Czasami trzeba zrzucić bombę

„SUSS!" – reż. Charlotte Böving – grupa teatralna RaTaTam, Islandia

Do większości zgłoszonych przypadków przemocy dochodzi w weekendy lub w czasie dni świątecznych.

Tegoroczny festiwal szekspirowski, proponował widzom kilkanaście spektakli teatralnych o tematyce tak różnej, że chyba każdy mógłby znaleźć coś dla siebie. Począwszy od klasyków, na przykład adaptacji Hamleta, a skończywszy na oryginalnych pomysłach niszowych twórców. Ja postanowiłam skupić uwagę na przedstawieniu „SUSS!" prezentowanym przez islandzką grupę RaTaTam i już na wstępie muszę powiedzieć, że niestety nie trafił on w moje gusta. Zacznę jednak od dobrych stron przedstawienia, których mimo wszystko była całkiem sporo.

Twórcy opowiadają o tym, czym jest przemoc domowa, a także o jej skutkach i przyczynach. Naprawdę doceniam ich za szerokie podejście do tematu, ponieważ zazwyczaj to zagadnienie wiąże się jedynie z uświadamianiem tego, jak wygląda przemoc w domu i gdzie ofiary mogą szukać pomocy w momencie jej trwania, nikt nie wspomina o jej skutkach długofalowych, jak depresje, zaburzenia psychiczne i emocjonalne czy trudności w relacjach międzyludzkich.

W przedstawieniu, reżyserka Charlotte Böving pokazuje cały wachlarz zachowań ludzkich wobec przemocy. Każdy radzi sobie z nią inaczej i ciekawym doświadczeniem było przyglądanie się temu jak człowiek dojrzewa do tego by sobie z nią poradzić, każdy na swój sposób. Nie bez znaczenia jest też fakt, że bohaterowie opowiadają swoją historię bardzo szczegółowo, nie pomijają nazwisk, miejscowości, dat i wieku postaci, co dodaje realizmu. Widz ma wrażenie, że taka sytuacja naprawdę się wydarzyła, a aktorowi wystarczy tylko sięgnąć pamięcią do wspomnień zamiast do kartek scenariusza.

Kolejnym plusem jest pokazanie aspektu psychologicznego. W każdym rodzaju przemocy, zazwyczaj najbardziej raniona jest psychika, niektórzy z jej powodu stają się lękliwi i nieufni, a inni agresywni i zaborczy, przenosząc agresję z jednej relacji do drugiej. Niby nic szczególnego, wszyscy to wiedzą, a jednak warto to ludziom uzmysławiać, niektórzy nie mają o tym pojęcia, przywykli do wygód i zajmowania się wyłącznie sobą. Jak w naszym cywilizowanym świecie praw człowieka i najbardziej ubóstwianej wolności, gdzie istnieją tysiące ośrodków pomocy, może jeszcze dochodzić do tego typu sytuacji, przecież takie rzeczy dzieją się tylko w krajach niecywilizowanych- taka jest opinia ogółu na ten temat. Jeśli ofiarą przemocy jest mężczyzna, to z dużym prawdopodobieństwem prędzej zostanie wyśmiany niż ktokolwiek udzieli mu pomocy, mam wrażenie, że nasza cywilizacja dobrnęła do momentu, w którym biali, heteroseksualni mężczyźni są najbardziej dyskryminowaną grupą społeczną. Od nich można tylko wymagać, oczekiwać pomocy i wsparcia, a w zamian nie musza dostawać nic, są płcią silniejszą, więc sobie poradzą. Wygląda to tak jakby nie mieli prawa do własnych uczuć i potrzeb, jakby posiadali jakieś szczególne moce, przez które te problemy ich nie dotyczą. Nawet w przemyśle filmowym widać, że kładziony jest nacisk na wspieranie kobiet i osób homoseksualnych, nie wystarczy już bronić się swoją sztuką, niezależnie od płci i orientacji, trzeba od razu stawiać się w roli osoby pokrzywdzonej, aby coś osiągnąć. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że dzieło jest ważniejsze niż aspekty prywatne, a kobieta może nie zaistnieć w branży, po prostu dlatego, że nie jest tak dobra, jak jej konkurent niezależnie od płci.

Oprócz tego przedstawienie miało być szokujące i odkrywać społeczne tabu, nie wiem tylko czy nie powstało za późno. Niestety, człowiek żyjący w Europie XXI wieku, postawiony jest w tej trudnej sytuacji, że nawykły do różnego rodzaju sensacji, rzadko bywa czymś zdziwiony, a zszokowany nie bywa praktycznie wcale. Wszystko już było, nie ma nic nowego, a jednak, gdyby przedstawić znane rzeczy w interesujący sposób, to może powstać coś naprawdę wspaniałego. Nie w tym wypadku. Spektakl jest dość nudny i zdecydowanie za długi, uważam, że skracając czas jego trwania, reżyserka wzmocniłaby odbiór.

Po obejrzeniu sztuki mam wrażenie jakby do przemocy dochodziło tylko w domach biednych i patologicznych, a przecież równie dobrze, podobne problemy mogą mieć uznani i bogaci. Wydaje mi się też, że autorzy chcieli nam wmówić, że człowiek pochodzący z tak zdemoralizowanej i zdegenerowanej rodziny, ma niewielkie szanse na to by wyjść na ludzi, że patologia rodzi patologię. Jakby człowiek już nie miał wpływu na to jaki będzie i kształtowało go jedynie środowisko.

Reżyserka dość dobrze oddała przyczyny przemocy. Czasami człowiek zostaje doprowadzony do ostateczności, jak mówi bohater sztuki „może przemoc nie była najgorszym rozwiązaniem, czasami trzeba zrzucić bombę", nie chodzi tutaj o to, że nie ma innego wyjścia by oczyścić atmosferę, ale o to, że ludzie nie dostrzegają innego rozwiązania, nawet jeśli ktoś im je proponuje, a często obecni oprawcy, w przeszłości byli ofiarami. Czasami też, co może zabrzmieć nieco okrutnie, człowiek potrafi podjudzać do przemocy tylko po to, by potem wyrzucać wyrządzoną krzywdę i za jej pomocą w przyszłości szantażować tego, kto tę krzywdę wyrządził.

Podsumowując sceny tańca, droczenia się i przekomarzania, które miały sprawić mocne wrażenie, powodowały, że nie wiedziałam już co o tym myśleć. Dość szybko też przechodzono między tematami, ta sama aktorka w jednej scenie grając ofiarę, chwilę później zamieniała się w oprawcę, nie dając widzowi nawet chwili na interpretację tego, co zobaczył i usłyszał. Scena przy stole należała według mnie do najgorszych scen tego przedstawienia.

Jeśli chodzi o ogólny odbiór spektaklu, to warto docenić pomysłodawców, choć temat jest ograny, nigdy nie powinno zabraknąć tego typu przedsięwzięć, parafrazując słowa Stefana Żeromskiego należy rozrywać rany, by nie zabliźniły się błoną podłości, wykazać obojętność na czyjeś cierpienie, to najgorsze co można zrobić.

Teresa Wysocka
Dziennik Teatralny Wrocław
9 stycznia 2021

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...