Cztery długie godziny z siostrami

"Trzy siostry" - reż. Wieniamin Filsztyński - PWSFTv i TN w Łodzi

Co chwila na scenie ktoś powtarza: "głupoty, głupoty, głupoty". Obawiam się, że ten strzelisty refren zapadnie w pamięć widowni opuszczającej Małą Salę Teatru Nowego w sobotę przed północą, po czterogodzinnym spotkaniu z "Trzema siostrami".

Nowy przyjął dyplomantów Wydziału Aktorskiego PWSFTviT z realizacją dramatu Czechowa i wpisał spektakl do repertuaru... Chyba dyrektor Jaskuła będzie zmuszony do negocjacji artystycznych, mimo że w przedstawieniu wszystko przetoczyło się zgodnie z teorią oraz praktyką pedagoga i reżysera z Sankt Petersburga Wieniamina Filsztynskiego (w 2009 roku w Teatrze Polskim w Warszawie przedstawił "Wujaszka Wanię"). Sympatyczny profesor mający swoją sławę, piewca aktorskich metod Stanisławskiego - wczuwania się w rolę i głębokiego przeżywania - przed spektaklem witał widzów jako "śmiałych ludzi, którzy przyszli na eksperyment ze studentami". 

Do spektaklu dodany został podtytuł: "Życie i rozmowy w IV aktach". Przedpremierowe przygotowania u Filsztynskiego zaczyna budowanie zespołu. Zanim aktorzy wejdą w role, opowiadają sobie różne historie: dla zacieśnienia więzi i dobudowania do postaci własnych doświadczeń, W "Trzech siostrach" przenoszą przed publiczność prywatne wspomnienia z obecności na uczelni, zrobią pamiątkowe zdjęcia, a to znów siebie i widzów prowokują do zastanowienia się, jaka będzie Łódź za 100 czy 200 lat, przynaglają do filozofowania, pytając: co to jest szczęście? Naiwna spontaniczność jakoś nie bardzo jednak przekonuje, także wtedy, gdy prywatne teksty zastąpią myśli Czechowa.

 "Trzy siostry" to opowieść o umierających marzeniach, gęsta od emocji, wiecznych ludzkich lęków i niespełnień. W gubernialnym rosyjskim mieście niezamężne siostry, nauczycielka Olga (Magdalena Wróbel), młodziutka Irina (Anna Prochniak) wraz z bratem Andrzejem (Mateusz Król), który chce być naukowcem, mieszkają w domu odziedziczonym po ojcu, dowódcy stacjonującego tam pułku. Trzecia z sióstr, Masza (Ewelina Rucińska), jest żoną nauczyciela gimnazjalnego Kułygina (Jan Jakubowski). Domowe spotkania, na których gośćmi są oficerowie, życie mijające niepostrzeżenie, wyobrażenia o szczęściu, wieczne smutki... Ratunek w pracy i finałowym przekonaniu, że mimo przegranej z losem: "trzeba żyć". Reżyser mówił widowni, że miał zaledwie pięć tygodni na realizację premiery. To mniej niż mało. Improwizacja wymaga wyjątkowej staranności, a eksperymentowanie na tak młodych aktorach - weryfikacji metod. Ostatecznie powstało stylowo oprawione (scenografia Urszula Bartos-Gęsikowska) coś na kształt brazylijskiej telenoweli - scenki i dosadne granie inkrustowane nadekspresją.

Renata Sas
Express Ilustrowany
2 listopada 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...