Co to za teatr bez Teatralnej?

Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

Z rozpoczęciem remontu Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie zbiegło się zamknięcie legendarnej kawiarni Teatralnej. Na razie nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy jeszcze kiedyś wróci. A może będzie to już lokal pod zmienioną nazwą?

Do Teatralnej zaglądało się w przerwach spektakli. Stali bywalcy wpadali na napitki i dancingi. Aktorzy organizowali jubileusze i bankiety po przedstawieniach, pisarze i malarze przechwalali się swoimi sukcesami, działał Teatr Przy Stoliku i stały kabaret piosenki Grupy Teatralnej "Wanna". To już przeszłość. W ubiegłą sobotę stali bywalcy i przypadkowi goście pożegnali Teatralną.

Stolik pana Stefana i jego gazeta


- Od kiedy istniała Teatralna? - zastanawia się olsztyńska aktorka Irena Telesz, która wpadała tam czasami. - Od zawsze!

Kiedy po którymś ze spektakli zajrzałem tu po raz pierwszy, na ścianach wisiały obrazy przedstawiające postaci jak z epoki pompejańskiej. W rogu stał fortepian, a na podwyższeniu rozległa sofa na kilkanaście osób. Miało to swój klimat. Po bokach były zaciszne wnęki, w których zmorzony długą dyskusją i piwem bywalec mógł... - Panie X, proszę nie spać! - rozlegał się wtedy głos pani Jadzi, długoletniej dzierżawczyni kawiarni. A jeśli ten ktoś sobie pozwalał na to po raz drugi i trzeci, dawano mu do zrozumienia, że mile widziany w Teatralnej nie jest. Karencja trwała jednak krótko.

Na kwadrans przed spektaklem wchodziła do kawiarni któraś z pań z teatru i scenicznym szeptem komunikowała: - Kto chce zostać, niech zostanie, ale niech nie pije i nie gada! Niech przeżywa!

Miała kawiarnia swoich stałych klientów. Dopóki mu zdrowie pozwalało, przychodził tu na piwo aktor Stefan Burczyk, wychowawca aktorskiej młodzieży. Pan Stefan siadał skromnie w kąciku, wyjmował gazetę i popijając napój ze szklanki (nie pił nigdy za wiele), pogrążał się w lekturze. Każdy go pozdrawiał i uważał za swój obowiązek zapytać, co nestor olsztyńskich aktorów sądzi o najnowszych wydarzeniach politycznych i sportowych. Pytano też pana Stefana o teatr i film. Na przykład, jak się grało w polsko-włoskiej produkcji filmowej, gdzie powierzono mu rolę Jana Pawła II.

- Dziękuję - opowiadał aktor. - Kiedyś podczas przerwy w zdjęciach wyszedłem w papieskich szatach na ulice Rzymu. I wtedy rzucił się do mnie, aby ucałować dłoń, młody człowiek, prosząc o błogosławieństwo. Wyrwałem mu ją, a widząc, że podążają w moim kierunku dwie zakonnice, uciekłem.

Tę drugą część zdarzenia dopisali panu Stefanowi dowcipni koledzy, a dziennikarze łyknęli historyjkę jak ciepłą bułeczkę.

Himilsbach nie mógł się opędzić

Od czasu do czasu do Teatralnej wpadali aktorzy "z drogi". Tak było z Janem Himilsbachem, który, nie mogąc opędzić się od łowców autografów, po spektaklu kabaretu Ostatnia Zmiana, z którym występował, w Domu Środowisk Twórczych (każdy chciał z nim wypić) szukał schronienia przed ciekawskimi. Niestety i tu znalazł swoich fanów.

- Panie, pan naprawdę potrafi łupić te kamienie? (Himilsbach był z zawodu kamieniarzem) - zapytał któryś z tubylców. - Zaraz przyniesiemy kamień i młotek, a pan łupnie!

Co jakiś czas w Teatralnej odbywały się czytane spektakle Teatru Przy Stoliku tak propagowanego przez Elę Lenkiewicz. Na kwadrans przed spektaklem wchodziła do kawiarni któraś z pań z teatru i scenicznym szeptem komunikowała: - Kto chce zostać, niech zostanie, ale niech nie pije i nie gada! Niech przeżywa!

Miała też Teatralna swój złoty okres, kiedy produkowała się tutaj Grupa "Wanna", kabaret złożony z miejscowych aktorów. Szefował mu Radosław Ciecholewski, prowadząc narrację w stylu Piotra Skrzyneckiego. Kabaret, dla którego pisałem teksty piosenek (co tydzień premiera! ), występował w każdą niedzielę o 20.

Do "Wanny" pisała muzykę zatrudniona w teatrze Ina, Rosjanka z St. Petersburga, i trzeba powiedzieć, że były to kompozycje świetne. Potem Ina zniknęła. Jak głosiła wieść, kazał jej wrócić do domu zazdrosny mąż. I nic dziwnego, dziewczyna była piękna i inteligentna. A co do "Wanny", kiedy Radek wyjechał do Zielonej Góry, rozpadła się. Reaktywowana w Nowym Jorku, nagrała tam płytę CD.

Plastyk N. przypiął się do słupka

Legendarne były piątkowe wieczorki muzyczne w Teatralnej. Kiedy przychodziła 19, wstawał od stolika Krzysio N., po czym zwijał dywan i wszyscy ruszali w tany. Współwłaściciel kawiarnianego interesu, pan Darek, miał bogaty wybór nagrań, więc wszyscy goście znajdowali coś dla siebie. Nie tańczył tylko artysta plastyk N. Wychodził przed baletami. Zanim jeszcze zaszumiało mu w głowie. A sprawiło to pewne zdarzenie... Plastyk N. po dłuższym pobycie w kawiarni wyszedł na autobus. Kiedy na przystanku próbował założyć płaszcz, przypiął się paskiem do słupka. - Ej, co wam zrobiłem, że mnie aresztowaliście? - wykrztusił, usiłując na próżno zobaczyć, kto go tam mocno ucapił.

Miała Teatralna swoje małe skandale, a najgłośniejszy był z udziałem panów Mecenasa i Komornika, którzy kiedyś wymienili między sobą kilka niezbyt miłych słów. Skończyło to się sprawą sądową. Podobno będzie to miało dalszy ciąg. Tylko w razie czego nie ma gdzie zrobić wizji lokalnej, bo Teatralna już nie istnieje. Chociaż Irena Telesz ma nadzieję, że kiedyś kawiarnia zmartwychwstanie.

- A jak nie, to ustawię pod teatrem namiot i swoją Teatralną otworzę! - zapowiada. - Bo co to za teatr bez Teatralnej?!

Władysław Katarzyński
Gazeta Olsztyńska
28 lipca 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...