Chłopcy zabili Iwonę

"Iwona, księżniczka Burgunda" - reż. Attila Keresztes - Teatr Śląski w Katowicach

Premiera "Iwony, księżniczki Burgunda" w Teatrze Śląskim w Katowicach. Rumuński reżyser wprowadził Iwonę w świat chłopięcych tyranów, uzależnionych od zabaw z kobietami. Szkoda, że niepotrzebnie zagmatwał pewne wątki

Katowiccy teatromani czekali na nową inscenizację "Iwony, księżniczki Burgunda" Witolda Gombrowicza dwie dekady. W tym sezonie to już druga sztuka realizowana w międzynarodowym gronie. Kto ma jednak w pamięci listopadowy "Badenheim 1939", dostrzeże z pewnością różnicę w jakości. Attila Keresztes, rumuński reżyser pracujący na Węgrzech, bezkompromisowo wszedł w artystyczny zespół Teatru Śląskiego i jak wytrawny dyrygent poprowadził aktorów według własnego uznania, tempa i wizji.

Keresztes zaczyna swoją "Iwonę..." przewrotnie - od finału. Dworzanie od pierwszej sceny są odziani w żałobną czerń, a beztroskie zdanie "cudowny zachód słońca" rozpoczynające sztukę wypowiedziane jest z grozą (nie sposób zignorować krwawej łuny na horyzoncie). W świecie Keresztesa nie ma nadziei. Reżyser na podobieństwo Trumana Capote\'a z zimną krwią rekonstruuje zbrodnię. Pokazuje, że decyzja o morderstwie zrodziła się na długo przed tym, zanim na dworze pojawiła się Iwona (Agnieszka Radzikowska z Teatru Nowego w Zabrzu). Nie pyta, czy człowiek może być zły, ale śledzi, jak zło w nim kiełkuje.

Zwykle inscenizacje sztuki Gombrowicza to próby odpowiedzi na pytanie, kim jest milcząca Iwona. Tymczasem w katowickim spektaklu Iwona jest bohaterką przezroczystą, zaś cała intryga skupia się na mężczyznach. Keresztes stworzył spektakl o męskiej niedojrzałości i nieudanym buncie. W centrum uwagi jest książę Filip (świetna i autorska kreacja Michała Rolnickiego). Walczą w nim dwie szekspirowskie osobowości. Najpierw odkrywa on w sobie dystans wobec dworu i zachowuje się niczym obłąkany Hamlet. Jego bunt przeciwko rodzicom i konwenansom nie trwa jednak długo. Ponosi fiasko z chwilą, gdy Filip wkłada na głowę koronę ojca i poddaje się porządkowi tyranii. Staje się Makbetem i jak szkocki bohater ponosi klęskę w scenie zbrodni. Tchórzostwo odziedziczył przecież po ojcu (kolejna udana rola Grzegorza Przybyła). Jego Ignacy jest władcą zdziecinniałym, który karykaturalnie plącze się w królewskich szatach jak chłopiec w za dużym kostiumie.

Tylko jeden mężczyzna w tym infantylnym świecie mógłby wziąć odpowiedzialność za popełniane czyny. Ale Szambelan (Jerzy Głybin) jest zbyt inteligentny i zepsuty jednocześnie, by zamienić hazardową grę, gdzie stawką są ludzkie istnienia, na moralność. W czarno-białym świecie to właśnie on nosi królewską purpurę. Jest królem i królową w jednym, co doskonale podkreśla jego damsko-męski kostium, jedna z mistrzowskich szat autorstwa Bianki Jeremias. Jest też najgroźniejszym rywalem Iwony. Głybin doskonały w swojej biseksualnej roli ocala zepsuty świat chłopięcych tyranów uzależnionych od zabaw z kobietami. Wśród nich szczególnie warto wyróżnić obok tytułowej Iwony kreację Barbary Lubos jako Izy.

I gdyby Keresztes na tym poprzestał, spektakl byłby doskonały. Tymczasem niepotrzebnie wplątał w intrygę kolejne zagadki. Na przykład na początku każdego aktu demoniczna Joanna Wawrzyńska szepcze niezrozumiałe zdania. Zaklina? Przeklina? Ten świat mógłby śmiało obyć się bez modlitwy i magii. Nie do końca jasna jest też postawa Iwony. Nie wiedzieć czemu, raz potrafi prowadzić normalny dialog, a innym razem cedzi słowa, jakby nie potrafiła rozmawiać z innymi. W tym misternie skomponowanym świecie raz po raz pojawia się szczelina, niewyjaśniony i niekonsekwentny wyłom, drobny fałsz. Oglądając spektakl Keresztesa, przypominałam sobie spójną wizję Artura Tyszkiewicza, który swoją "Iwonę..." pokazał kilka lat temu podczas katowickich Interpretacji. Keresztes na tej samej scenie zaintrygował, sprowokował u aktorów niebanalne role, obrócił Gombrowiczowską groteskę w grozę, ale nie zachwycił w pełni.

Aleksandra Czapla-Oslislo
Gazeta Wyborcza Katowice
2 marca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia