Czarny diament górniczej braci, czyli Billy podobija chorzowską scenę!

"Billy Elliot" - reż. Michał Znaniecki - Teatr Rozrywki w Chorzowie

10 kwietnia miała miejsce polska premiera musicalu „Billy Elliot", który zdobył międzynarodową sławę. To dobrze skrojony musical na miarę światowych teatrów. Nie ma w nim przerysowanych scen, czy groteskowych postaci. Całość jest wyważona, widowiskowa i wzruszająca, a przy tym niezwykle aktualna i korespondująca z problemami, z jakimi borykają się współcześnie mieszkańcy Śląska.

„Billy Elliot" to nie tylko muzyczny obraz przemian społecznych, jakie nastąpiły w Wielkiej Brytanii podczas rządów „Żelaznej Damy", ale w głównej mierze wzruszająca opowieść o dojrzewaniu w trudnych warunkach oraz pokonywaniu społecznych przeszkód w drodze do realizacji marzeń. Musical stworzony przez Eltona Johna i Lee Halla inspirowany jest historią tancerza Royal Ballet, Philipa Marsdena. Jego premiera miała miejsce w 2005 roku w londyńskim West Endzie, w 2007 r. - w Sydney, w 2008 r. - na Broadwayu, a w 2010 r. - w Chicago. Natomiast na deski Teatru Rozrywki w Chorzowie został przeniesiony dzięki reżyserowi Michałowi Znanieckiemu. To tytuł skazany na sukces. Na całym świecie święci triumfy popularności, co pozwala przypuszczać, że chorzowski Teatr Rozrywki w najbliższym czasie z pewnością czeka oblężenie teatromanów. 

Wybranie Chorzowa na miejsce realizacji musicalu stanowi strzał w dziesiątkę. Mieszkańcy Śląska jeszcze nie tak dawno temu, bo w styczniu 2015 roku byli świadkami walki toczonej o zagrożone likwidacją KWK Bobrek-Centrum, KWK Sośnica-Makoszowy, KWK Brzeszcze i KWK Pokój. Ich sytuacja do dzisiejszego dnia jest niepewna, pomimo licznych zapewnień rządu i umów zawartych ze związkami zawodowymi. Podobnie było z kopalnią Cortonwood, którą uznano za jedną z 70% nierentownych. Zarówno w świecie przedstawionym w musicalu, jak i w kopalniach położonych na terenie Śląska w przemyśle górniczym zatrudnione są niejednokrotnie całe rodziny. Zamknięcie którejkolwiek z kopalni oznacza zlikwidowanie źródła dochodu całej rodziny, a tym samym podpisanie wyroku na ich przyszłe życie. Ludzie pochodzący z rodzin o tradycji górniczej, dziedziczący zawód po swych przodkach nie chcą, ba nawet nie mogą zmienić zawodu, gdyż oznacza to dezorganizacje życia, oraz przewartościowanie wyznawanych wartości. Historia Billy'ego stanowi dobitnie unaocznioną egzemplifikację historii wielu śląskich artystów, którym niezwykle trudno było wyrwać się z ram wyznaczanych przez rodzinne tradycje oraz pozycję społeczną. Pokonując przeciwności losu podczas osiągania kolejnych szczebli drabiny artystycznej i społecznej, przechodzili wewnętrzną metamorfozę. Niestety, nie wszyscy spotkali się finalnie ze zrozumieniem rodziny, jak dzieje się to w przypadku Billy'ego. Niektórzy z uwagi na porzucenie rodzinnych tradycji, zostali wyrzuceni poza margines społecznej świadomości. Kolejną analogią jest fakt, iż funkcję premiera Polski piastuje Ewa Kopacz, a w czasie strajków górniczych w Wielkiej Brytanii stanowisko to zajmowała Margaret Thatcher, zwana „Żelazną Damą". Rząd torysów pod wodzą Thatcher zlikwidował 15 kopalń, które sprywatyzowano w 1984 roku. 

Musical w zasadzie posiada dwa tematy przewodnie: drogę zdolnego, młodziutkiego tancerza Billy'ego do realizacji własnych marzeń oraz potyczkę górników z nierentownej, zdaniem rządu, kopalni Cortonwood, stanowiącej najgłośniejszy w historii XX wieku strajk górniczy, który przerodził się z walki o prawa pracownicze w utarczkę z rządem Margaret Thatcher. Zazwyczaj podczas realizacji tego typu megaprodukcji można spodziewać się licznych porównań nie tylko do wersji scenicznych, ale i filmowych, czy dopatrywania się złych i dobrych stron danej inscenizacji. Jednakże dzięki temu, iż chorzowski „Billy Elliot" został zrealizowany na licencji non-replica, reżyser miał olbrzymie pole do popisu i skorzystał ze swej artystycznej niezależności. Wszelkie zakazy dotyczące kopiowania scenografii, choreografii, czy konieczność zaadaptowania tekstu na grunt języka polskiego uchylają furtkę, za którą czają się niczym nieograniczone możliwości inscenizacyjne. Ze sposobności wykreowania nowego świata, w którym egzystują bohaterowie musicalu, skorzystano w pełni. Każda z postaci posiada zindywidualizowany język i repertuar gestyczny. Wiele wątków rozbudowano, pogłębiono kwestie relacji rodzinnych oraz wprowadzono postać ducha matki- dobrego anioła opiekującego się z zaświatów dorastającym i nieco zagubionym Billym. Wioletcie Białk, odtwórczyni roli matki młodego tancerza, udało się stworzyć wzruszającą, intymną relację łączącą rodzica z dzieckiem, tak dobrze kontrastującą z chłodnym, pragmatycznym podejściem do życia ojca (Robert Talarczyk). Widownia nie kryła wzruszenia i wielu miłośników teatru uroniło niejedną łzę podczas scen rozmowy Sary z jej dzieckiem, bądź odczytania listu stanowiącego dla Billy'ego najważniejszą pamiątkę po matce.

Język postaci jest zindywidualizowany i dopasowany do stratyfikacji społecznej bohaterów. Nie występuje także rozziew między kanałem werbalnym i pozawerbalnym. Dialogi są ciekawie zbudowane i naznaczone polskim humorem. Ostre, dobitne konwersacje może nieco za bardzo obfitują w wulgaryzmy, bo choć są one typowe dla środowiska ludzi pracy, w teatrze mogłyby być nieco ograniczone i zamienione w eufemizmy. Aczkolwiek, czy wówczas nie straciłyby na autentyczności? Niewątpliwie jest to kwestia dyskusyjna. Pomimo tego, że w musicalu pojawia się bardzo dużo przekleństw, to łagodzący wpływ na całość ma postać nestorki rodu- babci Billy'ego, która choć cierpi na chorobę Alzheimera, jest bardzo pozytywną i niezwykle ciepłą postacią. Paradoksalnie wprowadza spokój i harmonię do nerwowego życia rodziny Elliotów. Prozaiczne problemy babci nieustannie chowającej co lepsze kąski jak np. drożdżówka w absurdalne miejsca (kosz na brudną bieliznę) łagodzą surową atmosferę panującą w mieszkaniu stanowiącym przyczółek dla strajkujących górników. Perypetie nestorki skontrastowane ze złą sytuacją materialną i kłopotami związanymi z zamknięciem kopalni blakną, przyjmując formę komizmu sytuacyjnego przenikającego się z dramatyczną sytuacją górników oraz osobistego dramatu Billy'ego. Aktorzy idealnie odnaleźli się w granych przez siebie rolach. Przeniesieniu realiów panujących w latach 80-tych z pewnością pomógł fakt, iż Polska boryka się obecnie z podobnymi tematami, jak te przedstawione w libretcie. Wioletta Białk, choć nie jest postacią dominującą, jak zwykle wyśmienicie wywiązała się z zadania tworząc zarówno postać mamy Billy'ego, jak i przesympatycznej babci, wprowadzającej powiew spokoju, harmonii oraz delikatnego komizmu sytuacyjnego w surowy świat rodzinnych dramatów. Drugą wyrazistą postacią kobiecą jest charyzmatyczna, lekko sarkastyczna i przechodząca wewnętrzną metamorfozę Pani Willkinson grana przez Elżbietę Okupską, która zawsze tworzy na scenie specyficzny mikrokosmos. Nawet jeśli nie gra głównej roli, to tak konstruuje postać, aby zapisała się w pamięci widzów.

Nauczycielka baletu staje się pośrednikiem pomiędzy artystycznym światem Billy'ego i światem jego ojca skoncentrowanego na pracy, kopalni i strajku. Jej szorstki humor i cięte riposty wywołują falę śmiechu. W musicalu obok znanych oraz cenionych aktorów, występują także dzieci, zarówno debiutujące na scenie, jak i te, które mają na swoim koncie już kilka teatralnych inscenizacji- m.in. odtwórcy roli Billy'ego, jego brata, czy osiemnaście dziewcząt- członkiń grupy baletowej, które pomimo młodego wieku (od 6-12 lat) świetnie sobie radzą na scenie i tworzą piękne układy choreograficzne. Jednakże niewątpliwą gwiazdą musicalu jest młodziutki Karol Huget, który stepuje, tańczy, śpiewa i wykonuje rozmaite akrobacje. Może miejscami nieco się stresuje, ale kto by się nie stresował na jego miejscu?! Wszak na barki chłopca, który niedawno wszedł w magiczny wiek nastu lat, spadł obowiązek wytrwania na scenie przez niemal trzy godziny, poradzenie sobie z koniecznością wcielenia się w role multizadaniowego aktora i uniesienie ciężaru popularności.

Scenografia jest oryginalna, widowiskowa i zapadająca w pamięć. Ufundowana w przeważającej mierze na elemencie krajobrazu tradycyjnie kojarzonym ze śląską ziemią, czyli węglu, którego jest wszędzie pełno. Zwały czarnego złota ujarzmiono, zamykając za metalowym ogrodzeniem, symbolizującym kopalnię „Cortonwood". Dzięki obrotowej scenie możliwe stało się stworzenie dwóch, symultanicznych miejsc akcji. Wyróżniającym się elementem scenografii są ściany zapełnione telewizorami, znajdujące się po obydwu stronach sceny. W trakcie musicalu widzowie mogą oglądać archiwalne materiały wyświetlana na ekranach teleodbiorników. Zabieg ten pozwolił publiczności choć na chwilę przenieść się trzydzieści lat wstecz i skontrastować zastaną rzeczywistość z realiami lat 80-tych. Warto docenić dbałość o szczegóły jeżeli chodzi o scenografię oraz charakteryzację- nie sposób nie rozpoznać epoki, w której rozgrywa się akcja musicalu, widząc fryzurę i sprzęt, jakim dysponuje dziennikarka relacjonująca przebieg strajku. Interesująca jest także aranżacja wnętrz przedstawiających mieszkanie Elliotów, kopalnię, czy salę treningową.

Reżyser wprowadził także oniryczne obrazowanie, widoczne m.in. w scenie, w której babcia głównego bohatera wspomina nieżyjącego już męża, z którym przeżyła 35 lat. Jej opowieści towarzyszy ilustracja taneczna, czyli taniec pary skąpanej w niebieskim, zimnym świetle- przywołanie duchów przeszłości, czy w scenie przypominającej sen na jawie, w której chłopiec tańczy jezioro łabędzie, a wtórują mu cienie, wyświetlane jako animacja na ścianie. Billy'ego oświetla snop światła padający z góry, przywodzący na myśl hierofanię, bądź kratofanię- objawienie się mocy twórczej, która rozbudziła się w sercu młodego tancerza. Ciekawym konceptem jest taniec humanoidalnych „lalek" w neonowych ubraniach, które towarzyszą scenie przymierzania damskich ubrań przez Michaela (Ambroży Żychiewicz) i niechętnie się temu przyglądającego Billy'ego. W finale sceny wszyscy tancerze wchodzą do szafy, przypominającej nieco tą z „Opowieści z Narnii". Sceny taneczne w połączeniu

z rewelacyjną muzyką, śpiewem i atrakcyjnymi efektami wizualnymi w postaci ledów podświetlających zwały węgla tworzą show, które w niczym nie ustępuje zachodnim megaprodukcjom. Uwagę przykuwa także muzyka, która dynamizuje akcję, jest świetnie zgrana z librettem. W scenie celebracji Bożego Narodzenia bohaterowie śpiewają antyrządowe piosenki, które bliźniaczo pasują do sytuacji polskiego społeczeństwa- przykładowo fraza „(...) prezenty przyszli zabrać i naszego karpia zjeść (...) emerytalny wiek podnieśli (...)".Warto wspomnieć jeszcze o magicznym tańcu z cieniem, na poły przywodzącym na myśl psychoanalityczny proces indywiduacji, lacanowskiej autoidentyfikacji. Podobnie jak w stadium lustra, Billy przyglądając się cieniowi odkrywa w sobie potrzebę tańczenia, która jest jego podskórnym, może jeszcze nieświadomym marzeniem. Cień, będący zarówno Innym, jak i Billym jest także aler ego chłopca. Wskazuje mu drogę, jednakże to Billy musi wziąć w swe ręce ster okrętu życia i doprowadzić do portu stanowiącego realizacją marzeń sennych.

„Billy Elliot" to widowiskowe studium przemiany ludzkich charakterów, parenetyczny przekaz ukazujący możliwość oswobodzenia się ze społeczno-kulturowego gorsetu, w jakim zamyka nas opresyjna kultura, a także dzieło opisujące sytuacje graniczne, które wymagają specyficznego rytu przejścia, aby móc sięgnąć po upragnioną nagrodę, jaką jest realizacja marzeń. Dramat ściera się z prozą życia, jednakże przekaz płynący z musicalu nie jest negatywny, lecz pozostawia nadzieję na lepsze jutro. Uczy, iż należy pamiętać, że po każdej burzy, wychodzi słońce. Natomiast pierwszym krokiem do osobistego sukcesu każdego człowieka jest uświadomienie sobie, iż możemy mieć marzenia i musimy je realizować.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
22 kwietnia 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia