Człowiek na krawędzi

5. Toruńskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora

Półmrok. Lekkie światło z ledwością wydobywa kontury umieszczonej na scenie potężnej skrzyni. Tuż obok, w niespokojnym, ledwie zauważalnym ruchu, rysuje się figura mężczyzny. Staje przed nami postać niezwykła - filozof-racjonalista, wyzbyty wszystkiego, co w nim transcendentne, tragiczny w swym geniuszu. Zjawia się po to, by dać odpowiedź na pozornie błahe pytanie: "kim jestem?" Próba zgłębienia tajemnicy własnego bytu staje się początkiem dokonującego się na naszych oczach aktu samopoznania. Niezwykła intymność sytuacji czyni z widzów nie tyle obserwatorów, co współuczestników tego spotkania

Z ust filozofa padają wypowiadane w absolutnej powadze kolejne pytania: "dlaczego jestem tak mądry?", "dlaczego jestem tak światły?", "dlaczego jestem przeznaczeniem?". Odpowiedzi na nie pozornie tylko nie stanowią dla myśliciela większego wyzwania. Dochodzenie do prawdy każdorazowo przebiega w podobnie dramatyczny sposób. W punkcie wyjścia mamy do czynienia z płynnym, erudycyjnym i doskonale przemyślanym wykładem światłego racjonalisty. Surowość wywodu zaczyna z czasem ustępować miejsca pasji geniusza, która wymyka się w końcu spod kontroli popadającego w potok słów mówcy i przeradza się w niezrozumiały, silnie emocjonalny bełkot. Filozof, osamotniony szaleniec zamknięty w świecie swej świadomości, balansuje nieustannie na krawędzi obłąkania i pełnej światłości umysłu, przy czym granica między tymi stanami coraz bardziej się zaciera.

Przez cały czas poruszamy się po szerokim spectrum emocji: opanowanie, gniew, ironia, bezradność, duma przenikają się i nadają spektaklowi pulsujący, zmienny i niespokojny rytm. Jego ośrodkiem zawsze zaś pozostaje silnie wyeksponowana postać aktora. Jego głos, wzrok i gra z nadzwyczajną świadomością materii ciała wprost hipnotyzują, nie pozwalając ani na chwilę rozproszyć uwagi widza.

Ascetyczna scenografia, ograniczona do jednego tylko obiektu, służy budowaniu teatralnej metafory. Skrzynia w różnych swych odsłonach staje się szafą, stołem, kaznodziejską amboną czy trumną. Podobnie metaforyczne znaczenia przydane zostają kostiumowi. Zbyt długie rękawy powłóczystej szaty filozofa imitują skrzydła, by za chwilę stać się elementem unieruchamiającego postać kaftanu bezpieczeństwa.

Janusz Stolarski zaprezentował toruńskiej widowni spektakl obłożony niezwykle silnym ładunkiem emocjonalnym. Jego interpretacja dzieła Nietzschego wydobywa przede wszystkim skomplikowany i niespójny wewnętrznie obraz psychiki ludzkiej. "Ecce homo" należy do tych realizacji, które stawiają pytania trudne i pozostawiają widza bez odpowiedzi, z nurtującym poczuciem wewnętrznego niepokoju.

Agnieszka Straburzyńska-Glaner
Informator Festiwalowy
29 listopada 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia