Człowiek - samotna monada

"Nie całkiem ciemny, nawet kolorowy" - Śląski Teatr Tańca w Bytomiu

"Nie całkiem ciemny, nawet kolorowy (na szczycie góry trudno się zgubić)" to spektakl niezwykle barwny, niepokojący i frapujący. Najnowsze dzieło Jacka Łumińskiego niezmiennie dotyka problematyki kondycji człowieka współczesnego, ukazując go jako samotną monadę. Wizja ta nie napawa optymizmem

Warto zauważyć, że prapremiera spektaklu odbyła się na międzynarodowej scenie, ponieważ pierwsze przedstawienie zespół Śląskiego Teatru Tańca zaprezentował nowojorskiej publiczności już 18 sierpnia podczas Downtown Dance Festival (pod nieco zmienionym tytułem Formosa Olivares). Natomiast, polska premiera spektaklu miała odbyć się 18 listopada, jednakże została przeniesiona na 9 grudnia. Spektakl ten stanowi również część programu promującego Polskę podczas jej prezydencji w Unii Europejskiej. 

Przyglądając się spektaklowi, można odnieść wrażenie, że Łumiński, powracający z tournee po Korei Południowej, Wietnamie i Chinach (trwającego od 3.10-7.11.2011r.), odbył także mentalną podróż przez dzieje myśli wschodniej. Przygody duszy stały się dla niego inspiracją do stworzenia oryginalnego spektaklu, który cechuje nieustanne łamanie zasady decorum, konsekwentne mieszanie technik, fragmentaryzacja świata przedstawionego, będącego zwymiarowanym uniwersum teatru życia czy kolekcjonerskie predylekcje do zbierania i łączenie elementów pozornie nieprzystających.

Warto docenić także oryginalny kolaż muzyczny, stanowiący ilustrację do tanecznej narracji. Znakomita większość motywów audialnych doskonale współgra z wyobrażeniem współczesnego społeczeństwa. Kakofoniczne dźwięki nadają spektaklowi wyrazu, wzbogacając warstwę ruchową o dźwiękowe przekazy, niejednokrotnie sprzeczne z emocjonalnym ładunkiem zapisanym w tańcu. Wśród prezentowanych dzieł można wyróżnić utwory: Arturas Brumsteinas’a, Kampec Dolores, Diamanda Galas’a czy Antonio Vivaldiego. Wykorzystano także muzykę ludową. Wielość i różnorodność wykorzystanych utworów wskazuje na kosmopolityczność i globalizujący charakter spektaklu, łączącego w sobie elementy muzyki dawnej i współczesnej, poważnej i rozrywkowej, europejskiej i azjatyckiej.

Scenografia, pomimo swego minimalizmu, zakrawa na futurystyczną. W centralnej części drugiego planu umieszczono przejrzystą foliową tubę, przypominającą niby to kapsułę znaną z filmów science-fiction, niby to kosmiczne laboratorium. Laboratorium taneczne, które pracuje pełną parą już od 1991 roku, produkując dzieła społecznie aktualne, komentujące zmieniającą się rzeczywistość.

Spektakl ten spośród pozostałych dzieł Łumińskiego wyróżnia także ciekawa reżyseria świateł, którą zawdzięcza P. Murlikowi. Barwne wizualizacje pojawiają się na tle futurystycznej tuby, skrywającej w swym wnętrzu tancerzy. Przypominają nieco światło rzucane przez dyskotekową kulę. Zieleń przeplata się z różem i fioletem, uatrakcyjniając wizualnie występ artystów.

Bohaterem spektaklu jest człowiek dotknięty kryzysem materialnym, mentalnym i uczuciowym. Samotny w tłumie. Jednakże w gronie tancerzy trudno odnaleźć jednego konkretnego osobnika. Zwielokrotnienie ognisk akcji sprzyja konstatacji, uznającej, iż jest to przedstawienie możliwych kombinacji, wariancji człowieka postawionego w obliczu wyboru. Atomistyczne jednostki czasami wchodzą w orbitę wpływów innych, nawiązuje przelotne kontakty, by po chwili odłączyć się od grupy i zanurzyć we własnym świecie. Spektakl stanowi nieustanną konfrontację, mierzenie się z problemem tożsamości w dobie globalizacji. Jak przyznaje sam Łumiński w wywiadzie udzielonym Henryce Wach-Malickiej z „Dziennika Zachodniego” jest to spektakl w ruchu, który powstaje nieustannie na nowo, tworząc dzieło otwarte.

Choć wszyscy tancerze prezentują porównywalny poziom, to na pierwszy plan wysuwają się: niedościgniona precyzja i dynamizm Sylwii Hefczyńskiej–Lewandowskiej, energiczne ruchy symptomatyczne dla „techniki wysiłkowej” Sebastiana Zajkowskiego, a także oryginalny styl prezentowany przez Song Nan’a. Skomplikowana choreografia oprócz typowego dla Śląskiego Teatru Tańca motywu ruchu przechodniów, wykorzystuje także symultaniczne układy, partnerowanie, podnoszenia oraz widowiskowe triadycznie, piramidalne układy. Liczba układów zbiorowych równoważy się z pokazami solowymi, artykułującymi rozproszenie jednostek ludzkich oraz ich samotność w społecznej sieci doświadczeń. Nie brak tu także zalotnych spojrzeń czy uwodzenia. W tym zdecydowany prym wiedzie eteryczna Sylwia Hefczyńska-Lewandowska, która w zwiewnej sukience adoruje partnera (Sebastian Zajkowski). W ich tańcu widać wzajemną polaryzację, walkę, rodzące się między dwojgiem emocje.

„Nie całkiem ciemny, nawet kolorowy (na szczycie góry trudno się zgubić)” to spektakl fragmentaryczny. Jego zasadę kompozycyjną stanowi technika muzyczno-tanecznego kolażu. Choreograf nadaje znaczenie każdemu najmniejszemu gestowi. Wykorzystuje także przemowy. Tancerze odsłaniając swoją emocjonalność, opowiadają widowni o określonym wydarzeniu ze swojego życia. Zabieg ten przybliża występujących do publiczności, która wchodzi z nimi w mentalną interakcję. Kontakt ten jest jednak ulotny, chwilowy i powierzchowny. Zupełnie taki, jak nasze codzienne relacje interpersonalne. Przypomina nieco rozmowy klecone naprędce podczas stania w kolejce czy jazdy komunikacją miejską. Wówczas między uczestnikami tego samego wydarzenia powstaje nić porozumienia, związana z chwilową przynależnością do wspólnoty osób oczekujących na coś lub podróżnych.

Nowa odsłona Śląskiego Teatru Tańca zapowiada odwrót od szarości i zdecydowany zwrot ku barwnym wizualizacjom. Niezmienna zaś pozostaje warstwa filozoficzna, przesycona wirtuozerskim łączeniem nieprzystających do siebie części, mieszaniem i kolekcjonowaniem elementów taneczno-akrobatyczno-ludyczno-teatralnych.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
13 grudnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia