Co robi kobieta, gdy jest straszna?

"Trafiło je" - reż. Rita Jankowska - Klub Żak Gdańsk

Chór mieszany o kobietach, na stulecie uzyskania przez nie praw, w duchu feministycznego uniwersalizmu znaczeń.

Spektakl według koncepcji, scenariusza i w reżyserii Rity Jankowskiej (Stowarzyszenie Zróbmy Sztukę) okazał się bardzo nowoczesnym spojrzeniem na przypisaną kobiecie pokoleniową schedę pojęciowo-emocjonalną, wobec której trzeba się opowiedzieć, nadszarpnąć ją i opakować na nowo. To formalnie jednorodna wypowiedź korzystająca z ram przestrzeni miejsca i energii poszczególnych członków społecznej wspólnoty, jaką udało się wydobyć reżyserce. To skupiona i najdorzalsza jak dotąd pod względem przekazu oraz partytury scenicznej artystyczna wypowiedź Rity Jankowskiej. Współpraca z chórmistrzynią Teatru Muzycznego w Gdyni, Agnieszką Szydłowską, pozwoliła wspiąć się na bardzo wysoki poziom przekazu teatru społecznego.

"Trafiło ją" to zbiór rozpisanych na konkretne osoby chóru - scen, których osią stają się stereotypy, głównie dotyczące społecznej roli i odpowiedzialności kobiety. Wizja Jankowskiej nie jest krzykliwą, utapirowaną schizą kobiety wyzwolonej, bawiącej się w homogeniczne manifestacje "rasowej" feministki. Reżyserka nadała swojej inscenizacji indywidualny rys kobiety doświadczonej i doświadczającej zachwytów, dramatów czy zaczarowań rzeczywistością, jednak z tendencją do analizy, porównań, torowania sobie ścieżek do rozmowy. Można zastanawiać się jedynie, czy rozmowa wewnętrzna, jaka dominuje w spektaklu, będzie osłabiała działanie czy wręcz odwrotnie. Nagromadzenie słów staje się zgodą na wcześniej tłumioną projekcję marzeń, potrzeb i oczekiwań. Każdy z dwudziestu jeden członków chóru dostał możliwość skonfrontowania siebie w obliczu zaproponowanego tekstu i fizyczności scenicznego ruchu. Co ważne, głos wszystkich występujących w chórze, poza miarą indywidualnej siły, otrzymał również moc wypowiedzi zbiorowej. Agnieszka Szydłowska wydobyła przy tym różne barwy i pięknie odczytała możliwości wokalne, jakie drzemią w amatorach, którzy zglosili się do projektu.

Co przyciąga uwagę w tej inscenizacji? Pewien rodzaj ciepłego, uważnego, z mrugnięciem oka spojrzenia na różne doświadczenia kobiety współczesnej, jak również tych kobiet, które Jankowska wybrała do sportretowania na 100-lecie uzyskania praw wyborczych przez polskie kobiety. Jako ikony i odwołania pojawiają się: Eliza Orzeszkowa, Wiktoria Kawecka, Stanisława Przybyszewska, Maria Skłodowska-Curie, dr Eugenia Lewicka, Halina Konopacka, Maja Berezowska. Wszystkie panie to indywidualistki, kroczące ścieżką ambicji i przygód, najczęściej wbrew zabezpieczonej społecznie pozycji mężczyzn. Konfrontacja z męskim punktem widzenia, przyzwolenie na czerpanie przyjemności z życia, oddanie się pasjom, ochrona przed zbiorową niepamięcią - to dominanty wyboru tych postaci historycznych. Łącznikiem ich portretu są chóralnie wypowiadane słowa: "Zawsze były kobiety, które usta miały jak krew!"

Co zatrzymuje reżyserkę w patrzeniu na dzisiejszy świat? Błahość spraw fundamentalnych. Jest więc w spektalu mowa o miłości (w tym do narodu), o krwi, poświęceniu (przyczynowo-skutkowa "mleczność" kobiety daje jej siłę i jest jej przekleństwem), zgodzie, gniewie, o towarzyszeniu śmierci, o brzydocie wbrew kanonom piękna, o cielesności, starości. Jest także mowa o następstwach - miedzypokoleniowych roszczeniach, oczekiwaniach młodych, ale też o zapomnieniu i zbyteczności starych: "a stara kobieta nie ma już nic do roboty, może sobie usiąść nad rzeką, może ponarzekać, stracić wygląd i upodobnić się do czego chce bo i tak nikt nie zauważy". Reżyserka ustami Mariny Dombrowskiej w sposób humorystyczny poddaje presji męską sprawczość technologiczno-użyteczną, rozsiewając wizję uszczypliwej nieporadności kobiet. Mimochodem, w tej jednej scenie, dociera do nas przekaz, że świat kobiet może być ograniczony do podziękowań za możliwość funkcjonowania wśród doskonałych wytworów męskiego umysłu. Ale to też nie jest cała prawda, cytując tekst sztuki.

To, co zawsze mnie zastanawia i interesuje w żeńskim przekazie scenicznym, to pewien rodzaj dystansu do siebie, który można znależć w tym spektaklu, ale także poziom zaawansowania i sposoby odczytywania roli kobiet we współczesnym świecie. Rita Jankowska pokazuje indywidualizm poszczególnych postaci scenicznych, daje im równe prawo do analizowania siebie przez rozmaite pryzmaty, demonstrując przy okazji praktyczną umowność pewnych tematów. Siłą chóru dokonuje podsumowań, chcąc zachęcić widza do skonfrontowania przekazu. Nie stawia jednych ponad drugimi, nie definiuje najważniejszych prawd, odwołując się do autorytetów. Nie uprawia dydaktyki ani polityki. Różnorodność staje ponadczasową definicją kobiety. Na koniec jednak reżyserka pozwala na danie sobie prawa do pozostania w kraju Polan.

Bogate doświadczenie Jankowskiej w pracy z amatorami przyniosło skończony, ciekawy wymiar. Siła grupy pozwoliła na interesującą demonstrację poglądów, wydobyta otwartość zaskoczyła możliwościami wokalnymi oraz interpretacyjnymi. Na wyróżnienie zasługują na pewno wspomniana Marina Dombrowska, Wioletta Gierdziejewska, Marianna Palider, Agnieszka Sprawka czy Wiesława Litwin. Ciekawą kombinację stworzyło również dwóch panów: Maciej Chaberski i Bartosz Zimniak. Zdecydowanie udanym zabiegiem muzycznym było wykorzystanie możliwości akordeonu, na którym grał na żywo Paweł Ratajek. Bezapelacyjnie walor całości nadała Agnieszka Szydłowska, która na co dzień pracuje z zawodowcami z Muzyka, ale potrafiła uzyskać satysfakcjonującą jakość, prowadząc duży zespół entuzjastów.

"Trafiło je" ma wszystkie składniki, aby zdobyć przychylność widzów, którzy w wielogłosowym, wielosłownym spektaklu, mogą się tyleż zagubić, co znaleźć elementy atrakcyjne tekstowo, wokalnie i koncepcyjnie.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
4 sierpnia 2018
Portrety
Rita Jankowska

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia