Chcieć to móc?

"Babcia" - Teatr "Bezscenni" z Katowic

Z teatrami amatorskimi spotykamy się raczej rzadko. Taka pasja jest czasochłonna, wymaga wielu poświęceń i samozaparcia. I oto grupa "Bezscenni" pojawia się gościnnie na występie w Teatrze Korez w Katowicach. Spektakl nosi tytuł "Babcia". Czy ktokolwiek wie, czego się spodziewać?

Na niewielkiej scenie widzimy wcale udanie zaimprowizowany pokój. W centrum stół, krzesła, dalej szafki, kosz na śmieci i rozpięty sznur na bieliznę. Wszystko faktycznie w tym specyficznym stylu, który znamy z mieszkań naszych babć.  

Wreszcie pojawiają się aktorki. To studentki różnych kierunków, dla których teatr to sposób na kreatywne spożytkowanie wolnego czasu. Z poziomem gry aktorskiej bywa bardzo różnie. Są miejsca, gdzie dziewczynom zdarza się z roli zwyczajnie „wyskoczyć”, ale dalej jest już co raz lepiej. Z rozbawieniem śledzimy perypetie tytułowej, dość niestereotypowej, babci, jej przedsiębiorczych wnuczek i mocno zaawansowanych wiekiem koleżanek, które mimo wszystko postanawiają zorganizować (i wystąpić!) w wyborach o tytuł Najpiękniejszej Miss po 60-tce. Wierzcie mi, wybór nie jest łatwy. 

Wiele spektakl zawdzięcza świetnym dialogom, których autorem jest opiekun grupy Grzegorz Noras oraz, w zasadzie, każdy z jej członków, bo często zdarzają się momenty improwizowane. Otrzymujemy zabawny spektakl z pogranicza kabaretu, w którym z przymrużeniem oka patrzy się na otaczającą nas, telenowelowo-cosmopolitanową rzeczywistość. Z dystansem i poczuciem humoru porusza się tematy religii (młoda zakonnica, która mając dość pewnego kanału telewizyjnego, będącego jednocześnie jedynym dostępnym na klasztornym telewizorze, wymyka się do przyjaciółki, aby poczytać kobiece czasopisma i pomalować sobie paznokcie… chociażby u stóp), seksu (nastoletnia wnuczka tłumacząca babciom, czym jest orgazm), alkoholizmu ( zażywna babcia Stefka, której koleżanki usiłują wytłumaczyć, że życie nie kręci się wokół butelki z wiadomą zawartością) i wiele, wiele innych. 

Akcja toczy się wartko, publiczność raz po raz wybucha śmiechem, a do pełni szczęścia brakuje tylko jakiejś muzyki. Spektakl mógłby na tym naprawdę wiele zyskać. Nie jest co prawda tak, że cisza kłuje widza w uszy, ale dobra ścieżka dźwiękowa byłaby z pewnością miłym dodatkiem. 

W przedstawieniu można dopatrywać się wielu drobnych potknięć, niedociągnięć. Nie jest to sztuka przez wielkie \'S\', z którą obcujemy w teatrze zawodowym, wbici w galowe stroje, nastawieni na głębokie przeżycia. Cały urok tego spektaklu tkwi w tym, że jest on nieoficjalny, bliski codzienności, nie czuje się dystansu między widzem a aktorem. To jak zabawa dobrych znajomych, którzy postanawiają odegrać coś dla siebie nawzajem. Możemy po prostu się pośmiać i cieszyć z tego, że są młodzi ludzie, którzy włożyli w to wiele wysiłku i serca dla samej chęci zrobienia czegoś pozytywnego.

Agnieszka Burek
Dziennik Teatralny Katowice
2 czerwca 2009

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia