Cztery razy po dwa razy!

"Duety" - reż: Włodzimierz Nurkowski - Teatr Ludowy w Krakowie

Na scenie Chorzowskiego Teatru Ogrodowego wreszcie pojawiły się tytułowe "Duety" i to w dosłownym słowa tego znaczeniu. Stało się to w ubiegły piątek za sprawą Teatru Ludowego z Krakowa, który do Sztygarki przywiózł spektakl Petera Quiltera pod takim właśnie tytułem.

Można odnieść wrażenie, że relacje damsko-męskie to temat, który zarówno dla reżyserów teatralnych, jak i autorów sztuk, zawsze będzie na topie. Nie ma się co dziwić, bo to przecież nic innego, jak nasze życie, którego istotą jest dzielenie go z drugim człowiekiem: kochać, lubić, szanować czy wreszcie nienawidzić.

Spektakl "Duety" to cztery powiązane ze sobą jedynie za sprawą wykonawców (Maja Barełkowska oraz Tadeusz Łomnicki) etiudy teatralne, pokazujące cienie i blaski bycia razem. W pierwszej odsłonie poznajemy starą pannę i wiecznego kawalera, weteranów ogłoszeń matrymonialnych, podczas pierwszej i jakże nieporadnej randki. Czy to spotkanie jest początkiem wspólnej drogi? Drugi epizod to kawałek wspólnego życia dwojga aktorów. Ona, aktorka drugoplanowa chorująca na raka. On, nienajmłodszy aktor, stający przed trudnym wyborem: zostać przy żonie i z nią dzielić trudy wspólnego acz wystawiającego ich na próbę życia, czy spełnić zawodowe marzenie i wyjechać na ponad dwuletnie tournee z teatrem objazdowym. Odsłona trzecia, w moim odczuciu najbardziej oddalona od rzeczywistości, to gorąca Hiszpania słońcem skąpana i małżeństwo, o krok od zakończenia rozwodu, które wspólny urlop spędza tylko i wyłącznie po to, by nie zmarnowały się wcześniej już zakupione bilety. Proszę Państwa, któż z nas tak czyni?! I wreszcie ostatni duet: rodzeństwo. Za sprawą kostiumów i ewidentnego przerysowania postaci duet to satyryczny, a nawet wręcz groteskowy. Siostra za chwilę po raz trzeci i, jak sama twierdzi, tym razem ostatni, ma wyjść za mąż. Targana wątpliwościami waha się, zaś brat robi wszystko, by uspokoić ją i sprawę ślubu doprowadzić do końca. Wspólnym mianownikiem dla tych czterech par zaprezentowanych w poszczególnych odsłonach jest niewątpliwie miłość, która wyznacza kierunki ich działania i myślenia. Banalne?

Z punktu widzenia statystycznego widza zasiadającego na teatralnej widowni, czegóż można chcieć więcej? Był dobry humor, były gagi sytuacyjne, a lekki, łatwy i przyjemny tekst nie nadwyrężał rozleniwionych letnią porą umysłów, do rozważań i wyciągania wniosków nie zmuszając. Jednak ci, którzy swoją wyobraźnię lubią wystawić na próbę, a po wyjściu z teatru podumać nad tym, co mieli okazję zobaczyć, zdecydowanie odczuwać mogli niedosyt! Taka to już jest sztuka.

Skoro o duetach wciąż mowa, nie można pominąć tego najważniejszego, a mianowicie duetu aktorskiego. Porównanie na tej płaszczyźnie zdecydowanie wypada na korzyść "płci brzydszej" w osobie Tadeusza Łomnickiego, który swoje postaci rysuje grubą kreską, a każdego ze swoich bohaterów wyposaża w zupełnie inny zestaw cech charakteru, nie zapominając przy tym o odrobinie ciepła, którego prawdziwemu mężczyźnie zabraknąć przecież nie może. Przy nim kobiece kreacje Mai Barełkowskiej jawią się nieco blado i jednakowo.

"Duety" Petera Quiltera z pewnością nie są kompendium wiedzy o życiu w parach. Nie stanowią też odpowiedzi na pytanie, jak stworzyć związek idealny, w którym błahostki dnia codziennego nie będą urastały do rangi życiowych dylematów i problemów. Są natomiast nieco ekscentryczną komedią, której słodko-gorzkie, często spisane z przymrużeniem oka, historie damsko-męskie bliskie są każdemu z nas. Ot i tyle!

Anka Miozga
Gazeta Festiwalowa Sztajgerowy Cajtung
26 sierpnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia