Człowiek, który tworzył wielkie formy muzyczne i ogrody

Zmarły 29 marca Krzysztof Penderecki był najbardziej docenianym na świecie, współczesnym polskim kompozytorem.

Jego prochy spoczną w Krypcie Panteonu Narodowego kościoła św. Piotra i Pawła w Krakowie po zakończeniu pandemii koronawirusa.

Wielbiciele muzyki mogli zobaczyć Krzysztofa Pendereckiego w dwóch sytuacjach. Albo gdy zasiadał na widowni, słuchając wykonania jednego ze swoich dzieł, albo jak dyrygował skomponowanym przez siebie utworem. Za każdym razem entuzjazm publiczności był niebywały. Bo dzieła Mistrza, choć miały opinię niełatwych, potrafiły wywołać tak dojmujące emocje, że trudno było im nie ulec. I dotyczyło to zarówno wielkich utworów symfonicznych, oratoryjnych, oper, jak i bardziej kameralnej muzyki, także skomponowanej na chór a capella.

A wszystko zaczęło się wiatach 60. ubiegłego stulecia od twórczości awangardowej, która mogła rzeczywiście szokować radykalnością zarówno wykonawców, jak i odbiorców. I to nie tylko w Polsce. Kiedy muzycy orkiestr w Monachium i Rzymie mieli zagrać "Tren - ofiarom Hiroszimy", odmówili w obawie o swoje instrumenty. Jednak utwór i tak zyskał międzynarodową sławę, podobnie jak kolejne dzieła Krzysztofa Pendereckiego, które z biegiem czasu zwracały się w stronę bardziej tradycyjnych form. Coraz częściej komponował je tonalnie, orkiestrując w stylu niemieckiej muzyki symfonicznej z końca XIX wieku. Na melomanach niebywałe wrażenie zrobiła siła "Pasji według św. Łukasza" czy dramatyczne w swojej wymowie opery "Diabły z Loudun" i "Czarna maska".

Pozycja kompozytora w świecie muzyki była tak znacząca, że zamawiano u niego utwory z okazji najważniejszych państwowych uroczystości, jak obchody trzech tysięcy lat istnienia Jerozolimy, które uczcił dziełem "Siedem bram Jerozolimy". Na prośbę Lecha Wałęsy przekazał "Lacrimosę" mającą upamiętnić poległych stoczniowców, która później przerodziła się w "Polskie Requiem".

Krzysztof Penderecki, mimo że mnóstwo jeździł po świecie, na stałe mieszkał w Krakowie, którego był Honorowym Obywatelem, a także w Lusławicach, gdzie razem z żoną Elżbietą odrestaurowali szlachecki dwór. Tam też założyli Europejskie Centrum Muzyki, pełniące rolę międzynarodowej akademii. W Lusławicach kompozytor uwielbiał pracować, a w wolnych chwilach zajmował się zaprojektowanym przez siebie ogrodem i parkiem, w którym osobiście sadził drzewa. Jak powiedział w jednym z wywiadów: "Ogród to zmatematyzowana natura, tak jak muzyka jest zmatematyzowaną ekspresją. Kształtowanie parku wymaga podobnej wyobraźni jak komponowanie dużej formy muzycznej". Pomyślmy o tym, słuchając dzieł Mistrza.

Magda Huzarska-Szumiec
Miesięcznik Kraków
9 maja 2020

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia