Cielesna miłość

"Tancerz Mecenasa Kraykowskiego" - reż. Dariusz Sosiński - Studio Sonda w Kaliszu

Tanecznym krokiem Dariusz Sosiński wszedł w tekst Gombrowicza "Tancerz Mecenasa Kraykowskiego" i odtańczył dla widzów swój rytualny, obłąkańczy taniec. Ten taniec odgrywany jest już od dziesięciu lat, a mimo to wciąż bawi i cieszy publiczność

Jak na tancerza przystało, swój spektakl rozpoczyna on tańcem, Z początku niezdarny, nieukształtowany, z czasem staje się, przejrzysty i sprecyzowany. Muzyka jest jakby baletowa, delikatna, zmysłowa. Widzimy postać ustawioną plecami do nas, stoi za wieszakiem, obserwujemy jego ruchy, a ręce zaczynają poruszać się w równym rytmie. Przypominają ptaka, jaskółkę, skowronka, a może i orła.  Nagle widzimy aktora w całej okazałości, mówi bardzo cicho, szepcze coś pod nosem, mamy czas na to, aby przyjrzeć mu się całkowicie. Ubrany jest wyjątkowo specyficznie, w czarny trykot baletowy oraz coś a la żabot z krawatem, od tego odchodzą dwa cienkie skrawki materiału do których przypięte są mankiety. Strój daje dwojakie skojarzenia, mamy wrażenie, że bohater ma lżejszy rodzaj kaftana bezpieczeństwa, albo wygląda jak marionetka spuszczona na sznurkach. Porusza się w baletkach, więc rodzaj baletnicy, laleczki marionetki jest wzmocniony.

Tancerz Mecenasa Kraykowskiego to postać z dzieła „Pamiętnika z okresu dojrzewania” Gombrowicza. W tym zbiorze opowiadań autor dokonuje transgresji, która odbywa się za pomocą łamania konwencji. W przypadku wystawianego utworu mamy do czynienia z obrazem miłosnego trójkąta. Oczywiście Gombrowiczowski trójkąt jest odmienny od przyjętego modelu. Wprawdzie ilość osób – dwóch mężczyzn i jedna kobieta – się zgadza, ale tylko jeden mężczyzna zabiega o względy kobiety i zyskuje jej przychylność. Natomiast drugi mężczyzna, czyli tancerz, zakochuje się w tytułowym Mecenasie. Uczucie jakim zapałał Tancerz wynika z fizycznego kontaktu, bo to za sprawą dotyku trafia go strzała amora. Cios okazuje się śmiertelny i całkowicie obezwładniający. Tancerz, człowiek szalony, obłąkany i epileptyk, traci głowę dla mecenasa, wszelkimi sposobami chcąc sprawić mu przyjemność i marząc jedynie o uściśnięciu mu ręki. Tancerz jest tak zakochany, że jego uczucie całkowicie koncentruje się na Mecenasie. W swojej bezgranicznej miłości zapomina o sobie, zatraca się w tym uczuciu, myśląc jedynie o urokach ukochanego. Aby dokładnie poznać pragnienia Mecenasa, przeprowadza wywiad. Okazuje się, że Mecenas pragnie romansu z doktorową. Tancerz wszelkimi sposobami próbuje spełnić jego cielesną zachciankę.

Cielesna zachcianka to klucz do Gombrowiczowskiego tekstu. Wszystko w tym utworze podporządkowane jest ciału – pragnienia, myśli oraz słowa. Ciało staje się sposobem komunikacji i wyrażania emocji. Kim bowiem jest tancerz jak nie wyrazicielem emocji przez ruch i ciało. Dlatego też Dariusz Sosiński w swoim monodramie, właśnie ciałem opowiada historię obłąkanego. Ciało aktora to, świadoma swoich ruchów i gestów, maszyna, precyzyjnie oddająca swoje odczucia. Słowo niejako wychodzi z ciała, ale ciało bez słowa radzi sobie również doskonale, pisząc oddzielną historię. Tak jest w scenie podróży pociągiem, aktor za pomocą pantomimicznej etiudy, ukazuje nam całą sytuację. Czasem komunikat jest formułowany i za pomocą ciała, i za pomocą słowa. Dzięki temu następuje wzmocnienie przekazywanych treści, wciąż jednak dostrzegamy precyzję cielesnej komunikacji, jej dosłowność, a zarazem pomysłowość i dobitność. Widzimy pełną plastyczność i konsekwencję ruchów. Ruch zazwyczaj rodzi słowo lub kolejną sytuację.

Gra aktorska jest bardzo emocjonalna, organiczna i gorączkowa. Dariusz Sosiński stosuje przerysowane gesty, które doskonale wpasowują się w absurdalność wypowiadanych słów. Aktor niczym „błazen i kapłan”, przemawia do nas ze sceny.
Scenografia ogranicza się do dużej walizki, wieszaka z atrybutami mecenasa Kraykowskiego i świecy. Reszta przestrzeni zostaje zagospodarowana przez światło, muzykę, słowa i ruch aktora. Aktor wykonuje tajemnicze gesty w  kierunku wieszaka, na którym wiszą elementy garderoby mecenasa. Wieszak znajduje się w centrum sceny, co sygnalizuje, że Kraykowski, choć osobiście się nie zjawi jest główną postacią utworu i powodem obłędu aktora. Z walizki można wyciągnąć mnóstwo rzeczy, służy też za krzesło, łóżko i okienko kasowe. Natomiast  jako element scenografii to częsty rekwizyt teatralny. Wykorzystywany jest w wielu spektaklach, pełniąc podobną funkcję. Wykonawca nie zadziwił nas zastosowaniem i użyciem walizki, a szkoda, bo od rekwizytów, jak i od aktorów oczekujemy niesztampowych zachowań.

Dużą rolę w spektaklu odgrywa  muzyka. Współtworząc  kreowaną rzeczywistość,  przede wszystkim występuje jako konkretne dźwięki. Jest to na przykład pisanie wyimaginowanego listu, czy dźwięk dzwonka. Jedynie tytułowy taniec posiada sprecyzowaną melodię, która rozbrzmiewa również wówczas, gdy bohater ogląda „Księżniczkę Czardaszkę”. Pozostałe dźwięki to sygnały wprowadzające napięcie do dramatu. Proces zakochania jest stopniowany i podbity dźwiękiem. Ten odgłos sygnalizuje, że pojawiające się emocje to nie tyle piękna, szlachetna miłość, ale raczej obłędne, szalone i niebezpieczne uczucie.

Adaptacja tekstu wiernie zachowuje idee utworu, ujawniając wszystkie Gombrowiczowskie poglądy zawarte w utworze. Dokonane zostały pewne poprawki, aktor wprowadza swój tekst, który podkreśla, i tworzy nowe sytuacje. Dzieję się tak na przykład wówczas, gdy Sosiński mówi do śmierci, że może nadchodzić. W tym momencie, przy odpowiedniej muzyce i zapalonej świeczce, tancerz nieco przestraszony mocą swoich słów, stanowczo zaznacza, że to były tylko żarty. (ten słowny żart to wstawka aktora do zaadaptowanego tekstu)

Dariusz Sosiński to człowiek orkiestra. Określając go tym mianem, mam na myśli całościowy charakter jego pracy w tym monodramie, jest on bowiem nie tylko aktorem, ale także reżyserem, adaptatorem tekstu, scenografem i twórcą warstwy muzycznej. Wszystkie te funkcje spoczywają na barkach jednej osoby. Jest to zadanie niezmiernie trudne, bo aktor jako reżyser ma ograniczone pole działania. Z jednej strony jest sam sobie sterem i okrętem, ale z drugiej strony nie może spojrzeć na siebie z dystansu ocenić i poprawić.  Tym bardziej więc należy docenić wysiłek podjęty przez Sosińskiego.

Doceniam możliwości Dariusza Sosińskiego, doceniła je również publiczność, swoją reakcją w trakcie i po spektaklu. Zaglądając jednak do tekstu odnoszę wrażenie, że aktor pomimo swojej precyzji ruchów i cielesnego aktorstwa, składa hołd samemu Gombrowiczowi. Dobrze wie, że największa siła spektaklu, kryje się w zgrabnie napisanej historii, którą on jedynie odtwarza.

Daria Kubisiak
Dziennik Teatralny Kalisz
15 lutego 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia