Ciemne "Wesele"

"Wesele" - reż. Jakub Roszkowski - Teatr im. Andersena w Lublinie

Reżyser Jakub Roszkowski przeniósł "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego z bronowickiej chaty do współczesnego domu weselnego. Dziewiętnastowieczny język dramatu brzmi w tej scenerii nieco egzotycznie, niemniej świetny spektakl Roszkowskiego dobrze diagnozuje kondycję obecnego społeczeństwa.

Foyer Teatru Andersena zostało przerobione na salę weselną, ale scena wygląda bardziej na małą salkę w domu weselnym - gdzieniegdzie rozstawione są pojedyncze stoły i siedzenia, z tyłu sceny stoją skrzynki na wódkę, a w tle widać wyjście z toalety. Kiedy widzowie wchodzą, spektakl już trwa, a oczom publiczności ukazują się bohaterowie przedstawienia. Wszystkie postacie mają czarne kostiumy i noszą przed sobą duże lalki przypominające ludzkie szkielety. W pierwszej części bohaterowie nieustannie piją wódkę i prowadzą ożywione spory polityczne. Jałowe rozmowy coraz bardziej pijanych i agresywnych uczestników wesela przerywa przybycie Chochoła, który jako jedyny ma jasny kostium i nie nosi przed sobą manekina. Na koniec pierwszej części spektaklu wszyscy na zawołanie Gospodarza zrzucają z siebie lalki.

W drugiej części bohaterowie już po zakończeniu zabawy siedzą w poprzek sceny przypominającej szatnię, toczą luźne rozmowy na temat przyszłości młodej pary, romansują ze sobą. Tę pozornie beztroską atmosferę psuje Czepiec, który daremnie usiłuje przypomnieć pogrążonemu w oparach alkoholu Gospodarzowi, że jeszcze niedawno nawoływał chłopów do pospolitego ruszenia. W finale przedstawienia na scenę ponownie wkracza Chochoł, ale - i tu niespodzianka - to nie on mówi słynne słowa: "Miałeś, chamie, złoty róg / ostał ci się ino sznur". W inscenizacji Roszkowskiego to wszystkie pozostałe postacie wykrzykują te słowa Chochołowi. Chwilę wcześniej ponownie zakładają na siebie lalki, które nosili w pierwszej części przedstawienia. Wyzwolenie się z mentalnych schematów, w których tkwili, okazuje się niemożliwe.

"Wesele" w Teatrze Andersena to ciemny spektakl. Nie tylko dlatego, że aktorzy grają na przyciemnionej scenie, a prawie wszyscy ubrani są na czarno, ale przede wszystkim dlatego, że Roszkowski pokazuje, iż diagnoza Wyspiańskiego sprzed ponad stu lat pozostaje zaskakująco aktualna. Reżyser ukazuje bowiem Polskę Anno Domini 2015 jako kraj wewnętrznie rozdarty, a współczesnych Polaków jako "mocnych w gębie" krzykaczy i pozerów, którzy nie potrafią znaleźć wspólnego języka i nie mogą na dłuższą metę uwolnić się od krępujących ich schematów. Jedyną cechą łączącą wszystkie postacie inscenizacji jest pociąg do alkoholu, który potęguje samozachwyt bohaterów i niechęć do reszty świata. Oglądając przedstawienie Roszkowskiego, można wręcz odnieść wrażenie, że reżyser zbudował je na bazie współczesnych filmów weselnych i programów publicystycznych, a nie na podstawie dramatu Wyspiańskiego.

Jednocześnie "Wesele" jest spektaklem, który się świetnie ogląda. Duża w tym zasługa zabiegów artystycznych dokonanych przez reżysera. Najważniejszy polegał na użyciu lalek, które można odczytywać jako nawiązanie do "Umarłej klasy" Tadeusza Kantora. U Kantora manekiny symbolizowały brak możliwości ucieczki od spustoszenia, jakie poczyniły dwie wojny światowe. Z kolei w przedstawieniu Roszkowskiego lalki mogą symbolizować niezdolność Polaków do odrzucenia stereotypowego sposobu postrzegania innych ludzi, polityki czy historii. Ponadto reżyser znacznie okroił sztukę Wyspiańskiego - wyciął zdecydowaną większość drugiego aktu i zrezygnował z blisko połowy oryginalnych postaci (w przedstawieniu bierze udział tylko trzynaścioro bohaterów). W odbiorze spektaklu pomaga dobra gra większości aktorów, dzięki którym tekst dramatu brzmi zadziwiająco świeżo. Na wyróżnienie zasługuje zwłaszcza Gabriela Jaskuła w roli rozerotyzowanej, ale pustej wewnętrznie Zosi, oraz Wioletta Tomica jako zimna i wyrafinowana Panna Młoda. Dobrze sprawdziła się też minimalistyczna scenografia Macieja Chojnackiego i klubowa muzyka Macieja Siwaka.

"Wesele" w Teatrze Andersena jest zatem spektaklem mądrym, aktualnym i oryginalnym w formie. Wprawdzie do końca sezonu teatralnego pozostało jeszcze kilka miesięcy, ale śmiem twierdzić, że przedstawienie Roszkowskiego jest bardzo mocnym kandydatem do miana najważniejszego lubelskiego spektaklu.

Maciej Bielak
Proscenium
9 lutego 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia