Czas zacząć żyć!

"Klub Cmentarny" - reż: Marcin Sławiński - Teatr Kwadrat w Warszawie

Co robić, gdy już nie wypada Ci skakać na dancingach wśród tancerzy w wieku Twoich dzieci? Co robić, gdy nietaktem jest podrywanie młodszych od Ciebie mężczyzn? I co robić, gdy żałoba po mężu trwa już o wiele za długo?

„Klub cmentarny” to opowieść o trzech przyjaciółkach. Lucilla, Ida i Doris są już od jakiegoś czasu wdowami. Kobiety nie tylko spotykają się na popołudniowych herbatkach połączonych z pogawędkami, wykraczającymi poza tematy zakupów i maseczek, ale także chodzą razem na cmentarz. Jednak ciągłe życie życiem zmarłej osoby i, zastępujące sobotnie wyjście do kina, odwiedzanie grobów w ramach, powoduje, że po pewnym czasie niektóre z członkiń klubu mają dość codziennej rutyny.

Spektakl Sławińskiego to pełen dowcipu i humoru sytuacyjnego obraz kobiet pragnących na nowo rozpocząć życie.. Obok warstwy komediowej widz odnajdzie w nim także próbę ukazania goryczy, jaką mają w sobie bohaterki. Ujawnia ją scena, w której przyjaciółki, straciwszy panowanie nad sobą, czynią sobie nawzajem wyrzuty. Jedna z członkiń „klubu”, Lucill, zamierza przerwać tradycję chodzenia na cmentarz, czemu sprzeciwia się, niechętna jakimkolwiek zmianom, Doris,. Trzecia z przyjaciółek, Ida, pozostaje niezdecydowana. Wprawdzie propozycja Lucill wydaje się jej kusząca, nie wie jednak, czy takie postępowanie byłoby słuszne. Przełom następuje, gdy bohaterki spotykają na cmentarzu wdowca Sama. Pierwsza zauważa go Lucill, która od razu zaczyna z nim rozmowę, mając nadzieję na następne spotkanie. Kiedy Sam poznaje Idę, oboje przypadają sobie do gustu. Tym samym mężczyzna staje się przyczyną kłótni między przyjaciółkami, ponieważ Doris i Lucill nie chcą, aby Ida spotykała się z Samem.

Reżyserując „Klub cmentarny”, Marcin Sławiński doskonale pokazał, wywołane utratą bliskich, zagubienie dojrzałych kobiet. Pomimo to, dzięki komizmowi pierwszych scen, na początku spektaklu widz nie odbiera sytuacji bohaterek jako życiowego dramatu.

Swój sukces sztuka zawdzięcza również aktorkom – Ewie Kasprzyk, Ewie Wencel i Ewie Ziętek – które nie tylko świetnie odegrały swoje postaci, ale doskonale współpracowały ze sobą na scenie. Oglądając spektakl, nie można sobie wyobrazić nikogo innego na ich miejscu. Słowa uznania należą się również Lucynie Malec, która wcieliła się w rolę Mildred.

Odpowiedzialny za scenografię Wojciech Stefaniak świetnie oddał klimat sztuki, tworząc klasyczne wnętrze. Pomysłowo przedstawił też na scenie nagrobki, które są „odgrywane” przez odwrócone krzesła . Ciekawie wykorzystano też moment przechodzenia od jednej sceny do drugiej. Pod koniec każdej z nich aktorzy wypowiadający ostatnie kwestie stoją na środku ciemnej sceny oświetleni jednym reflektorem.

Spektakl ma niezwykłą siłę oddziaływania, dzięki której czas spędzony w teatrze wydaje się za krótki. Dynamiczna akcja i błyskotliwy dowcip powodują, że widownia nie może powstrzymać się od śmiechu. Po zakończeniu przedstawienia każdy zaś zastanawia się, kiedy obejrzeć je jeszcze raz.

Katarzyna Prędotka
Dziennik Teatralny Warszawa
11 lutego 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia