wykonywania zawodu trzeba udowadniać na każdej sesji egzaminacyjnej.

A jak zainteresowanie tegoroczne?

- Pierwszą datą brzegową jest 8 lipca, do tego dnia można nadsyłać zgłoszenie i film, następnego dnia Komisja musi ogłosić pierwszą listę przyjętych. A że rekrutacja trwa do 9 września druga lista przyjętych zostanie ogłoszona 13 września, pod warunkiem, że w lipcu nie zostanie wyczerpany limit miejsc.

Właśnie o to chciałam zapytać. Akademia Frycza nie jest uczelnią artystyczną...

- Krakowska Akademia jest uczelnią, na której dominowały dotychczas prawo, psychologia, czy medycyna. I to zderzenie studentów naszych z innymi studentami, to ciekawe doświadczenie, czasami towarzyszy mu pewne niezrozumienie tego, jakie poczucie humoru mają nasi studenci, jak się ubierają, zachowują. Ale fajnie jest to oglądać! Uczelnia uczy się trochę nas, a my musimy nauczyć się ich. Bo zawsze musimy pamiętać, że to jest pewna przygoda, ale przede wszystkim to są studia. Poza tym wydział aktorski w strukturach wyższej uczelni to nic nowego, to jest model zachodnioeuropejski. Daje to zresztą dodatkowe, ciekawe możliwości. W przyszłym roku planujemy współpracę z organizacją produkcji filmowej i telewizyjnej przy kręceniu etiud filmowych, nasi studenci pomagali medykom w ćwiczeniach symulowanych zdarzeń masowych wcielając się w pacjentów i ofiary wypadków, z pomocą studentów psychologii przygotowali niezwykle interesującą multimedialną wystawę o lękach młodych ludzi "Boję się", prezentowaną w klubie studenckim.

A zaplecze techniczne?

- Trzecie piętro tego świeżo wybudowanego budynku, to wydział aktorski, mamy tam trzy sale, które są wyciszone i z reflektorami. W międzyczasie dorobiliśmy się takiego miejsca, które kiedyś było klubem studenckim, a teraz jest taką naszą mekką. Czarno, chłodno , duża przestrzeń. Teraz na dniach będzie gotowa sala ruchowa, lustra, drążki, podłoga baletowa.I oczywiście im więcej będzie studentów, tym będziemy przejmować więcej przestrzeni i dostosowywać je do specyfiki zajęć, a docelowo do prezentacji spektakli.

I będzie stały repertuar?

- Tak, marzy nam się teatr studencki, gdzie będzie przestrzeń na egzaminy dyplomy, inicjatywy, jakieś drobne działania wykładowców, przecież jesteśmy aktorami aktywnymi, w zawodzie. Fajnie byłoby taki nowy adres na Zabłociu stworzyć.

W kontekście samych dyplomów. Skoro szkoła nie chce ograniczać studentów do samego teatru, czy planowane są inne formy zwieńczenia pięciu lat studiów?

- Tak, dużo mówiłem o pracy przed kamerą. Więc w ideale powinno być tak: każdy student musi zagrać w dwóch dyplomach. Tyle, że pierwszy będzie klasycznie teatralny. Drugi chcemy zrobić do wyboru. W miarę możliwości finansowych dyplom filmowy, dyplom muzyczno - ruchowy, bo przecież mamy w planie sporo zajęć muzyczno- ruchowych. Mówiłem już o wkraczającym z impetem teatrze performatywnym, więc marzy nam się dyplom performatywny, łączący różne środki wyrazu i multimedia. To się wydaje być przyszłością teatru. Więc chcielibyśmy i taki dyplom naszym studentom zaproponować, tak aby nasze spektakle dyplomowe były różnorodne.

A jakie plany na przyszłość?

- Z tych narybków, którymi już dzisiaj możemy się pochwalić, to do ekipy filmowców, do Artura Więcka od października dołącza Grzegorz Zariczny, reżyser filmowy związany z Krakowem i on właśnie będzie prowadził warsztaty z pracy aktora filmowego, a w kolejnym roku gotowość podjęcia współpracy zgłosił Marcin Koszałka. Piosenkę aktorską zaczyna Beata Ewa Paluch aktorka Starego Teatru i związana z Piwnicą pod Baranami. Do zajęć ruchowych udało nam się pozyskać Katarzyna Krzysztofek, Karola Miękinię związanego z Teatrem Nowym. Jesteśmy już już po słowie, żeby w przyszłości ruch sceniczny prowadził Maćko Prusak, reżyser ruchu m.in. od Jana Klaty. Na pierwszym roku wiersza będzie uczyła Maja Barełkowska-Cyrwus - pozyskujemy więc specjalistkę od wiersza klasycznego, żeby nie było, że tylko nowoczesność i performatyka, bo przecież klasyka to też esencja tego zawodu i warsztat. Są więc te nowe nazwiska. Bardzo ciekawie zapowiada się współpraca z wydziałem operatorskim w Katowicach. Będziemy prowadzić wspólne zajęcia u nich w studiu filmowym. To będą kilkudniowe warsztaty, nasi studenci i ich studenci. Zobaczenie świata operatorów, a dla operatorów poznanie warsztatu aktorskiego.

Za kilka lat, kiedy zostaną już obronione pierwsze prace magisterskie, jakich studentów chciałby Pan wypuścić w świat?

- Chciałbym wykształcić studentów dobrze przygotowanych do tego zawodu, umiejących się zaadaptować w każdej sytuacji, znaleźć pracę. Jeśli oni znajdą pracę, to to będzie najlepsze potwierdzenie, że narzędzia, które im daliśmy są dobre. To będzie najlepszy papierek lakmusowy, tego, co robimy teraz. Bo my teraz siejemy, a owoce będziemy zbierać za cztery lata.

__

Juliusz Chrząstowski (1973) - aktor teatralny i filmowy, absolwent PWST we Wrocławiu, od lat związany z Teatrem Starym w Krakowie. Od 2019 r. prodziekan Wydziału Aktorskiego Krakowskiej Akademii im Andrzeja Frycza Modrzewskiego.

Ludwika Gołaszewska-Siwiak
Dziennik Teatralny Kraków
7 lipca 2022

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia