Czy Polonia jest kobietą?

Teatr Polonia Krystyny Jandy to jeden z prężniej działających teatrów prywatnych

Teatr Polonia Krystyny Jandy to jeden z prężniej działających teatrów prywatnych w Polsce. Właścicielka od samego początku postanowiła, że jego repertuar wypełnią spektakle, które nie będą wyłącznie schlebiać publiczności, ale przede wszystkim będą formą rozmowy z widzem na ważkie tematy społeczne.

 Pierwsze realizacje swoje premiery miały na małej scenie, którą nazwano „Fioletowe Pończochy”. Scena ta miała przybrać stricte kobiecy charakter. Pod tym kątem został skonstruowany więc pierwszy sezon Polonii, złożony przede wszystkim ze spektakli, w których kobiety – aktorki, reżyserki i bohaterki dramatów czy prozy „grały pierwsze skrzypce”. W konsekwencji, do warszawskiej Polonii przylgnęło określenie „teatru kobiecego” – jednak czy słusznie? Należy bowiem postawić sobie pytanie, czy pojęcie „teatr kobiecy” ma rację bytu i czy jest ono zasadne w przypadku teatru Krystyny Jandy. I co, tak naprawdę, decyduje o tym, że pewnym działaniom artystycznym przypina się łatkę „kobiecości”, podczas gdy zabieg taki rzadko stosowany jest w drugą stronę – określenie „teatr męski” nie funkcjonuje w potocznej opinii i nikt nie próbuje w ten sposób zaszufladkować działań jakiegokolwiek teatru instytucjonalnego. 

Stawiając pytanie, czym jest „teatr kobiecy”, napotykamy na podstawowy problem związany z definicją tego zjawiska. W polskim i światowym dyskursie o teatrze nie pojawiła się jak do tej pory spójna definicja, czym ono jest. Bo czyż teatrem kobiecym można nazwać taki teatr, który tworzą kobiety? Nie, czego najlepszym dowodem są realizacje teatralne Mai Kleczewskiej, która przez krytykę nazywana jest najbardziej męskim reżyserem teatralnym w Polsce. Przywołać można także przedstawienia innych polskich reżyserek: Anny Augustynowicz, Grażyny Kanii, Agnieszki Olsten, Moniki Pęcikiewicz czy Małgorzaty Bogajewskiej, które bez skrupułów i „kobiecej subtelności” pokazują patologie rodzinne, zbrodnie wojenne, przemoc – jednym słowem zajmują się tzw. „męską tematyką”. 

Negatywna odpowiedź nasuwa się również w przypadku pytania: czy teatr kobiecy to taki, w którym realizuje się spektakle poruszające tylko problemy kobiet. Co w konsekwencji wymusza postawienie kolejnego pytania, mianowicie: w którym momencie dany problem nabiera „męskiego” bądź „kobiecego” charakteru, i co o tym ma decydować – utarte schematy myślowe, intencja nadawcy, czy może odbiorca. Można zastanowić się również nad kwestią, czy teatr kobiecy znaczy tyle, co teatr utożsamiający się z nurtem feministycznym. Jednak i tutaj pojawia się problem, bowiem wiele kobiet nie utożsamia się z poglądami głoszonymi przez poszczególne nurty feminizmu. Dookreślenie definicji „teatru kobiecego” pozostaje nadal kwestią otwartą. Niemniej jednak tym upraszczającym pojęciem coraz częściej posługuje się zarówno polska krytyka, jak i odbiorcy, próbując określonym działaniom teatralnym przypisać etykietę teatru kobiecego, czego najlepszym tego dowodem jest właśnie Teatr Polonia. 

Próbując odpowiedzieć na pytanie, czy i na ile warszawska Polonia może zostać wpisana w nurt teatru kobiecego, należy bliżej spojrzeć na repertuar teatru. Nie da się ukryć, że w teatrze Jandy spektakle o tematyce kobiecej stanowią ważny nurt. Zresztą otwierając scenę „Fioletowe Pończochy” aktorka podjęła decyzję o zrealizowaniu serii przedstawień, w których bohaterkami będą kobiety. W ramach cyklu „Kobiety Europy” wystawiono teksty Dubravki Ugresić „Stefcia Ćwiek w szponach życia” (reż. Krystyna Janda), Vedrany Rudan „Ucho, gardło, nóż” (reż. Krystyna Janda), Oksany Żabużko „Badania terenowe nad ukraińskim seksem” (reż. Małgorzata Szumowska), oraz Rujany Jeger „Darkroom” (reż. Przemysław Wojcieszek ). Z wyjątkiem tego ostatniego przedstawienia, wszystkie pozostałe realizacje pokazują różne oblicze kobiecości. Jakie są kobiety z tych spektakli? Czy jest coś, co je łączy, czy może każdy monodram to skrajnie odmienna opowieść? I właśnie w tym momencie można zaryzykować stwierdzenie, że „teatr kobiecy” to taki, który realizuje spektakle, w których kobiety są bohaterkami, a dany problem przedstawiany jest z kobiecej perspektywy. 

Przyjrzyjmy się więc poszczególnym przedstawieniom, by znaleźć uzasadnienie dla tak postawionej tezy. Bohaterka Jandy z monodramu „Ucho, gardło, nóż” – Tonka Babic musiała zderzyć się z okrucieństwem wojny na Bałkanach. Piętno wojennej traumy to coś, z czym bohaterka będzie musiała się zmierzyć w dalszym życiu. I, jak się okazuje, wojna to nie tylko męska sprawa, ale także poważny problem dla kobiet, które pomimo, że nie walczą, jednak biorą na siebie część wojennej odpowiedzialności i poczucia winy. Całkowicie odmienna od niej jest Stefcia Ćwiek (w tej roli Agnieszka Krukówna) – reprezentantka neurotyczno-depresyjnej kobiety nie potrafiącej żyć bez mężczyzny. Jest tak silnie zakorzeniona w społecznych normach, że nie istnieje dla niej jakakolwiek inna perspektywa, niż życie u boku mężczyzny. Z kolei Katarzyna Figura w spektaklu Oksany Żabużko kreuje postać ukraińskiej intelektualistki, emigrantki, która próbuje pogodzić w sobie dwa przeciwstawne światy – patriarchat, w którym wyrosła, ze światem kobiecej emancypacji, w którym się obecnie znalazła. Spektakl pokazuje dychotomię – wolność jednostki kontra społeczne zniewolenie pod jarzmem komunistycznej ideologii nasączonej patriarchalnymi normami. Już te trzy przedstawienia obrazują szerokie spektrum tak zwanej „tematyki kobiecej”, gdzie bohaterkami są wyłącznie kobiety. 

W Polonii pojawiały się także inne „kobiece” spektakle. Do tego nurtu zaliczyć można także przedstawienie „Kobiety w sytuacji krytycznej” oparte na sztuce Joanny Murray-Smith w reżyserii Krystyny Jandy. W tym przypadku bohaterkami sztuki jest pięć kobiet: rozhisteryzowana matka, która nie potrafi odnaleźć się w nowej roli, panna młoda, samotna wdowa, zdziwaczała hodowczyni kaktusów porzucona przez męża oraz piosenkarka będąca niegdyś u sławy, obecnie walcząca z alkoholizmem. Każda z nich poprzez swój monolog opowiada epizody ze swojego życia, ujawniając tym samym problemy, z którymi przyszło im się zmierzyć – samotność, brak zrozumienia i akceptacji, przemijanie. Wszystko to podane w ironicznej formie i z „kobiecą wrażliwością”. Nieprzypadkowo w Teatrze Polonia zagościł także spektakl „Miss HIV” Macieja Kowalewskiego, (początkowo grany w warszawskim klubie Le Madame). Również i w tym przedstawieniu bohaterkami są kobiety – każda z inną biografią, jednak wszystkie łączy wirus HIV. I tym razem ważny społeczny problem jest omawiany z kobiecej perspektywy.

Oczywiście to tylko część spektakli, które pojawiają się na deskach Polonii. Niemniej jednak to właśnie te przedstawienia w dużej mierze zadecydowały o przylgnięciu do tej instytucji etykietki „teatru kobiecego”. Można także powiedzieć, że osoba samej Krystyny Jandy w jakiś sposób uprawomocnia tę kliszę myślenia. Przez lata aktorka stworzyła niezapomniane kreacje silnych kobiet walczących o swoje racje, zmagających się z przeciwnościami losu. Co więcej, sama w jednym z wywiadów przyznała, że tworzy teatr dla kobiet: „Przed założeniem własnego teatru w najlepszym momencie grałam od 200 do 300 spektakli rocznie! Prawie każdego dnia i w Warszawie, i w innych miastach w Polsce stałam na scenie i widziałam, że na widowni są przede wszystkim kobiety i to one stanowią prawdziwą, gorącą publiczność. To kobiety organizują wyjścia do teatru, umawiają się z koleżankami, przyciągają swoich mężczyzn. Moje spektakle adresuję do kobiet niekonwencjonalnych i bardzo konwencjonalnych, mających ochotę iść do teatru, w którym – mówiąc żartem – nie ubrudzą się” (Katarzyna Janowska „U mnie widz się nie ubrudzi”, „Polityka” 2007, nr 41).

I tu właśnie, wydaje się, tkwi sedno – w Polonii po raz pierwszy w polskim teatrze w pełni oddano głos kobietom. Oczywiście teatr Jandy nie jest w żaden sposób teatrem radykalnie feministycznym. Jest to jednak teatr, w którym poprzez taki, a nie inny dobór repertuaru kobiety stają się nie tylko autorkami, ale przede wszystkim bohaterkami spektakli. Co więcej, te przedstawienia mają określonego odbiorcę, którym jest społeczność kobiet. I w tym rozumieniu możemy przyjąć, że Teatr Polonia jest „teatrem kobiecym”.

Łukasz Karkoszka
ArtPapier
5 marca 2009
Prasa
artPAPIER

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia