Czeski humor jest nam obcy

"Arabela" - reż: Paweł Aigner - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Po 13 latach na deski Teatru Wybrzeża wraca repertuar dla dzieci. Pierwszym w XXI wieku spektaklem poświęconym małoletnim widzom jest "Arabela" na podstawie słynnego czechosłowackiego serialu. O czeskim humorze i spektaklu rozmawiamy z reżyserem przedstawienia, Pawłem Aignerem [na zdjęciu]. Premiera przedstawienia w piątek, 1 czerwca.

Łukasz Rudziński: Pamiętam pana spektakl "Wojna na trzecim piętrze" z Teatru Montownia w Warszawie jako zabawną, ale gorzką tragikomedię na temat zimnej wojny. "Arabelą" wraca pan do twórczości czechosłowackiej?

Paweł Aigner: Czechy (a wcześniej Czechosłowacja) od lat są mi bliskie. Bardzo lubię czeskie kino i czeski teatr. Polityka w pewnym okresie nas zbliżała, nasza historia się mieszała, ale wciąż bardzo wiele nas różni, nawet język wcale nie jest tak podobny, jak się niektórym wydaje. Od lat współpracuję też z czeskimi scenografami, takimi jak: Pavel Hubička, Eva Farkašová czy Jan Polivka. Oni mają poczucie humoru, które jest nam, mimo wszystko, obce. Bardzo się cieszę, że razem z dyrekcją Teatru Wybrzeże wybraliśmy właśnie "Arabelę", a napisania scenariusza podjęła się Malina Prześluga. Musieliśmy pozmieniać wiele rzeczy, właściwie wyrzucić tę Czechosłowację, chociaż jakaś forma czeskiego humoru powinna pozostać.

Czemu czeski humor sprawia nam kłopoty?

- Bo od lat wychowywano nas na innym dowcipie. W Polsce króluje zgrywa i błazenada, a w Czechach kabaret. W "Arabeli" ten czeski humor polega na przykład na tym, że gdy jedna córka króla, Arabela, zostaje porwana do świata ludzi przez złego Rumburaka i wszyscy jej szukają, to w tym czasie druga królewska córka, Xenia, postanawia wyjść za mąż. Więc przygotowywany jest ślub, z całą radosną otoczką tych przygotowań. Takie właśnie jest czeskie poczucie humoru - pełne sprzeczności i wewnętrznego absurdu.

Starsi widzowie pewnie kojarzą "Arabelę". Ci, którzy pamiętają serial, dostaną jakąś niespodziankę?

- Zdecydowanie tak. Kluczowe jest poczucie humoru, które nas różni. Musielibyśmy być Czechami, aby w pełni wychwycić dowcip "Arabeli". Dlatego w przedstawieniu dodaliśmy zemstę, akcję, baśniową przemoc czy Krainę Kiczu, do której zesłany zostaje Rumburak. Jeśli ktoś zna serial, to postaci wydadzą się znajome, ale akcja będzie zaskakująca. Poza tym główni bohaterowie - Król, Królowa, Rumburak - mają określoną, baśniową partyturę wydarzeń. Według mnie są ciekawsi niż w serialu.

Jak aktorzy odnajdują się w nietypowym dla siebie repertuarze?

- W pracy nie ma wielkiej różnicy, czasem tylko treść jest lżejsza niż w repertuarze dla dorosłych. Pamiętajmy, że opowiadamy baśń, więc zakładamy, że różne rzeczy są w niej możliwe. Niektóre relacje muszą być potraktowane skrótowo. Przypomina mi to konwencję gry z komedii dell\'arte, nie ma zadumy jak w psychologicznym dramacie, jest wiele spontanicznej reakcji na zasadzie "o kurcze, kopnąłem go w tyłek, chyba będę miał kłopoty". Aktorzy grają szybko i agresywnie. Małego widza traktujemy serio. Bardziej drastyczne momenty, jak zabicie Gadającego Wilka, przetrawione są przez formę i nikogo nie powinniśmy przerazić.

Podobno w spektaklu wystąpi prawdziwy pies...

- Pan Karel Majer, opowiadający w telewizji bajki dla dzieci, zostaje przez Rumburaka zamieniony w jamnika. Mamy żywego jamnika, kompletnego wariata, który wystąpi tylko przez minutę. To bardzo śmiały i wytresowany pies, co w przypadku jamników nie jest częste. Chciałbym dać mu więcej czasu, ale akurat ta scena szybko się kończy.

Na premierze "Arabeli" ciąży specyficzna presja, bo od lat nie było w Teatrze Wybrzeże spektaklu dla dzieci. Zadbacie o najmłodszych widzów?

- To jest raczej spektakl familijny, kierowany do rodzin z dziećmi w wieku szkolnym. Młodsze dzieci mogą się przestraszyć. Chcemy dzieciom pokazać kawałek teatru - dużą, skomplikowaną inscenizację - wszystko się rusza, wjeżdża, wyjeżdża. To nie będzie krótki spektakl - zaprezentujemy 20 scen różnej długości, podczas których opowiadamy fabułę 13 odcinków serialu. Nasza "Arabela" będzie mieć przerwę, ale na pewno potrwa ponad dwie godziny. Malina Prześluga ma jednak poczucie humoru, które działa i na dzieci, i na dorosłych. Wierzę, że widzowie nie będą się nudzić.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
31 maja 2012
Portrety
Paweł Aigner

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...