Cztery do jednego

"Teatr" postanowił uczcić dziesięciolecie istnienia Instytutu Teatralnego

Instytut Teatralny to instytucja żywa i solidna. Zaskakuje bogactwem inicjatyw, budzi zaufanie rzetelnością działań. Inspiruje i dokumentuje. Otwiera różne platformy działań i pozostawia po nich ważne świadectwa. Prowokuje dyskusję i dopuszcza różne głosy. Pracuje codziennie. Księgarnia, biblioteka, dział dokumentacji. Instytut jest miejscem gościnnym. Nie ma tutaj pompierstwa, instytucjonalnych rytuałów, misyjnego zadęcia. Pomysłowość Macieja Nowaka i jego szczęśliwa ręka w doborze współpracowników może budzić tylko zazdrość. I budzi.

Wyglądać to może na okolicznościową laurkę (Instytut Teatralny obchodzi dziesięciolecie istnienia), ale każde z tych stwierdzeń mogę z łatwością podeprzeć dziesiątkami dowodów. Lista sukcesów jest długa. Łatwo je wyliczyć. Są one widoczne dla każdego, kto zajmuje się w Polsce teatrem. Podam dwa przykłady projektów, o które jestem zazdrosny. Nie tak dawno Joanna Krakowska zakończyła cykl wykładów o teatrze PRL-u, pozostał po nich bardzo ciekawy i różnorodny materiał w Internecie. Od wielu miesięcy Małgorzata Dziewulska prowadzi tutaj seminarium poświęcone relacjom teatru i mediów. Rzecz odbywa się dyskretnie i niemal w ukryciu, ale efekty udostępnione w pierwszych publikacjach zaostrzają apetyt: badania są bez precedensu.

Czasopismo "Teatr" postanowiło uczcić dziesięciolecie istnienia Instytutu Teatralnego w sposób nielaurkowy - krytycznie. Intencja słuszna, bo każdej działalności publicznej jest potrzebna krytyka. Krytyka zamieniła się jednak w atak, który uderzył zarówno personalnie w Macieja Nowaka (i jego medialny wizerunek), jak i prowadzoną przez niego instytucję. Mieszanie tych dwóch porządków nie wydało mi się szczególnie eleganckie. Kierunek uderzenia był właściwie jeden: ideologizacja instytucji, bezustanna ekspresja światopoglądowa jej dyrektora poprzez program i charakter działania Instytutu Teatralnego, i płynące stąd rozliczne zaniedbania względem teatru, kultury polskiej, środowisk artystycznych i uniwersyteckich, widowni. Dowiadujemy się nawet, że zagrożona jest "powaga środowiska".

Z Maciejem Nowakiem rozmawiały trzy osoby: Jacek Kopciński, Paweł Płoski, Kalina Zalewska. Rozmowa została opatrzona komentarzem Wojciecha Majcherka. Mówią więc cztery głosy, a powstaje wrażenie, jakbyśmy słyszeli tylko jeden. W kółko te same zarzuty, ten sam ton irytacji. Jak to jest więc z tą różnorodnością światopoglądową, w której obronie zaatakowano Instytut Teatralny pod wodzą Nowaka? To raczej redaktorom "Teatru" należałoby postawić zarzut jednostronności i tendencyjności (w dobieraniu i pomijaniu faktów z dziesięcioletniej historii Instytutu Teatralnego). Skąd tak silne przekonanie, że mówią w imieniu całego środowiska, że reprezentują (w przeciwieństwie do Nowaka) wartości uniwersalne, że wolni są od wszelkiej ideologii? To po pierwsze. A po drugie: czy Nowak rzeczywiście uczynił z Instytutu Teatralnego ideologiczny folwark?

Odwołam się tylko do kilku przykładów. Czy reżyserzy, którzy przygotowywali czytania "dramatów wszystkich" Słowackiego, reprezentują jedną ideologiczną klikę środowiskową? Czy Zadara myśli to samo o świecie, co Borczuch, a Augustynowicz to samo, co Cieplak? Biorę do ręki drugi tom "Nowych historii" zatytułowany "Wymowa faktów" i znajduję tam między innymi nazwiska Roberta Cieślaka, Dariusza Kosińskiego, Anny Kuligowskiej-Korzeniewskiej, Jarosława Cymermana, Ewy Wąchockiej, Leszka Kolankiewicza, Małgorzaty Sugiery, Patryka Kenckiego. Stoją przecież za tymi autorami różne szkoły, metodologie, odmienne zainteresowania badawcze, środowiska. Przeglądam książkę Dariusza Kosińskiego "Teatra polskie" (wybitną syntezę historii polskiego teatru, a o syntezy właśnie dopomina się Jacek Kopciński w rzeczonej rozmowie) i zastanawiam się, czy redaktorka książki, Agata Adamiecka-Sitek, dzieli z autorem ten sam światopogląd? Czy Kosiński przedstawił w swojej monografii queerową i genderową wersję dziejów polskiego teatru? Takiej monografii moglibyśmy już raczej oczekiwać od Agaty Adamieckiej-Sitek - i jestem pewien, że byłaby to opowieść pasjonująca! Nie rozumiem zresztą, dlaczego mielibyśmy się bać genderowych i queerowych badań nad polskim teatrem. Przyglądam się jurorskiemu gronu tegorocznej edycji konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej organizowanego przez Instytut Teatralny - znajduję tam między innymi nazwisko Kaliny Zalewskiej z redakcji "Teatru" oraz przedstawicieli wielu innych czasopism.

Ponieważ niedługo kończy się dotychczasowa dyrektorska nominacja Macieja Nowaka i istnieje zarówno możliwość jej przedłużenia, jak i powołania nowego dyrektora, byłoby dobrze, żeby dyskusja o Instytucie Teatralnym objęła więcej głosów i rzetelniej wniknęła w bogaty, różnorodny i trudny do zakwestionowania dorobek tej instytucji. Praca w Instytucie się toczy, sukcesów jest zdecydowanie więcej niż porażek. Namawiałbym do bardziej wyważonych ocen.

 

Grzegorz Niziołek
Materiał Instytutu
29 lipca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...