Ciemność widzę, ciemność...

"Dumanowski side A i B" - reż. side A - Konrad Dworakowski - Narodowy Stary Teatr w Krakowie

Nie ma żadnych podstaw do oceny nowej dyrekcji Starego Teatru na podstawie zaledwie dwóch premier, niemniej pierwsze przedstawienia każą poważnie zastanowić się, o co właściwie chodzi Janowi Klacie?

Abstrahując od kwestii stricte artystycznych, zarówno "Poczet królów polskich" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego, jak i "Dumanowski side A i B" według powieści Wita Szostaka to przedstawienia niedopracowane, niedokończone i w wielu partiach nieudolne reżysersko.

O ile Krzysztof Garbaczewski jest reżyserem, po którym można się było spodziewać stylistycznego szaleństwa prowadzącego czasami na szczyt ("Opętani"), innym razem - jak w przypadku "Pocztu królów polskich" - na manowce, o tyle powierzenie reżyserii "Dumanowskiego" Konradowi Dworakowskiemu (side A) i Sebastianowi Krysiakowi (side B) wydaje się masochistycznym ekscesem. Część pierwsza przedstawienia w reżyserii Dworakowskiego to przeciętnie udana fuksówka, dowcipasy, które zdecydowanie lepiej sprawdzają się w farsach granych po sąsiedzku, w teatrze "Bagatela", część druga (w reżyserii Krysiaka) przypomina zawodzenia spowitego w dymy Hioba ze Starego Kleparza.

Siłą ciekawej powieści Wita Szostaka było wykreowanie neobohatera: Piłsudski i Kościuszko razem wzięci. Dumanowski stał się herosem, chociaż nie dokonał właściwie niczego poza burzliwą znajomością z Mickiewiczem i Słowackim, odwiedzaniem okolicznych burdeli oraz redagowaniem periodyku. Szostak pyta - za co wynosimy na ołtarze, albo kogo i w czyim imieniu mianujemy półbogami? Te dylematy zostały zepchnięte na margines.

W części pierwszej śledzimy głównie dylematy chutliwego koguta, jakim podobno był Dumanowski, z kolei Krysiaka ciekawią głównie metafizyczno-cierpiętnicze omamy, pożyczone z innej książki lub będące ponurym wytworem własnym.

Oglądamy wysokobudżetowe przedsięwzięcie, z dwiema różnymi obsadami i bogatą scenografią, które nie tylko nie koresponduje z sobą, ale wręcz wchodzi w estetyczny i dramaturgiczny konflikt.

Side A to głównie barchany bronowickich podfruwajek, w których zadurzał się prezydent Dumanowski, Side B - miłość własna twórców, rozegrana w umownym pandemonium, czyli koniec świata na tekturowych pudełkach umazianych zieloną akwarelą. Z poronioną strukturą straszliwie męczą się aktorzy. W "Side A" przynajmniej można docenić poczucie humoru i wyczucie parodystycznej formy przez Katarzynę Gniewkowską czy Iwonę Bunder, w części drugiej nawet z tym jest problem, ponieważ przez większość przedstawienia niczego nie widać. Zaczyna się od gęstych dymów i dymami kończy. Ciemność widzę, ciemność.

Łukasz Maciejewski
Polska Gazeta Krakowska
22 maja 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia