Czołganie trabanta

"Szosa Wołokołamska" - reż. Barbara Wysocka - Teatr Polski we Wrocławiu

Nowego spektaklu Barbary Wysockiej nie da się zrozumieć bez lekcji historii. Czym była radziecka wojna ojczyźniana i na czym polegał moralny i ideologiczny kac NRD? Przygotowując polską prapremierę "Szosy wołokołamskiej", reżyserka nie chciała nic aranżować pod polskiego odbiorcę. Wysocka przygląda się raczej, jak ta niemiecka historia opowiada się u nas

Tytułowa szosa to miejsce, w którym załamało się niemieckie natarcie na Moskwę. Trupy na poboczu jedynej niezbombardowanej drogi, rozbite czołgi, zima 1941 roku. Adaptując fragmenty powieści Aleksandra Beka, Heiner Müller odwoływał się do tego obrazu, by opisać świadomość obywateli NRD. Jego sztuka składa się z pięciu części pisanych bez podziału na role – ni to dialogów, ni to monologów wewnętrznych. Dwa epizody udają migawki wojenne, a potem przenosimy się do wschodnich Niemiec. Zmienia się perspektywa, ofiary machiny przemocy są teraz również po tej drugiej, niemieckiej stronie, bo skoro komunizm w enerdowskim wydaniu był karą za nierozliczony nazizm, to Niemcy Müllera jak czołgi wrogich armii nacierają na samych siebie. Jak dwaj urzędnicy podczas berlińskich zamieszek po śmierci Stalina w 1953 roku z epizodu trzeciego, jak syn dysydent na ojca komunistę po 1968 roku z części piątej. Ofiara nazizmu, która wspiera obecnie inny totalitarny system, wysyła do więzienia przybranego syna, być może pohitlerowską znajdę, młodego buntownika mówiącego do swojego starego: „Towarzyszu ojcze”. Kontrapunktem moralnych zakleszczeń Müllerowskich bohaterów jest scena z dwójką funkcjonariuszy Stasi. Nazywa się ich tu Centaurami, bo są zrośnięci ze swoimi biurkami i nie wiadomo, kto należy do kogo. Zaślubiny funkcji z funkcjonariuszem owocują absurdalną strategią, w której dla dobra państwa trzeba udawać wroga państwa.

We Wrocławiu wszystkie sceny są odgrywane przez trzech aktorów: Adama Cywkę, Rafała Kronenbergera i Adama Szczyszczaja. Z ich pomocą Wysocka sprawdza, co może łączyć pięć opisanych przez Müllera starć nierozumnych postaw i fałszywych idei. Mundury sowieckie zmieniają się niepostrzeżenie w enerdowskie uniformy, emeryt kombatant wojenny zostaje zastąpiony punkowym gitarzystą, aktorzy przylepiają sobie sztuczne wąsy z okularami, jakby w gmachach Stasi pracowały same klony Groucho Marksa. Cały czas dochodzi do przenikania światów. Przestrzeń gry zapełniona przez stoły, krzesła i telewizory z zastygłym obrazem rozstawione w dziwnej konfiguracji może także kojarzyć się z polem bitwy. Nie ma tylko spalonego czołgu, jest trabant z dyskotekową kulą w środku i tajniakiem udającym opozycjonistę. Czołgiem w trabanta! – woła Wysocka. W jej wizji NRD trabant jest jak czołg, odbywa się czołganie trabanta przez historię. A w naszych głowach czołgi pod Moskwą nakładają się na trabanty porzucone na jakiejś węgierskiej szosie przy austriackiej granicy przez uciekających z komunistycznego raju obywateli NRD latem 1989 roku, jeszcze przed upadkiem muru. „Zapomnieć i zapomnieć, i zapomnieć…” – wściekle mantruje niemiecki punkowiec.

„Szosa wołokołamska” to spektakl o człowieku zakleszczonym. Uwięzienie w historii jest tak samo złe jak ucieczka z historii na zawsze. W głębi sceny na wielkim ekranie leci czarno-‑biały film dokumentalny. Marynarze na trałowcu tasakami kroją na plastry dopiero co złowionego wieloryba. Jest w tym coś z ceremonii, a nawet niezrozumiałego, lecz hipnotyzującego performance’u. Miast pokazywać kroniki wojenne, zapętlać ujęcia zrewoltowanego tłumu na Węgrzech, w Niemczech i Czechach, bo do tych wydarzeń historycznych odwołuje się sztuka Müllera, Wysocka uruchamia kanonadę skojarzeń. Krojenie gigantycznego cielska to nasze operacje na pamięci, zjadanie historii. Czy da się zapomnieć? I po co zapominać? Pamiętać, żeby zapomnieć. Zapomnieć, żeby zapamiętać.

Łukasz Drewniak
Przekrój
26 października 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...