Czar (złych) snów

36. Krakowskie Reminiscencje Teatralne

Z programu festiwalu najbardziej zapadają w pamięć "Ameryka" Jana Klaty i "Obłomow" Alvisa Hermanisa.

Jan Klata wysnuł z tekstu "Ameryki" Kafki zabawny, ale i przejmujący pamflet na Europejczyków (i ich kompleks amerykański), o iście barokowym nagromadzeniu klisz i cytatów z (pop)kultury. Wydobywanie autentycznej tożsamości spod warstw zafałszowanych klisz - to właściwa historia Karla Rossmana (rewelacyjny Dmitrij Schaad), chłopca przybyłego do Ameryki raczej wyobrażonej niż rzeczywistej (którą scenograf Justyna Łagowska przedstawiła jako olbrzymią "pop-up book", gdzie po przewróceniu stronicy pojawia się kolejne miejsce akcji, w formie obrazka z kartonowym fortepianem, kanapą czy wozem kempingowym). Pokładu tego wyobrażonego Raju-arki strzeże przed nacjonalizmem i innymi grzechami Starego Kontynentu (uosabianymi przez Palacza) zmultiplikowany futbolista-Kapitan Ameryka. Ale świat Kapitana Ameryki okazuje się też światem pana Greena (w szykownym zielonym garniturze, skrzyżowanie poplecznika Artura Ui z demonicznym Jokerem z "Batmana"), ksenofobicznego establishmentu, wyuzdania, bynajmniej niesympatycznych przejrzałych "młodych gniewnych" czy nieszczęśliwej drag queen, w którym dobro jest towarem deficytowym i przygodnym.

Nabywane doświadczenie, oprócz kolejnych rozczarowań, nie przynosi Karlowi pożądanej wiedzy. Jest on jak Alicja w krainie (nieprzyjemnych) czarów. Kolejne obracające się stronice książki anihilują kolejne nadzieje, choć Karl nie daje się powalić na kolana. Aż do finałowej wizyty w Wielkim Teatrze Natury z Oklahomy, gdy zamknie się ostatnia stronica i mocny podmuch opadającej kartki obali Karla. Odsłania się wielka pustka, w której widać zieloną świetlistą sferę. Newage\'owski blichtr finalnego show podpowiada, że nie może się kryć za nim żadna Prawda.

Obłomówka

Wybitny łotewski reżyser przedstawił na pozór bardzo klasyczną adaptację powieści Gonczarowa, z oddającą historycznego ducha scenografią i charakterystycznym aktorstwem. Ostentacyjnie wręcz podkreślana konwencjonalność skrywa aktualizacyjny zamiar. Skondensowana do sześciu aktorów akcja skupia się na intymnych dziejach duszy pogrążonego w stagnacji Obłomowa. Redukcja motywacji pozostałych postaci do tych wynikających z relacji z tytułowym bohaterem podkreśla ich uzależnienie od toksycznego z nim związku. Inaczej niż u Gonczarowa, Hermanis pozbawia tę historię psychologizacji czy moralizatorstwa, nie daje nic ponad "behawioralną" obserwację melancholika. Aktorstwo doprawione nutą groteski nie przeszkadza z czasem poczuć wobec bohaterów empatii, mimo ich nieheroiczności, zaś bardzo wolno tocząca się akcja sugestywnie oddaje stan przedłużającej się bezczynności i sprawia, że komizm przykrywa aura ciężkiej melancholii.

Ten "klasyczny" spektakl, bez żadnych aluzji do współczesności, stanowi niepocieszającą diagnozę duchowej kondycji wielu współczesnych jednostek i społeczności. Pytanie Obłomowa, umieszczone w podtytule przedstawienia ("Kiedyż więc żyć?"), wyraża nie tak znów rzadką również dziś pretensję "do świata", skrywającą lęk przed odpowiedzialnością. Obłomow to nieuleczalny tchórz - zaś wina nie zostaje jednoznacznie przypisana rodzicom czy jego własnej gnuśności, jak u Gonczarowa, lecz zdiagnozowana raczej jako chorobliwy stan umysłu. Lęk nie pozwala mu nawet uświadomić sobie swej sytuacji: zanim podda ją refleksji, zapadnie w sen, w którym widzi rodzinną Obłomówkę, całą pogrążoną we śnie "jak śmierć głębokim".

Kozioł ofiarny

"Chór kobiet" - projekt Marty Górnickiej (autorki libretta i reżyserki) zrealizowany w warszawskim Instytucie Teatralnym - przez aktualizację teatralnej tradycji chórowej oddaje głos "milczącym". Tekst przywołujący różne kulturowe cytaty ("Halka", Lara Croft, przepisy kulinarne czy hasła reklamowe), odegrany przez zespół dwudziestu paru wyłonionych w castingu wykonawczyń, służy ich "coming outowi", wychyleniu się z na co dzień przypisanych kobiecie ról, kojarzonych z biernością i milczeniem. To feministyczne przesłanie promieniuje ze sceny energią czerpaną nie tyle z libretta (które czasem przestaje być słyszalne, czy to w krzyku, czy w szepcie), ile z ekspresji każdej z chórzystek. Zespół, świetnie prowadzony pod względem muzycznym i choreograficznym, składa się zarazem z poszczególnych kobiet: nieśmiałych i pewnych siebie, na coś wściekłych, zbuntowanych i pogodzonych... Indywidualności zjednoczonych we wspólnym krzyku.

W programie KRT wyróżnić chcę jeszcze dwa pokazy taneczne krążące wokół "Święta wiosny" Strawińskiego. "La Sacre" teatru Dada von Bzdülöw w (auto)ironiczny sposób mierzy się z mitem ofiarniczym stojącym u podstaw dzieła Mikołaja Roericha (librecisty) i Strawińskiego. Pod pretekstem apokryficznej opowiastki o odkryciu pierwotnej wersji "Święta...", Leszek Bzdyl i Katarzyna Chmielewska z zespołem, do muzyki autorstwa Mikołaja Trzaski, opowiadają zakorzeniony w społeczności ludzkiej rytuał "ofiarnego kozła", ocalający, za cenę płaconą zazwyczaj przez najsłabszych członków wspólnoty, jej byt. Z kolei tancerz i choreograf Janusz Orlik w swoim "Święcie wiosny" (Art Stations Foundation z Poznania) oderwał muzykę Strawińskiego od pierwotnego libretta i rozpisał ją na balet dla trzech półnagich mężczyzn, którzy odtańczyli niesamowity, dziki i erotyczny rytuał wiecznej odnowy. Odzierając dzieło Strawińskiego z fabuły i balastu narosłych interpretacji, ożywił jego witalne i obrazoburcze energie.

Zawiodła natomiast część programu pod znakiem awangardowego offu. Brytyjska grupa Forced Entertainment zaprezentowała dwa dyletanckie przedstawienia, będące zaledwie ciągiem (celowo) niedopracowanych skeczy rodem z popularnych telewizyjnych kabaretonów. Zarzut posuniętej do skrajności monotonii w jeszcze większym stopniu dotyczy efektu szwedzko-fińskiej współpracy grup Institutet i Nya Rampen, nieudanego eksperymentu pt. "Conte d\'Amour". Z jedynie słusznej idei o toksyczności kazirodztwa i pedofilii Skandynawowie zrobili koszmarnie długi seans wzajemnego dręczenia, który okazał się nie do strawienia...

Maciej Szklarczyk
Tygodnik Powszechny
24 listopada 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...