Chrystus był Czechem

"Zrób sobie raj" - reż: K. Adamik i O. Chjdas - Teatr Studio w Warszawie

Sceniczna adaptacja reportażu jest z założenia ryzykowna, bo teatr jako taki nie jest w stanie przedstawić obiektywnej rzeczywistości. Jeśli scenopis konkretnego przedstawienia opiera się na tekście stylizowanym tylko na tego rodzaju gatunek literacki, nie niesie to z sobą podobnego problemu. Przykładem ,,Nordost" Buchsteinera, który jest oparty na pamiętnej tragedii moskiewskiego teatru na Dubrowce. Podobnie było z ,,Lamentem na Placu Konstytucji" Teatru Polonia. Krystyna Janda rozłożyła i upiększyła trzy kobiece monologi o bogatszą, liryczną formę.

W przedstawieniu Kasi Adamik i Olgi Chajdas cała konstrukcja dramaturgiczna opiera się na przeróbce oryginału Szczygła. Głównym bohaterem jest Polak Roman (Redbad Klijnstra). Jego podróż do Czech nie przypomina dziennikarskiej odysei w celu przebycia morza ludzkich głosów i opowiadań. Postać ta staje się chirurgiem, który niemal dosłownie wchodzi w głowy obywateli kraju nad Wełtawą. Scenografia Maciejewskiej nieprzypadkowo przypomina katakumby. Trzy olbrzymie bloki ustawione na karuzeli scenicznej są w środku przedzielone plastikowymi szybkami. Stwarza to sytuację specyficznego podglądactwa. Czechofil obsesyjnie próbuje dokonać wiwisekcji wnętrza rodaków Hrabala. Na pierwszy plan wybija się w tej smutnej przestrzeni kwestia śmierci i Boga.

Poszczególne wywiady zostały rozłożone na kilka postaci. Konwencja zastosowana przez reżyserki powoduje, że zdajemy się obcować z duchami zmarłych ,,pepiczków" (jak pogardliwie nazywa ich nieraz Roman). Pisarz Zbigniew (Stanisław Brudny) to stereotypowy czeski cynik, chory na nowotwór jelita. Przyjmuje wszystko, co go spotka, z humorem i dystansem. Spod jego marynarki wydobywa się cały czas dym. Czyżby to ukryty wielki potencjał, spalający się w lekkoduchu? A może symbol dopalającego się życia? Halina (Katarzyna Herman) to kobieta w średnim wieku, stale świadoma swojej kobiecości. To dumna, choć ponura dama z grubym makijażem. Hołubiący fizyczność Czesi tracą wigor, gdy starzeje się ciało. Stąd zdaje się brać ta pustka scenicznego świata. Lida (Karolina Kominek) jest długonogą blondynką, której bardzo blisko do wytworów fantazji głównego bohatera ,,Butelek zwrotnych" Sveraka. Fantom młodości i kobiecości, obiekt pożądania Romana, ulatuje w momencie gwałtu i morderstwa dziewczyny na projekcji filmowej. Dawid Filip (Piotr Ligienza), syn Heleny, z zawodu policjant, jest maminsynkiem, pozbawionym silnego oparcia w jakiejkolwiek dostępnym etosie. Chociaż usilnie stara się wierzyć.

Oniryczna poetyka przedstawienia wprowadza na scenę Jozue (Przemysław Kosiński). Fizjonomia i przepaska na biodrach jasno wskazują, że to Chrystus. W dodatku Zbawiciel wyraźnie dobrze czuje się w Pradze. Ustawiona z prawej strony sceny latarnia może sugerować, że oto Mesjasz trafił, niczym u Schulza, do Drohobycza Europy. Tylko że na tym pomyśle wszystko się kończy. Czechy stają się ziemią, której do nieba bardzo blisko, więc obecność Jezusa nie tłumaczy niczego. Występuje on głównie w paru sekwencjach o charakterze skeczów. Czarny czeski humor w całym spektaklu brzmi mało ironicznie. Adamik z Chajdas niepotrzebnie uciekają w powagę i grobowy nastrój, ale musiały się z tym liczyć, adaptując w ten sposób ,,Zrób sobie raj". Cielesność jest tutaj szczytem ekstazy, a jej ostatecznym kształtem jest proch w urnie. Wszystko w rytm czeskiego hymnu i piosenek Vondrackovej.

Nietrudno doszukać się w Romanie nawiązania do głównego bohatera ,,Palacza zwłok" Juraja Herza. W obu przypadkach można dostrzec szaleństwo i erotomanię. I w filmie, i w spektaklu kluczowy staje się zabieg kremacji. Halina umiera samotna w szpitalu, cały czas licząc na przyjście do niej syna. Jej prochy będą stać na półce, a skończą pewnie niepochowane. Może ktoś spuści je w toalecie. Śmierć to nad Wełtawą swoiste tabu. Adamik i Chajdas interesuje ten właśnie graniczny moment, kiedy reportaż Szczygła przykrawają do surrealistycznych obrazów w przedstawieniu. Orgia z esesmanem i gorące tańce gwardii poruszają statyczny i pozbawiony płynności spektakl. Może być ,,Zrób sobie raj" opowieścią o Polakach. Zarzucając Czechom brak duchowości, nasi rodacy sami zaglądają do książek o Tybecie (buddyzm!), zafascynowani wschodnimi kulturami wobec upadku własnej religijności.

Tylko że ten zabieg pozbawia widowisko jakiejkolwiek sensownej konstrukcji dramaturgicznej. Trudno więc o sugerowaną wieloznaczność, rozpływa się ona w poważnych warsztatowych zaniedbaniach. Widowisko nie opowiada więc konkretnie ani o Czechach, ani o Polakach. Podrzucane przez reżyserki ciekawe pomysły nie znajdują zaczepienia i nie realizują się w pełni. Temat narodu, który oficjalnie wypiera się wszelkiej duchowości, rozbija się o mur praktycznego życia. I na nic tu stereotypy. Aktorzy wypełniają swoje zadania poprawnie, bo i wymagania są tutaj niewysokie. Spektakl Teatru Studio nie radzi sobie z materią przeciętnej książki, owocując słabą, bardzo niedopracowaną całością.

Szymon Spichalski
Teatr dla Was
9 marca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia