Czy potrzebują państwo kucharza?

"Kochane pieniążki" - reż. Stefan Friedmann - Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego Płock

Poprzednie sztuki Cooneya grane na płockiej scenie przyzwyczaiły nas do szalonego tempa. W najnowszej realizacji "Kochane pieniążki" długo trzeba czekać na fajerwerki. Gdyby pojawiająca się w pierwszej scenie Jean Perkins (Katarzyna Anzorge) na przykład złamała obcas, jej opowieść rozgrywająca się na tle przygotowań do przyjęcia urodzinowego męża zakończyłaby się szybciej i pierwsza połowa spektaklu nie nużyła.

A historia jest uniwersalna. Może się zdarzyć w Londynie, Sydney albo Warszawie. Autor Ray Conney doskonale wie, z czego się śmiejemy i o czym marzymy. Potrafi też wykorzystać sceniczne doświadczenie, w budowaniu postaci. Oto nieprzepadający za swoją pracą księgowy (w tej roli Mariusz Pogonowski) pewnego dnia przynosi do domu walizkę pełną pieniędzy. Trafiła w jego ręce przypadkiem i jest doskonałym prezentem na urodziny. Znalazca chce wykorzystać szansę, jaką daje niespodziewana fortuna i już planuje wieczorny lot do Barcelony, ale zaczynają się kłopoty. Na urodzinową kolację przyjdzie więcej gości niż zakładali gospodarze. Pojawią się nie tylko oczekiwani Betty (Hanka Chojnacka-Gościniak) i Vic (Łukasz Mąka), ale także dwaj stróże prawa, jeden taksówkarz, rozjechany pieszy. I zaczyna się gra w trzy walizki. W jednej są pieniążki, w drugiej - książka o piratach i pół kanapki z serem, zawartości trzeciej nie zdradzę. Jak to się wszystko rozwinie i skończy, kto zamieni się żonami, kto wyjedzie jako kucharz, kto jako ochroniarz FC Barcelony, przekonać się można w pełnym zaskakujących sytuacji II akcie sztuki.

Tu rzeczywiście tempo jest dobre, śmiejemy się z zabawnych scen, dialogów i powiązań, zwłaszcza rodzinnych typu: "Ja i pani Perkins zrobimy herbaty i zawiadomimy Archiego o śmierci Henry'ego, a Archi zawiadomi Percy'ego i Adelajdę, a Percy i Adelajda zawiadomią Genevieve, a pan? Pan już nie musi nikogo zawiadamiać" - mówi bohater do oficera policji. Inny cytat, który zastosował reżyser, pochodzi z filmu "Casablanca". To słynna scena pożegnania Ricka i Lisy. Dlaczego reżyser Stefan Friedmann go wybrał? Pewnie lubi ten film, ale jak zapowiadał przed premierą - do każdej swojej realizacji stara się dodać coś nieoczekiwanego. Takim okiem puszczonym do widowni był też włączony do akcji widz, który tłumaczy aktorom kwestię pana Tuczki i jakby tego było mało - na ukłonach - do dyrektora teatru dzwonią stary i nowy rok.

Farsa to gatunek komercyjny, ma przynieść widzowi rozrywkę, a teatrowi zysk, zwłaszcza że na jej wystawienie znalazł się sponsor. Płoccy aktorzy kolejny raz pracowali ze Stefanem Friedmannem i widać, że potrafią się dogadać. Mariusz Pogonowski bawi się swoją rolą i ta przyjemność udziela się widzom. Katarzyna Anzorge w III akcie "zaczyna pić" i udowadnia, że potrafi być charakterystyczna. Duet Łukasz Mąka i Katarzyna Chojnacka-Gościniak oraz Piotr Bała i Marek Walczak zostali dobrze obsadzeni. Aktor Stefan Friedmann w roli źle opłacanego policjanta nieco przygaszony przez reżysera Friedmanna, ale za to epizod Jacka Mąki niezapomniany.

Całość uzupełniają: dobra scenografia (Jacek Maria Hohensee), rozrywkowa muzyka, kostiumy (Ewa Gdowiok) i choreografia (Anna Wielogórska).

Lena Szatkowska
Tygodnik Płocki
13 stycznia 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia