Co widziało krzesło, na którym siedzisz?

"Nesting" - Krakowski Teatr Tańca

Ślad to taka dziwna forma (nie)obecności. Niby zakotwiczony w przeszłości, a jednak kusząco bliski. Jest pozostałością po tym, co przeminęło, jednocześnie współtworząc "tu i teraz". Bardziej konkretny niż pamięć, chociaż mniej wyraźny od zdjęcia. Czasem natrętnie przypomina utracone, kiedy indziej jest li tylko metaforą, niewidzialnym odciskiem.

Twórcy spektaklu "Nesting" śladów szukają poza miejscami pamięci, a co za tym idzie - poza oficjalną historią. Stąd pytania o to, co widziały kamienie wmurowane w domy, w których mieszkamy albo o to, jaka była opowieść tego, kto siedział na naszym fotelu poprzedniej nocy. Przychodzimy, odchodzimy - chciałoby się powiedzieć, cytując Piwnicę pod Baranami.

Przychodzą i odchodzą bohaterowie spektaklu "Nesting" w choreografii Idana Cohena. Leciuteńko, na paluszkach zaczynają wić swoje domy, a co za tym idzie - swoje opowieści. Dlaczego ich po prostu nie zbudują? Bo wicie zdaje się o wiele bardziej misterne, precyzyjne, ale też więcej w nim dramatyzmu. Gniazdo permanentnie wychylone jest bowiem ku nieistnieniu. Łatwo je unicestwić. Trudniej zauważyć jego zniknięcie. Gniazda są efemeryczne - buduje się je raczej po to, żeby przetrwać, niż żeby żyć. Ta chwilowość staje się cechą wpisaną w tożsamości tańczących budowniczych.

Pod naszymi miastami rozciągają się niezliczone, nieoznakowane cmentarze. Cmentarzyska pełne ludzkich i zwierzęcych szczątków, wysypiska niechcianych sprzętów, spalonych listów, urwanych pamiętników, niedokończonych książek. Idan Cohen pamięta o tym doskonale. Dlatego jego tancerze po ziemi stąpają ostrożnie, pogodzeni z nieprzewidywalnym wiatrem historii. Wiedzą, że kolejny jego podmuch może rozerwać wszystko, co sobie do tej pory tak ładnie uwili. Wtedy otrzepią ręce (skrzydła) i zaczną wić od początku - swoje domy i swoje historie. To, co rozwiane, nie znika jednak całkowicie. Historia to bowiem opowieść pełna luk i brakujących nitek, a nie samych tylko początków. Rozwiewanie nie jest wszak tożsame z wymazywaniem. Stąd w spektaklu Cohena powracające motywy i formy, stąd wreszcie -kupki szmat, które tancerze przenoszą z miejsca na miejsce.

Chociaż w "Nesting" mowa - przede wszystkim - o migracjach narodu żydowskiego, spektakl można odczytać jako uniwersalną przypowieść o tych, których skazano na wieczne tułactwo, na wędrówki po życie, nie po przygodę. Porównanie ludzkich nomadów do ptaków wydaje się banalne, ale Cohen w pewnej wtórności tej, mocno już zużytej, poetyckiej sztuczki odnajduje siłę, by tak rzec, subwersywną. Stworzenie uznane za metaforę wolności niejako odziera bowiem z prawa do improwizacji. Lot staje się koniecznością, zmiana kierunku - przymusem. "Nesting" okazuje się przejmującą opowieścią o życiu i śmierci.

Gniazdo jest jednym z bohaterów przedstawienia. To żywy twór, który oddycha w rytmie ruchu tancerzy - ich upadków, tragedii, nadziei i desperacji. Powstaje powoli - każda metropolia była wszak niegdyś małym miasteczkiem, a każde "ja" wykluło się z jakiegoś "nie-ja". Życie znajduje się po stronie ruchu. Im bardziej złożona konstrukcja, tym prędzej zaczyna się rozpadać. Im bardziej dramatyczna historia, tym łatwiej przekształcić ją w patetyczną wydmuszkę. Cohen tworzy spektakl z tysięcy - przeszłych i teraźniejszych - drobinek, konstruując pomost między "wtedy" i "dzisiaj". Powstaje globalne miasto wyobraźni, w którym z okien opuszczonych synagog można obserwować zapełnione teatry. Uwalnia się tym samym z fiszbin ról i konwenansów, ocalając, a zarazem ożywiając wielki dramat historii.

Alicja Müller
Teatralia
19 października 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...